Chelsea awansowała do finału po wyeliminowaniu Eintrachtu Frankfurt. "The Blues" zremisowali pierwszy mecz na wyjeździe 1-1. Takim samym wynikiem zakończyło się drugie spotkanie tych zespołów, więc potrzebna była dogrywka. W niej wynik nie uległ zmianie i o awansie musiały zadecydować rzuty karne, które lepiej wykonywali gracze Chelsea (4-3). Arsenal wyeliminował w półfinale Valencię (7-3 w dwumeczu). - Ta para mogła być zupełnie inna, jednak są dwie drużyny z Anglii. Przede wszystkim chciałbym, żeby wygrała piłka i był to mecz, który będzie się jeszcze długo wspominać. Z drugiej strony, patrząc przez pryzmat Ligi Europy, jest to finał pocieszenia. Mimo to, żeby do niego awansować, trzeba wygrać wiele meczów. Chętnych do wzniesienia trofeum nie brakuje. Za Chelsea przemawia historia, ale nie potrafię wskazać wyraźnego faworyta tego spotkania - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem były reprezentant Polski Grzegorz Mielcarski. Szkoleniowiec Arsenalu Unai Emery stanie w środę przed szansą zdobycia czwartego w karierze trenerskiej tytułu w Lidze Europy. Jako trener Sevilli w latach 2014-2016 wywalczył to trofeum trzy razy z rzędu. Jeśli w meczu z Chelsea poprowadzi Arsenal do zwycięstwa, zostanie najbardziej utytułowanym trenerem w historii rozgrywek oraz ich poprzednika - Pucharu UEFA. Trzy puchary ma na koncie również Giovanni Trapattoni, który dwukrotnie triumfował z Juventusem (1977, 1993) i raz z Interem Mediolan (1991). - Miałem okazję obserwować Emery'ego z bliska. Nie mogłem wtedy uwierzyć, że będzie to trener, który będzie w stanie wygrywać w dłuższej perspektywie. Miałem wówczas wrażenie, że Sevilla to jedyny klub, z którym może osiągać sukcesy. Emery jednak nie jest szkoleniowcem, który zamienia w złoto wszystko, czego dotknie. W jednym bardzo poważnym klubie - Paris Saint-Germain - już mu się nie udało - dodał Mielcarski. Chelsea zajęła trzecie miejsce w angielskiej Premier League i zagra w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Arsenal był piąty i jeśli chce wystąpić w Champions League, to musi wygrać sobotni mecz. - To nie jest tak, że wystarczy zmotywować piłkarzy finansowo i wówczas dany zawodnik będzie biegał szybciej, wyżej skakał i będzie bardziej wydolny. Czasami taka motywacja do niczego dobrego nie prowadzi. Sztuką motywacji jest to, aby ona rzeczywiście zadziałała. Oczywiście świadomość, że piłkarze Arsenalu mogą zagrać w Lidze Mistrzów jeśli wygrają ten finał, jest motywacją. Jednak można się przez to "spalić" psychicznie. Zawodnicy powinni skupić się na swojej formie, a rolą trenera jest dobrania odpowiedniej taktyki - zakończył Grzegorz Mielcarski.