Było dokładnie tak, jak przedstawiały to przedmeczowe progonozy - zaciekła konfrontacja dwóch zdeterminowanych ekip i rezultat cały czas "na styku". Szalę zwycięstwa na swoją stronę ostatecznie przechylili gospodarze. Ale równie dobrze mogło być zupełnie odwrotnie. Bardzo dobry występ w bramce "Starej Damy" zaliczył Wojciech Szczęsny. Na szczególny aplauz zapracował w 24. minucie, gdy zatrzymał kąśliwy strzał głową Lucasa Ocamposa. Powtórki pokazały, że piłka częścią obwodu przekroczyła linię bramkową. To była interwencja - jak się wydawało - na wagę złota. Fatalne wieści z obozu Polaków. Ten koszmar nie chce się skończyć Golkiper reprezentacji Polski tylko w pierwszych 30 minutach zmuszony został do czterech poważnych parad. Za każdym razem wychodził z opresji zwycięską ręką. Znakomicie wybronił kolejne uderzenie Ocamposa i dwie groźne próby Marcosa Acunii. Co widział na monitorze Danny Makelie? VAR i największa kontrowersja spotkania Końcówka pierwszej połowy należała do turyńczyków. Najpierw Moise Kean trafił w słupek, a wkrótce potem Adrien Rabiot skierował futbolówkę do siatki. Gol słusznie nie został jednak uznany z powodu ofsajdu. Prowadzący spotkanie Danny Makelie popełnił fatalny błąd w doliczonym czasie pierwszej odsłony. Wydawało się, że po nieczystym wślizgu Juana Cuadrado arbiter musi podyktować rzut karny dla Sevilli. Tymczasem po analizie VAR nakazał grać dalej. Żona Szczęsnego prosto z mostu o swoim mężu. Taki prywatnie jest Wojciech Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Żadna z drużyn nie zamierzała kalkulować, dzięki czemu widowisko - mimo braku bramek - stało na wysokim poziomie. Znów miał co robić Szczęsny, ale tym razem nie uniknął kapitulacji. Zanim do tego doszło, "wejście smoka" zaliczył Duszan Vlahović - Serb znakomicie odnalazł się pod bramką rywala minutę po pojawieniu się na murawie i było 0-1! Z prowadzenia goście cieszyli się niespełna sześć minut. Strzałem z dystansu polskiego bramkarza pokonał Suso. To oznaczało, że nikt nie jest bliżej finału. Wobec remisu w pierwszym spotkaniu (1-1) wszystko trzeba było zacząć od nowa. W 90. minucie Szczęsny po raz kolejny wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności, broniąc strzał zmierzający pod poprzeczkę w wykonaniu Youssefa En-Nesyriego. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W niej już po pięciu minutach polski bramkarz okazał się bezradny po główce Erika Lameli. I było to trafienie rozstrzygające losy dwumeczu. Andaluzyjczycy kończyli mecz w osłabieniu po drugiej żółtej (opóźnianie wznowienia gry) i w konsekwencji czerwonej kartce dla Acunii. Finał Ligi Europy, Sevilla FC - AS Roma, zostanie rozegrany 31 maja w Budapeszcie.