W poniższym rejestrze uwzględniliśmy mecze zarówno klubowe, jak i reprezentacyjne. Niejednokrotnie bohaterowie wspominanych tu bojów byli na obu gruntach ci sami. Oto 10 niezapomnianych konfrontacji (chronologicznie), które kibiców w Polsce i we Włoszech doprowadzały do euforii lub obłędu. 1. Rok 1970. Górnik Zabrze - AS Roma: Magiczny rzut monetą Historia od początku do końca filmowa, a jednak wydarzyła się naprawdę. Górnik Zabrze awansował do finału nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów w niebywałych okolicznościach. W półfinale trafił na włoską Romę, odprawiając ją z kwitkiem po trzech meczach i dwóch dogrywkach! W Rzymie padł wynik 1-1, w rewanżu po 90 minutach został powtórzony, a po dogrywce było 2-2. Nie obowiązywała wówczas zasada podwójnie liczonych goli na wyjeździe, jeśli zostały zdobyte w dodatkowym czasie gry. O awansie zadecydowało więc trzecie spotkanie - rozegrane na neutralnym terenie w Strasburgu. Tam po 120 minutach mieliśmy rezultat 1-1. O tym, kto zagra w wielkim finale, zadecydował rzut monetą. Szczęście uśmiechnęło się do polskiego zespołu! 22 kwietnia 1970: Górnik Zabrze - AS Roma 1-1 pod dogr. (1-0, 1-1) Bramki: 1-0 Lubański (40.), 1-1 Capello (57. karny) Pierwszy mecz: 1-1 Drugi mecz: 2-2 Awans: Górnik (rzut monetą) 2. Rok 1974. Polska - Włochy: Cichy kurier Gadocha Faza grupowa Weltmeisterschaft ’74. To jedyny nasz triumf nad reprezentacją Włoch odniesiony w meczu o stawkę. Zwycięstwo dały Polakom kapitalne gole Andrzeja Szarmacha (strzał głową z 12 metrów) i Kazimierzy Deyny ("bomba" sprzed pola karnego). Dwie asysty zaliczył Henryk Kasperczak. Wicemistrzowie świata zakończyli tym spotkaniem udział w mundialu. Cieniem na tej historii położył się incydent z Robertem Gadochą w roli głównej. Argentyńczycy - nasi grupowi rywale, których ratowała tylko porażka Italii - mieli wręczyć mu paczkę z pieniędzmi w ramach działań motywacyjnych. "Kurier" nie podzielił się prezentem z kolegami z drużyny, jak wcześniej obiecał - co wyszło na jaw dopiero po latach. Opowiedział o tym w jednym z wywiadów Grzegorz Lato, nie podając nazwiska obdarowanego. Wszystkie poszlaki wskazują jednak na Gadochę. Ten wszystkiemu zaprzeczył. Nie pojawia się jednak publicznie i nie utrzymuje kontaktu z Orłami Górskiego. 23 czerwca 1974: Polska - Włochy 2-1 (2-0) Bramki: 1-0 Szarmach (39.), 2-0 Deyna (45.), Capello 2-1 (86.) 3. Rok 1980. Juventus Turyn - Widzew Łódź: Giganci na kolanach Do starcia doszło w 1/16 finału Pucharu UEFA (poprzednik Ligi Europy). W konfrontacji z naszpikowaną gwiazdami ekipą Giovanniego Trapattoniego widzewiacy skazywani byli na pożarcie. Pierwszy mecz, rozgrywany przy 40-tysięcznej widowni na obiekcie ŁKS-u, wygrali jednak 3-1. To ostatni triumf polskiego zespołu nad Juventusem. W rewanżu padł taki sam rezultat, tyle że na korzyść turyńczyków. Sędzia faworyzował gospodarzy - nie uznał łodzianom prawidłowo zdobytej bramki i nie zauważył faulu Geatano Scirei we własnej "szesnastce" na Zbigniewie Bońku. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia i do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Widzew wygrał je 4-1. Dwa pierwsze strzały gospodarzy obronił Józef Młynarczyk. Łodzianie nie pomylili się ani razu, a decydującą "jedenastkę" wykorzystał Boniek. Z rozgrywek odpadła drużyna oparta na zawodnikach, którzy niespełna dwa lata później sięgnęli po tytuł mistrza świata! 