Radamel Falcao kontra Fernando Llorente, czy może Diego Simeone przeciw Marcelo Bielsie? Obaj argentyńscy trenerzy zawarli przed finałem w Bukareszcie pakt o nieagresji. Są związani wspólnymi 30 meczami w reprezentacji "Albicelestes" oraz traumą mundialu w Korei i Japonii. Bielsa był wtedy selekcjonerem, Simeone kapitanem drużyny, chcieli dać Argentynie trzeci Puchar Świata, skończyło się na bolesnej porażce w fazie grupowej z Anglią i Szwecją. Bielsa zrezygnował z pracy z kadrą dwa lata później po zdobyciu z drużyną złotego medalu igrzysk w Atenach. Stali się dumą "Skupcie się na piłkarzach, to oni będą biegali po boisku" - apelował do dziennikarzy szkoleniowiec Athleticu. Nie do końca się udało. W zaledwie 10 miesięcy pracy Bielsa stał się uosobieniem sukcesu drużyny z kraju Basków. Całkowicie zmienił ich "angielski" styl gry, na hiszpański, oparty na umiejętności utrzymania się przy piłce. Dwa zwycięstwa nad Manchesterem United były dla Athleticu, jak ponowne narodziny. Poza Llorente, Iker Muniain, Javi Martinez i Andoni Iraola trafili do kadry mistrza świata, a grająca "po barcelońsku" drużyna stała się dumą hiszpańskiej piłki. W podobnym stopniu Diego Simeone odmienił Atletico Madryt. Zespół rozbitków, odzyskała wiarę i charakter. O ile Baskowie nie umieli połączyć wspaniałej gry w Lidze Europejskiej z występami w Primera Division, klub z Madrytu zachował cień szansy na awans do Champions League w przyszłym sezonie. Jeśli Athletic można porównać do Barcelony, to Atletico gra podobnie do Realu, choć pewnie jego fani nie byliby z tego porównania zadowoleni. Drużyna Simeone nie boi się ataku pozycyjnego, ale najgroźniejsza jest w kontrataku. Jej gwiazda Radamel Falcao to godny rywal dla Fernando Llorente. Tak przynajmniej sądzą rumuńscy organizatorzy meczu, którzy nazwiskami gwiazd obu finalistów ochrzcili dwie stacje metra znajdujące się w okolicach stadionu w Bukareszcie. Atletico już wygrało LE Atletico Madryt wygrało Ligę Europejską zaledwie dwa lata temu z Quique Sanchezem Floresem na ławce trenerskiej. Z zespołu, który w finale w Hamburgu pokonał Fulham nie przetrwał do dziś w podstawowej jedenastce ani jeden zawodnik. Simeone ma totalnie nową drużynę, bez Aguero, Forlana, De Guei, Ujfalusiego, Jurado i Reyesa. Powołany do życia jeszcze w XIX wieku Athletic był mistrzem Hiszpanii 8 razy, 24 razy wygrał Puchar Króla, nigdy nie spadł z I ligi, ale też nigdy nie wzniósł europejskiego trofeum. W 1977 roku przegrał swój jedyny finał Pucharu UEFA z Juventusem Turyn. Atletico zostało założone przez Basków, jako madrycka filia ich klubu w 1903 roku. Nosiło nawet oryginalną nazwę Athletico, ale z czasem zaczęło znaczyć nie mniej niż Athletic. Dla jednych i drugich dzisiejszy finał jest wielkim świętem. W ostatnim okresie oba kluby nie osiągały wyników na miarę ambicji swoich kibiców. W Hamburgu Atletico zdobyło pierwsze trofeum po 14 latach posuchy. Kilka miesięcy temu prezydent UEFA Michel Platini ogłosił, że finał Barcelona - Real Madryt w Champions League byłby według niego idealny. Oba hiszpańskie kolosy poległy jednak w półfinale, rewanż w imieniu Primera Division biorą ci mniejsi, w Lidze Europejskiej. Athletic zrobił furorę, wylansował kilku graczy na gwiazdy, o Llorente zabiegają wszystkie czołowe kluby na kontynencie z Realem i Barceloną na czele. Iker Muniain zastrzega jednak wszystkim chętnym, że aby wyrwać Baska z Bilbao trzeba czegoś znacznie więcej niż pieniędzy. Tylko Baskowie Aż wierzyć się nie chce, że w czasach, gdy większość potentatów europejskiej piłki stoi gwiazdami zaciężnymi, sukcesy odnosi drużyna zbudowana z Basków. Jest ich obecnie aż 10 mln, z czego tylko 2,5 mln mieszka nad Zatoką Biskajską w Hiszpanii i Francji, zdecydowana większość osiedliła się w Ameryce Łacińskiej. Może właśnie dlatego, trener z Argentyny rozumie się z nimi tak dobrze? Bukmacherzy stawiają na Atletico. Ale w ankietach w hiszpańskich mediach, faworytem kibiców jest Athletic. W dzienniku "El Pais" zwycięstwo Basków przewiduje aż 67 proc głosujących. Finał zapowiada się pasjonująco, dla obu rywali to ogromna szansa, dla zespołu z Bilbao wręcz historyczna. Porażka byłaby klęską projektu budowanego z pasją i poświęceniem. Dla sukcesu w Europie Bielsa poświęcił Primera Division. Bardzo podobnie zachowywał się jednak Diego Simeone. Dziś ma ich spotkać nagroda. Lub kara. Dariusz Wołowski Czytaj blog Darka Wołowskiego i dyskutuj o futbolu z autorem