Zero strzałów, jedno kluczowe podanie, dwa udane dryblingi. Do tego pięć strat. Tyle liczby mówią o występie Mesuta Oezila w środowym finale LE w Baku i z pewnością nie jest to laurka. Najlepiej zarabiający piłkarz Arsenalu - co tydzień inkasuje prawie 400 tys. euro - nie pomógł drużynie w starciu z Chelsea. Zawiedziony trener Unai Emery zdjął go z boiska w 77. minucie. A wprowadzony za niego 19-letni Joe Willock w kwadrans stworzył pod bramką rywali więcej zagrożenia niż znacznie bardziej doświadczony Niemiec. Nic dziwnego, że na Oezila po meczu spłynęła fala krytyki. Niemiec zdenerwował kibiców już samym sposobem, w jaki opuszczał boisko. Jego drużyna przegrywała 1-4, a pomocnik podążył w kierunku linii bocznej niespiesznym spacerkiem. - Ja spuściłbym głowę i zbiegł z boiska. Oezil to cudowny piłkarz z wielką jakością. Ale, jako trener, nie chciałbym widzieć czegoś takiego w mojej drużynie - skomentował zachowanie Niemca w BT Sport Eidur Gudjohnsen, były piłkarz Chelsea. Głosów krytykujących 30-letniego pomocnika jest więcej. Francesc Fabregas, który w przeszłości grał i w Arsenalu, i w Chelsea, zwraca uwagę, że Niemiec najlepiej radził sobie jeszcze w Realu Madryt, gdy miał wokół siebie piłkarzy o większej klasie niż partnerzy z Arsenalu. W Londynie nie potrafi pomóc drużynie w trudnych momentach. - Nie urodził się do bycia liderem - przekonuje Hiszpan. - W Realu prezentował futbol ze światowego topu. Ale jeśli robisz krok w tył - bo czołowa trójka to Real, Barcelona i Bayern - musisz pokazać więcej, bo nie masz wokół siebie tyle jakości. Oezil w środę nie potrafił natchnąć zespołu do zwycięstwa i mógł tylko z zazdrością patrzeć na Edena Hazarda. Przed finałem oczy wszystkich fanów Chelsea były zwrócone na Belga, dla którego miał to być pożegnalny występ w koszulce "The Blues". Skrzydłowy wytrzymał presję, strzelił dwa gole i zanotował asystę. W porównaniu z nim Oezil wypadł bardzo słabo. Trudno uciec od wrażenia, że Niemiec w Arsenalu sprzeciętniał. Jeszcze w czasie gry w Realu niektórzy eksperci widzieli w nim nawet przyszłego zdobywcę Złotej Piłki. Wierzył w to zresztą sam piłkarz. - Jeśli będę wciąż się rozwijał i pozostanę zdrowy, w ciągu kilku lat mogę dostać ją w swoje ręce. Jestem przekonany, że to może się stać - opowiadał wiosną 2015 r. w rozmowie ze "SportBildem". To było już prawie dwa lata po tym, jak niespodziewanie opuścił Madryt i przeniósł się do Anglii. Dziś nikt przy zdrowych zmysłach nie widzi w nim konkurenta dla Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, którzy w ostatnich latach zdominowali plebiscyt. Oezil problemy ze zdrowiem, strzela coraz mniej goli i coraz rzadziej asystuje. Po mistrzostwach świata w Rosji zrezygnował z gry w reprezentacji Niemiec. Po nieudanym turnieju, na którym obrońcy tytułu nie wyszli z grupy, Oezil był jednym z najbardziej krytykowanych piłkarzy. Decyzję uzasadnił "rasizmem" i "brakiem szacunku". Brak występów w kadrze nie przełożył się jednak na lepsze występy w klubie. W ostatnim sezonie Premier League dał zespołowi jedynie pięć bramek i dwa ostatnie podania. Dlatego - co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia - szefowie "Kanonierów" najchętniej pozbyliby się go z klubu. Jest tylko jeden problem. W Europie trudno znaleźć klub, który zaoferuje mu dziś tak wysoką pensję, jak londyńczycy, a jego kontrakt z klubem wygasa dopiero za dwa lata. "SportBild" widzi więc dla Oezila tylko dwa możliwe kierunki transferowe - Katar lub Chiny. Tylko czy nie za wcześnie na sportową emeryturę? Premier League: wyniki, tabela, strzelcyDamian Gołąb