Trener Lecha Jacek Zieliński jest bardzo wrażliwy na krytykę. Ciągle i wciąż coś wypomina poznańskim dziennikarzom. Pytanie tylko, za co miał być wcześniej chwalony? Za dwumecz z Interem Baku? Za rywalizację ze Spartą Praga? Za Superpuchar Polski z Jagiellonią Białystok? A może za dwa pierwsze mecze ligowe? W tych siedmiu spotkaniach mistrz Polski strzelił tylko dwa gole. Zamiast o Ligę Mistrzów przyszło się bić o Ligę Europejską... I Zieliński w pierwszym z dwóch meczów z Dnipro Dnipropetrowsk nie stracił głowy. Postawił, w zasadzie z konieczności, na dotychczas drugoplanowych piłkarzy. I ci zagrali, że hej! Na prawej stronie obrony szalał Marcin Kikut, w środku defensywy dał radę Ivan Djurdević, na lewej stronie bloku obronnego imponował Panamczyk Luis Henriquez. Na prawym skrzydle pokazał się Jacek Kiełb, po Sławomirze Peszce kolejny mój faworyt z polskiej ligi, który pokazuje, że warto stawiać na zawodników naszego chowu. Kapitalnie w środku pola, po kontuzji, zagrał Tomasz Bandrowski. Wreszcie chciało się grać przynajmniej przez godzinę Bośniakowi Semirowi Stiliciowi. Swoje zrobił Joel Tshibamba z Konga, który o tym że zagra, dowiedział się kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem - po tym, jak kontuzję zgłosił Artur Wichniarek. Piłkarzem meczu był grający na środku obrony - a praktycznie wszędzie - Kolumbijczyk Manuel Arboleda (ach to serducho do walki!), kapitalnie kilka razy interweniował Bośniak Jasmin Burić, przyzwoite zawody rozegrał Serb Dmitrije Injać (szkoda tylko kartki, która eliminuje z rewanżu). Praktycznie jednym, który irytował był Białorusin Siergiej Kriwiec... Po wygranej z Dnipro, przyszedł ligowy triumf w Cracovią i to w rozmiarach 5-0. Życie jest piękne w Poznaniu w tych dniach. Szczególnie, że już dziś widać, iż Łotysz Artjoms Rudnevs - napiszę językiem piłkarskim - "ma dar łowienia goli". Coś, czego nie da się nauczyć. Z tym trzeba się urodzić! Dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk z uśmiechem na ustach mówi: "Takiego specjalisty od strzałów głową w polskiej lidze nie było od czasów Szarmacha". Coś w tym jest, chłop ma dryg do takich bramek, a przy normalnej dyspozycji takich piłkarzy jak Peszko, Stilić, Kiełb, czy Kriwiec, może być kandydatem do korony króla strzelców polskiej ligi już w pierwszym sezonie w barwach "Kolejorza". Jeszcze słowo o Kiełbie. Na dziś w Ekstraklasie zagrał trzydzieści kilka razy. Tak naprawdę błysnął w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, co zaowocowało transferem do Lecha. Kolega mi mówi: "On ma 23 lata". Sprawdzam w "Skarbie Kibica" "Przeglądu Sportowego" - 22, jakby nie liczyć. Urodził się w styczniu 1988 roku. Każdy taki piłkarz w Polsce mnie cieszy. Nie mamy nastolatków, którzy grają "profesorów" w swoim pierwszym sezonie. Tacy rodzą się w Hiszpanii, Francji, a ostatnio w Niemczech. Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie pojawiają się Lewandowski, Peszko, Kiełb, czy teraz 23-letni Adrian Mierzejewski, który - to widać gołym okiem - będzie ważnym kadrowiczem na lata. W czwartek odpowiedź na zasadnicze pytanie - będzie polski klub we wrześniu w pucharach, czy znowu czeka nas sezon europejskiej "smuty"... Na miejscu trenera Zielińskiego jako ostatnie zdanie czwartkowej odprawy zacytowałbym trenera rywali, Wołodymyra Bezsonowa: "Sytuacje stworzone przez nas w drugiej połowie utwierdziły mnie w przekonaniu, że jesteśmy w stanie ograć Lecha w rewanżu i ostatecznie nie powinniśmy mieć problemów z awansem". Chryste, tak to nawet Franz Smuda się nie wypowiada... Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia Czytaj również: Lech broni niewielkiej zaliczki, pora na rewanże w walce o Ligę Europejską