- Dziękuję za miłe powitanie. Dziękuję drużynie, wszystkim pracownikom klubu, świetnym kibicom. To wszystko złożyło się na fantastyczny wynik. Wygraliśmy mecz z zespołem, z którym teoretycznie nie powinniśmy wygrać. Ale to jest piłka. Pierwsze 20 min utrzymywaliśmy długo piłkę, graliśmy dobrze. Później kilka strat i przestaliśmy grać. Na szczęście nic się nie wydarzyło w pierwszej połowie poza golem Mahira. W przerwie szybka analiza, żeby nie dać się zaskoczyć. Dobrym pomysłem było trzech defensywnych pomocników, dobrze to funkcjonowało. Andre ma problemy zdrowotne, opadł z sił. Wszedł Kastrati i dał nam dużo innych rozwiązań. Było do kogo dograć piłkę. Pekhart i Lopes weszli i od razu mieliśmy więcej sytuacji. Czemu oni a nie Muci? Dobrze grają głową, łatwiej było z nimi bronić. Rafa dał dwa świetne podania do Kastratiego po których powinny paść dwa gole. Raz Schmeichel obronił, raz szukał Pekharta, ale gol nie padł. W końcówce rywale mieli dobrą okazję, ale strzelili obok słupka i to my cieszymy się z wygranej. Sześć punktów cieszy, ale nic jeszcze nie gwarantuje. Teraz przed nami mecz ligowy. Później będziemy się zastanawiać, co dalej - na gorąco komentował Michniewicz. Prezent dla trenera Leicester City Brendan Rodgers chwalił trenera Legii, a szkoleniowiec mistrzów Polski odpłacił mu tym samym. - Długo rozmawialiśmy po meczu. Dostał od nas prezent, wyjedzie zadowolony. Sympatyczny człowiek, wielkiej kultury, klasy. To lekcja dla nas, jak przegrywać z godnością. Nie każdy mecz się wygra. Mówię też o sobie, czasem w emocjach źle się zachowuję po porażce. Anglicy to klasa i powinniśmy w tym kierunku podążać. Rodgers zaprasza mnie i Kamila Petrykusa na staż, kiedy będziemy chcieli tylko przyjechać - opowiadał Michniewicz. Trener chwalił Cezarego Misztę. - Pracy mu nie brakowało. Naszą rolą było ograniczyć czyste pozycje, po których rywale mogli oddawać strzały. Cieszę się, że nie straciliśmy gola. Obrońcy pomagali w kluczowych momentach, trochę też było szczęścia. Musimy być pokorni w ocenie Czarka. Dziś go traktuję tak samo, jak po Rakowie. Potencjał i możliwości ma, ale potrzebuje doświadczania. Dzisiaj go wiele nabrał. Ciśnienie było duże, także przez media społeczne. Żeby go rozluźnić przed meczem żartowałem, że kupię mu kolce do biegania, żeby lepiej mu się wychodziło za pole karne - opowiadał Michniewicz. Trener Legii zdradził, że swój zespół musiał motywować inaczej niż przed spotkaniami ligowymi. - Nasi zawodnicy zdążyli się przyzwyczaić, że nic nie zostawiamy przypadkowi. Motywowałem ich inaczej niż, jak bylibyśmy faworytami. Przede wszystkim koncentracja, ale też w drugą stronę. Leicester świetny, ale mamy swoje atuty, jak zrobimy to i tamto, to może nam się uda. W 12-rundowym pojedynku trzeba umieć przyjmować ciosy, ale też je zadawać. Jeden skuteczny zadaliśmy. Takie mecze rozwijają klub, trenera, zawodników. Powiedziałem piłkarzom, żeby zapamiętali ten moment, jak się wygrywa taki mecz. Trzeba dążyć do tego, żeby takie mecze wygrywać, bo zostają w pamięci na całe życie - mówił trener Legii. Legia - Spartak. Michniewicz po meczu: Potrzebujemy czasu Teraz mistrzów Polski czeka ciężki mecz ligowy - z Lechią w Gdańsku. - Wiemy, jaka jest sytuacja w lidze. Ale zauważcie, że lider stracił dziewięć punktów, a my 12. Nie dodajemy sobie oczek za te zaległe, ale nie czuję wcale takiej nerwowości, jak inni. Wszystko poświęciliśmy, żeby grać dzisiaj z Leicester. Nie dało się inaczej. Gdybyśmy postawili na ligę, nie bylibyśmy w tym miejscu. Drużyna się buduje, potrzebujemy czasu. Brakowało też nam szczęścia, ale nie widzę zagrożenia, jeśli chodzi o cały sezon. Będziemy walczyć o mistrza. Jesteśmy w stanie wygrać sześć kolejnych meczów, na wiosnę już tak było. Potrafimy grać, nie ma paniki. Szkoda, że w Gdańsku znowu będziemy osłabieni. Johansson ma bolący mięsień dwugłowy uda. Przy sprintach naciąga mu się ten mięsień. Problemy ma z lewą nogą cały czas, prawą ma całą wytatuowaną i nic mu się nie dzieje. Na lewej nie ma "dziar". Wziąłem długopis i chciałem mu coś narysować na niej na farta. To bardzo dobry, potrzebny piłkarz. Musimy zrobić, żeby nie grał jak konik szachowy tylko w pucharach - martwił się Michniewicz. Trener wygraną zadedykował swoim chorym rodzicom. - Nie byli nawet w stanie oglądać tego meczu - przyznał smutno. Humor trochę poprawiał mu się na myśl o wiośnie z europejskimi pucharami. - Że jest taka szansa, czułem już w Moskwie. Mam świadomość, że Spartak w Neapolu pokazał jaka to wyrównana grupa. Włosi miażdżą w serie A, a tu porażka. Policzymy starty i o 17.30 w niedzielę gramy z Lechią. Czasu jest niewiele. Czasu tak naprawdę nie ma. Mało śpimy jako trenerzy. Wkładamy dużo pracy. Rozgrywamy już 20. albo 21. mecz i piłkarze też to czują. Musimy skracać treningi, czy odprawy, czasu mamy naprawdę bardzo mało. Ale nie potrzebuję go tyle ile inni szkoleniowcy, bo mam bardzo inteligentnych piłkarzy, którzy szybko chłoną wiedzę - podsumował Michniewicz. asz