Mimo porażki w pierwszym spotkaniu w Tallinnie 0-1, wszyscy w Poznaniu byli pewni awansu do kolejnej rundy. Trener Mariusz Rumak zapewniał, że jego zespół wygra co najmniej dwoma bramkami, a jeśli przydarzy się błąd w obronie, to będzie po prostu 3-1. Historia występów Lecha w rozgrywkach pucharowych, odkąd trenerem "Kolejorza" jest Rumak, mówiła jednak coś innego. Jeszcze nigdy w Lidze Europejskiej czy Pucharze Polski Lechowi nie udało się awansować, gdy przegrał pierwsze starcie. W końcu poznaniacy zakończyli jednak tę złą serię. Lechici rzucili się na rywali niczym wygłodniałe wilki na wystraszone stado zajęcy. Już w 67. sekundzie bramkarz Vitali Teles musiał interweniować po strzale Voja Ubiparipa. "Kolejorz" wywalczył rzut rożny, a po nim uderzał Darko Jevtić - niecelnie. Estończycy w ogóle nie myśleli o ataku. Całym zespołem bronili się na własnej połowie, przeszkadzali Lechowi 35 metrów przed swoją bramką. Lechici szukali miejsca do strzałów z dystansu, ale było o to trudno. Dokładności brakowało w akcjach oskrzydlających, szczególnie prawa stroną. Szansą były za to stałe fragmenty. Po rzucie rożnym bliski zdobycia gola był w 7. minucie Tomasz Kędziora, później niecelnie "główkował" Ubiparip. Początkowy zapał szybko jednak minął, a być może Estończycy ochłonęli trochę po pierwszym wrażeniu gry przy 20 tysiącach kibiców na dużym stadionie. Ich mecze ligowe ogląda bowiem około dwustu widzów. Nie znaczy to, że wicemistrz Estonii nagle zaczął konstruować akcje ofensywne - nic z tego. Jasmin Burić po raz pierwszy miał piłkę przy nodze w 26. minucie, gdy rywale wybili ją z własnego pola karnego. Goście się jednak mądrze bronili i Teles nie miał za wiele pracy. Lech powolutku kruszył ten estoński mur, aż w końcu wyciągnął z niego wielką cegłę. W 33. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Gergoe Lovrencsics, a Tomasz Kędziora potwierdził, że przy stałych fragmentach ma niezwykły dar uciekania pilnującym go graczom. Prawy obrońca Lecha świetnie znalazł się w polu karnym i strzałem głową wyrównał bilans dwumeczu. Większej radości Lecha jednak nie było - gospodarze szybko zabrali pikę i zanieśli ją na środek boiska. Lechowi spieszyło się, bo nie chciał czekać na dogrywkę czy rzuty karne. Mniej pewny niż w pierwszym spotkaniu był bramkarz Teles - m.in. w 28. minucie wypuścił piłkę na rzut rożny po dość słabym strzale Ubiparipa. W 43. minucie Serb kopnął zza pola karnego raz jeszcze, tym razem mocniej. Teles odbił piłkę, ale źle - zamiast w bok, to przed siebie. Na taki błąd czekał Kasper Haemaelaeinen - Fin z bliska wbił drugiego gola. Lecha wynik 2-0 już satysfakcjonował. Nawet chyba za bardzo, bo zamiast kontynuować ofensywną grę, przy której rywale nie mieli nic do powiedzenia, cofnął się na swoją połowę. Niepotrzebnie, bo jeden błąd, jedna przypadkowa akcja mogła odmienić losy tej rywalizacji. Poznaniacy stwarzali sobie kolejne okazje bramkowe, ale Ubiparip i Hamalainen się mylili, zaś Dawid Kownacki w 75. minucie z bliska trafił w Telesa. Piękną asystę mógł zaliczyć wprowadzony chwilę wcześniej Muhamed Keita, który zmienił zmęczonego i coraz częściej mylącego się Szymona Pawłowskiego. W samej końcówce Estończycy zaatakowali już całym zespołem. Choć często wrzucali piłkę w pole karne Lecha, to Burić mógł być dość spokojny. Strzałów na jego bramkę nie było prawie w ogóle, a w miarę groźny tylko jeden - Japończyka Wakuiego z 58. minuty. W doliczonym czasie "Kolejorz" skontrował, Kownacki minął bramkarza Telesa i strzelił na 3-0 do pustej bramki. Lech awansował do trzeciej rundy i tylko szkoda, że w pierwszym spotkaniu stracił w głupi sposób punkty do rankingu UEFA. Rywalem "Kolejorza" w trzeciej rundzie kwalifikacji będzie Stjarnan Gardabaer z Islandii, który po dogrywce pokonał na własnym boisku Motherwell FC 3-2. W regulaminowym czasie gry, tak jak w pierwszym meczu w Szkocji, był remis 2-2. Kliknij i dowiedz się więcej! Mecze Lecha ze Stjarnan odbędą się 31 lipca i 7 sierpnia. Gospodarzem pierwszego spotkania będzie drużyna z Islandii. Mariusz Rumak, trener Lecha: - Jeżeli ktoś nie widział naszego meczu w Estonii, to powiem, że był bardzo podobny do dzisiejszego. Wtedy rywale też nie stworzyli sytuacji. Cieszą dzisiejsze gole, szczególnie Tomka Kędziory, bo jeszcze wczoraj takie rozwiązanie ćwiczyliśmy. A jak coś wychodzi, to trzeba się z tego cieszyć. Wynik 2-0 był bardzo niebezpieczny, mówiłem, że musimy szukać trzeciego gola. Długo on nie mógł paść, ale w końcu na szczęście się znalazł. Z nadzieją czekamy na przyszłość i radośni jedziemy do Zabrza. Zagraliśmy dwa dobre mecze, strzeliliśmy siedem goli, nie straciliśmy żadnego. Na kogo wolałbym trafić? Na meczu na Islandii jest dwóch moich ludzi, jeden obserwuje Szkotów, drugi Islandczyków. Jeśli chodzi o odległość i boisko, to trudniej grać w Islandii. Za Szkotami przemawia kultura gry, wielka tradycja i kluby, dobrzy piłkarze. Chyba Szkoci lepiej potrafią grać w piłkę.Igor Prins, trener Nomme: - Gratuluję waszemu zespołowi, mam nadzieję, że wynik jest taki, jak chcieliście. Życzę, byście osiągnęli swój cel. W pierwszej połowie dużo graliśmy bez piłki. Przykro mi za drugą bramkę, ona zepsuła nam humory. Po przerwie nasza gra była dobra, ale nie było możliwości zmiany wyniku. Wpuściłem wysokiego napastnika, ale on też nie mógł nic zrobić. Andrzej Grupa Lech Poznań - Nomme Kalju 3-0 (2-0) Bramki: 1-0 Kędziora (33.), 2-0 Haemaelaeinen (43.), 3-0 Kownacki (90.+3) Lech: Burić - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez - Lovrencsics, Trałka, Jevtić ZK, Haemaelaeinen (68. Kownacki), Pawłowski (74. Keita) - Ubiparip (85. Teodorczyk). Nomme: Teles - Purg (46. Ansalu), Barengrub, Rodrigues, Kallaste - Mool, M'bu Alidor, Wakui, Kirss (68. Jewdokimow), Quintieri - Nunes (75. Ahjupera). Sędziował Sebastian Coltescu (Rumunia). Widzów: 20 263. Zobacz wyniki 2. rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej