Sevilla, z sześcioma triumfami, to najbardziej utytułowana drużyna w historii Ligi Europy i poprzednika - Pucharu UEFA. Wicelider La Liga mierzył się z West Ham United, szóstym zespołem Premier League, którego bramkarzem jest Łukasz Fabiański. Ivan Rakitić wypadł, El Haddadi zaczął obiecująco... Polak w pucharach jest zwykle rezerwowym i taka sama decyzja trenera Davida Moyesa zapadła w czwartkowy wieczór. Między słupkami zespołu z Londynu stanął zmiennik "Fabiana", Francuz Alphonse Areola. Tuż przed meczem kibice "czerwono-białych" musieli przełknąć gorzką pigułkę. Okazało się, że anonsowany w pierwszym składzie Ivan Rakitić usiądzie tylko na ławce. Przykrość była tym większa, że właśnie w czwartek słynny pomocnik obchodził 34. urodziny i sam nie mógł sobie sprawić prezentu. Jak się później okazało, powodem był odniesiony na rozgrzewce uraz. W "jedenastce" Chorwata zastąpił Munir El Haddadi. Już w pierwszych pięciu minutach oglądaliśmy akcje obu zespołów. Lepiej zaczęli gospodarze, dwukrotnie zmuszając Areolę do interwencji, w tym raz w niezłej sytuacji znalazł się El Haddadi. Po chwili Antonio postraszył bramkarza Sevilli, ale trafił tylko w boczną siatkę. Lewandowski znowu strzela w LM - zobacz bramki! W 11. minucie wszyscy widzowie już praktycznie widzieli piłkę w siatce. Gracze West Hamu bardzo sprytnie rozegrali rzut wolny, piłka trafiła do Nikoli Vlaszicia, który z najbliższej odległości zachował się fatalnie. Z kilku metrów, mając przed sobą tylko Bono, Chorwat skierował piłkę głową wprost w bramkarza Sevilli. Trzy minuty później gości mógł skarcić Oliver Torres, świetnie ustawił się w polu karnym do dośrodkowania, ale uderzył z pierwszej piłki tyleż potężnie, co niecelnie. Przez następnych kilkanaście minut nie oglądaliśmy dobrych okazji bramkowych, ale to nie oznaczało, że mecz nie był interesujący. Wytrawni kibice mogli delektować się zmysłem taktycznym obu trenerów, a piłkarze ustawieniem i rozczytywaniem swoich zamiarów po prostu się szachowali. W końcu serca kibiców obu zespołów znów mocniej zabiły. Najpierw dobrą piłkę w polu karnym popsuł El Haddadi niedokładnym strzałem, następnie En Nesyri wygrał walkę o piłkę, lecz jego strzał głową był za słaby, aby zaskoczył Areolę. W odpowiedzi z dystansu huknął jak z armaty Vlaszić, ale piłka poszybowała obok słupka. Tuż po zmianie stron apetyt na gola miał Tomas Soucek, ale z mocnym uderzeniem Czecha poradził sobie Bono. Munir El Haddadi bohaterem. Jeden gol na wagę zwycięstwa W 57. min znów dobrze w pojedynku o górną piłkę odnalazł się w polu karnym En Nesyri. Problem w tym, że strzał Marokańczyka nie tylko został skierowany w środek bramki, ale w dodatku był bardzo anemiczny. Chwilę później stadion Estadio Ramón Sánchez Pizjuán oszalał z radości. Gospodarze objęli prowadzenie, a strzelcem gola był ten, który w ostatniej chwili zastąpił w "11" Rakiticia, czyli El Haddadi. Jednocześnie wielki błąd popełniła cała defensywa West Hamu, która odpuściła krycie tego zawodnika. A że piłka spadła na nogę Marokańczyka, to nie miał on żadnego problemu, by uderzeniem po długim rogu nie dać szans Areoli. Chrapkę na podwyższenie prowadzenia miał Lucas Ocampos. Argentyńczyk otrzymał dobre prostopadłe podanie, mógł strzelać już w pierwszym tempie, ale i tak popisał się chytrym uderzeniem. Zabrakło jednak precyzji i piłka nie wślizgnęła się przy dalszym słupku. W 85. minucie pomocnik też wziął ciężar wykończenia akcji na siebie, ale mocnym uderzeniem z dość dużego kąta nie skierował piłki w światło bramki. Ocampos zdążył za to poważnie podpaść trenerowi Julenowi Lopeteguiemu. Otóż w ostatnich sekundach, przez głupotę, złapał żółtą kartkę, która wyklucza go z kolejnego spotkania. Taka wiadomość, w obliczu licznych absencji w ekipie z Hiszpanii, jest tym większym ciosem. Tak nikła zaliczka Sevilii sprawia, że rewanż na Stadionie Olimpijskim w Londynie zapowiada się pasjonująco, a "Młoty" nie stoją na straconej pozycji. Sevilla FC - West Ham United 1-0 (0-0) Bramka: El Haddadi (60.)