5 listopada 1980: Juventus Turyn - Widzew Łódź 3-1 po dogr. (1-0, 3-1); karne 1-4. Bramki: 1-0 Tardelli (38.), 2-0 Furino (46.), 2-1 Pięta (58.), 3-1 Brady (60.) Rzuty karne: 0-1 Tłokiński, 0-1 Causio (broni Młynarczyk), 0-2 Grębosz, 0-2 Cabrini (broni Młynarczyk), 0-3 Smolarek, 1-3 Brady, 1-4 Boniek. Pierwszy mecz: 1-3. Awans: Widzew 4. Rok 1982. Polska - Włochy: Niepowetowana absencja Bońka Półfinał mundialu rozgrywanego w Hiszpanii. W fazie grupowej zremisowaliśmy z tymi samymi Włochami 0-0. W boju o finał przyszło nam jednak zagrać bez lidera zespołu, Zbigniewa Bońka, którego czekała kartkowa pauza. Bez niego nie potrafiliśmy zatrzymać późniejszych mistrzów świata. Dwukrotnie Józefa Młynarczyka pokonał Paolo Rossi, w końcowym rozrachunku król strzelców turnieju. Za oba stracone gole winę ponosi Paweł Janas. Niewiele zmienia fakt, że dwa razy nie upilnował snajpera, który trzy dni wcześniej popisał się hat-trickiem w meczu z Brazylią. Awans do ścisłego finału MŚ miał być historycznym sukcesem "Biało-Czerwonych. Skończyło się na marzeniach. Do dzisiaj nie udało nam się choćby zbliżyć do strefy medalowej. 8 lipca 1982: Polska - Włochy 0-2 (0-1) Bramki: 0-1 Rossi (22.), 0-2 Rossi (73.). 5. Rok 1983. Widzew Łódź - Juventus Turyn: Butelką w głowę Holendra Tym razem obie ekipy spotkały się w półfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. Boniek był już zawodnikiem "Juve". Widzew stracił swego lidera, ale zachował niezłomny charakter. To jednak nie wystarczyło na awans. Pierwszy mecz, rozegrany w Turynie, gospodarze wygrali 2-0. Przy drugiej bramce spory udział miał właśnie Boniek. Po golu nie krył szczerej radości, nie siląc się na sentymenty. Mimo to w rewanżu przez łódzką publiczność przyjęty został bardzo ciepło. "Zibi wróć, czeka Łódź!" - skandowano na trybunach. Juventus znów strzelił dwa gole. Gospodarze odpowiedzieli tym samym, ale do finału awansowali "Bianconeri". Przez moment wydawało się, że mecz zostanie przerwany i zakończy się skandalem. Holenderski sędzia liniowy Wil de Vrieze, w pewnym momencie uderzony rzuconą z trybun butelką w głowę, padł zakrwawiony na murawę. Po opatrzeniu rannego i konsultacjach z przedstawicielami obu drużyn spotkanie ostatecznie dokończono. Był to ostatni występ polskiego zespołu na tak wysokim szczeblu najważniejszego z europejskich pucharów. 20 kwietnia 1983: Widzew Łódź - Juventus Turyn 2-2 (0-1) Bramki: 0-1 Rossi (32.), 1-1 Surlit (54.), 2-1 Surlit (79.), 2-2 Platini (82.) 6. Rok 1985. Polska - Włochy: Mistrzowie świata u stóp Jedno z czterech zwycięstw "Biało-Czerwonych" nad panującym mistrzem świata. Na rozkładzie mamy również reprezentację Brazylii (1974), Argentyny (1981) i Niemiec (2014). Na Stadionie Śląskim włoskich czempionów znakomitym uderzeniem zza pola karnego zaskoczył Dariusz Dziekanowski, w zgodnej opinii ekspertów największy talent polskiej piłki, który nie doczekał się pełnego rozkwitu. To był bodaj jego najlepszy występ w narodowych barwach. W ekipie Italii zagrało siedmiu mistrzów globu z 1982 roku. Porażkę tłumaczyli trudnymi warunkami atmosferycznymi, jakie panowały w Chorzowie. Mecz rozgrywano 16 listopada, przed pierwszym gwizdkiem spadł śnieg. Polscy piłkarze na aurę nie narzekali. Triumfem uczcili 50. spotkanie kadry rozgrywane pod selekcjonerską batutą Antoniego Piechniczka. 16 listopada 1985: Polska - Włochy 1-0 (1-0) Bramka: Dziekanowski (6.) 7. Rok 1991. Legia Warszawa - Sampdoria Genua: "Kowal" wchodzi na salony Do niezapomnianej konfrontacji tych drużyn doszło w ćwierćfinale PZP. W Warszawie gospodarze wygrali 1-0 po bramce Dariusza Czykiera. W rewanżu światu przedstawił się 18-letni Wojciech Kowalczyk, który w pierwszym zespole z Łazienkowskiej grał od ledwie czterech miesięcy i nosił jeszcze torbę ze sprzętem. W Geniu zdobył dwie bramki, co w końcowym efekcie (2-2) dało polskiej drużynie sensacyjny awans do kolejnej fazy rozgrywek. Legia, która w lidze lewitowała nad strefą spadkową, wyrzuciła za pucharową burtę ekipę broniącą głównego trofeum i finiszującą po tytuł mistrza Włoch. W końcówce spotkania - już przy stanie remisowym, gdy ważyły się losy dwumeczu - czerwoną kartką ukarany został bramkarz Maciej Szczęsny. Była to kara za próbę wymierzenia bokserskiego ciosu w twarz Roberto Manciniego, obecnego selekcjonera reprezentacji Italii. Legia wykorzystała wcześniej limit zmian, więc między słupkami stanąć musiał gracz z pola. Rękawice założył na ostatnie minuty Marek Jóźwiak i nie pozwolił się pokonać! 