Przed pierwszym gwizdkiem historia stała za ekipą z Hiszpanii. Od momentu utworzenia Ligi Europy aż do finału w Budapeszcie Sevilla rozgrywała w niej osiem potyczek przeciwko włoskim zespołom. I zaliczyła komplet zwycięstw. W środowy wieczór na Puskas Arenie - poza trudną do uchwycenia przewagą psychologiczną - nie miało to żadnego znaczenia. Bukmacherzy tym razem nie zdecydowali się na wskazanie faworyta. A Roma przystąpiła do spotkania bez nadmiernego respektu wobec rywala. Piłkarze ze stolicy Andaluzji liczyli na siódmy triumf w LE, co byłoby poprawieniem należącego do nich rekordu. Z większym animuszem do natarcia przystąpili jednak rzymianie. Gdyby Leonardo Spinazzola w dogodnej sytuacji nie uderzył w środek bramki, objęliby prowadzenie jeszcze przed upływem kwadransa. Potężny skandal przed finałem Ligi Europy. Nagranie wideo krąży po sieci Wymiana ciosów w finale Ligi Europy. Arbiter dwa razy podbiegał do monitora VAR Po półgodzinie gry Nemanja Gudelj we własnym polu karnym podniósł nogę na wysokości głowy Tammy'ego Abrahama. Arbiter podbiegł do monitora VAR, by sprawdzić, czy nie doszło do faulu. Po analizie powtórek nie zdecydował się na podyktowanie "jedenastki". Ale już po kolejnej akcji Roma objęła prowadzenie. Przytomne podanie ze środka pola Gianluki Manciniego przejął Paulo Dybala, wpadł w "szesnastkę" mimo asysty dwóch obrońców i płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce. Niewiele brakowało, by oba zespoły schodziły na przerwę z rezultatem remisowym. W szóstej minucie doliczonego czasu gry po atomowym uderzeniu z dystansu Ivana Rakiticia futbolówka trafiła w słupek. Co wiesz o finałach Ligi Europy? Tylko prawdziwi kibice zdobędą 10/10 punktów [QUIZ] Trener Andaluzyjczyków, Jose Luis Mendilibar, zdecydował się na dwie zmiany już po 45 minutach. Na murawie pojawili się Suso i Erik Lamela. Efekt? Już po 10 minutach drugiej odsłony było 1-1. Wyrównująca bramka nie była jednak dziełem żadnego z graczy wprowadzonych z ławki. Na listę strzelców nie powędrował też inny piłkarz Sevilli. Samobójcze trafienie zaliczył Mancini. Wizualną przewagę nadal posiadała jednak Roma. Tyle że na kwadrans przed końcem eksplodował sektor zajmowany przez kibiców hiszpańskich. Sędzia Anthony Taylor podyktował wówczas rzut karny dla zespołu z La Liga za rzekomy faul na Lucasie Ocamposie. Po weryfikacji VAR anulował jednak tę decyzję. Po 90 minutach mieliśmy remis 1-1. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był dodatkowy czas gry. W dogrywce żadna ze stron nie wzniosła się na poziom godny finału. Bliżej triumfu była drużyna włoska, ale w samej końcówce piłka po strzale głową Chrisa Smallinga trafiła w poprzeczkę. O wszystkim decydował konkurs rzutów karnych. Wojnę nerwów wygrała ekipa z Sewilli (4-1), notując w LE siódmy triumf w historii! Po stronie pokonanych "jedenastek" nie wykorzystali Mancini i Roger Ibanez. Decydujące trafienie - jak w finale katarskiego mundialu - zaliczył Gonzalo Montiel. Tym razem za pierwszym razem zawiódł (Rui Patricio obronił uderzenie, ale za wcześnie opuścił linię bramkową). Skuteczna okazała się dopiero druga próba. Po ostatnim strzale na murawę wdarli się kibice, co było niechlubnym zwieńczeniem narastającego napięcia między ławkami rezerwowych obu ekip. Prym wśród awanturników wiódł trener Romy, Jose Mourinho. W ubiegłym roku wygrał Ligę Konferencji, teraz musiał przełknąć gorycz porażki w LE. W finale pucharowej rywalizacji na szczeblu międzynarodowym nie poległ nigdy wcześniej.