Była 8. minuta meczu przy Łazienkowskiej w Warszawie. Na mocny strzał w polu karnym, z pierwszej piłki, zdecydował się Davy Klaassen. Początkowo, ze zwykłych powtórek telewizyjnych, trudno było rozsądzić, czy interwencja Arkadiusza Malarza była prawidłowa. Bramkarz Legii nakrył ciałem futbolówkę i uniemożliwił właściwą ocenę sytuacji zwłaszcza sędziego zabramkowemu. Arbiter główny David Fernandez Borbalan też pozostał niewzruszony, a Klaassen nawet specjalnie nie protestował. Jak powiedział po spotkaniu, w pełni zaufał sędziemu, który dosłownie z kilku metrów oceniał sytuację. Dopiero technologia goal-line unaoczniła, że piłka całym swoim obwodem przekroczyła linię bramkową. W tej sytuacji nie może dziwić, że w mediach holenderskich nastąpiło poruszenie, bo zdobyta na wyjeździe bramka mogła mieć kapitalne znaczenie w kontekście rewanżu w Amsterdamie. Dziennik "De Telegraaf" bezkompromisowo tytułuje swoją relację: "Trudne zadanie przed okradzionym Ajaksem". W tekście dziennikarz wyjaśnia, na czym polegała kontrowersja i podkreśla, że zespół trenera Petera Bosza może czuć rozczarowanie. "Sędzia nie uznał prawidłowego gola. Piłkarze mogą czuć niedosyt" - czytamy. Doświadczonemu sędziemu Davidowi Fernandezowi Borbalanowi z Hiszpanii oberwało się także w serwisie ad.nl. Sprawozdanie rozpoczęto słowami: "Błąd arbitra zabrał zwycięstwo Ajaksowi". Błędem arbitra "zagrał" także magazyn "Voetbal International", podkreślając, że w zaistniałej sytuacji, bez bramkowej zaliczki wywiezionej z Warszawy, wynik dwumeczu pozostaje sprawą otwartą. Artykuł został opatrzony nagłówkiem: "Trudne zadanie przed Ajaksem po wpadce sędziego". AG