20 marca 1991: Sampdoria Genua - Legia Warszawa 2-2 (0-1) Bramki: 0-1 Kowalczyk (19.), 0-2 Kowalczyk (53.), 1-2 Mancini (68.), 2-2 Vialli (88.) Pierwszy mecz: 0-1 Awans: Legia 8. Rok 2002. Wisła Kraków - AC Parma: Trzy skalpy "Żurawia" Los skojarzył oba kluby w II rundzie Pucharu UEFA. Wyjazdową potyczkę Wisła przegrała 1-2 (gol Macieja Żurawskiego), co nie stawiało jej w korzystnej sytuacji przed rewanżem, ale i nie odbierało szans na awans. W Krakowie nikt nie spodziewał się koncertu gry "Białej Gwiazdy", liczono bardziej na heroiczny zryw. Tymczasem wiślacy rozegrali na swoim obiekcie jedno z najbardziej pamiętnych spotkań w "nowożytnej" historii klubu. Początkowo nic na to nie wskazywało, bo już po sześciu minutach prowadzenie objęła Parma. Po golach w drugiej połowie Kamila Kosowskiego i Żurawskiego gospodarze doprowadzili jednak do dogrywki, a w niej dobili rywala dwoma kolejnymi bramkami. Do siatki najpierw jeszcze raz trafił "Żuraw", potem wynik spotkania ustalił wprowadzony z ławki Daniel Dubicki. O momentami miażdżącej przewadze krakowian świadczy statystyka strzałów cennych: 14-4! 14 listopada 2002: Wisła Kraków - AC Parma 4-1 po dogr. (0-1, 2-1) Bramki: 0-1 Adriano (6.), 1-1 Kosowski (71.), 2-1 Żurawski (80.), 3-1 Żurawski (94.), 4-1 Dubicki (107.) 9. Rok 2003. Polska - Włochy: Bramkowa premiera "Azzurich" Pierwsza konfrontacja polsko-włoska w bieżącym stuleciu. Wicemistrzowie Europy podejmowani byli przez zespół, który w fatalnym stylu poległ w kwalifikacjach Euro 2004. Po raz pierwszy i jak na razie jedyny strzeliliśmy reprezentacji Włoch trzy gole. Honorowe trafienie dla pokonanych zaliczył debiutujący w drużynie narodowej Antonio Cassano. Kronikarze skrzętnie odnotowali, że była to pierwsza bramka Italii zdobyta na polskiej ziemi. Meczem rozegranym na stadionie Legii reprezentacyjny rozdział kariery zakończył 36-letni Jacek Zieliński. Był to jego występ numer 60, co zapewniło mu miejsce w Klubie Wybitnego Reprezentanta. 12 listopada 2003: Polska - Włochy 3-1 (2-1) Bramki: 1-0 J. Bąk (6.), 2-0 Kłos (18.), 2-1 Cassano (19.), 3-1 Krzynówek (84.) 10. Rok 2010. Juventus Turyn - Lech Poznań: Show życia Rudnevsa To była 1. kolejka fazy grupowej Ligi Europy. O faworyta tego meczu nie wypadało pytać. Juventus miał rozgromić kopciuszka z Polski, a tymczasem już na starcie stracił - jak się miało okazać - bezcenne punkty. Bohaterem wieczoru został Artjoms Rudnevs, autor hat-tricka. Potrzebował pół godziny, by dać Lechowi dwubramkowe prowadzenie, a w samej końcówce zaliczył trafienie na wagę remisu. Łotysz, sprowadzony do Poznania w miejsce Roberta Lewandowskiego, strzelił turyńczykom gola również przy Bułgarskiej. Tym samym zapewnił swojej drużynie awans do fazy pucharowej, a utytułowanego rywala wyeliminował z rozgrywek. "Kolejorz" pozostaje jedyną polską drużyną, która zremisowała z Juventusem na jego terenie i jedyną, której w konfrontacji z nim udało się zdobyć trzy bramki w jednym spotkaniu. 16 września 2010: Juventus Turyn - Lech Poznań 3-3 (1-2) Bramki: 0-1 Rudnevs (14. karny), 0-2 Rudnevs (30.), 1-2 Chiellini (45+1.), 2-2 Chiellini (50.), 3-2 Del Piero (68.), 3-3 Rudnevs (90+2.) UKi Liga Europy - wyniki, tabele, strzelcy, terminarz