PAP: Po zwycięstwie 3-0 w pierwszym meczu z Fiorentiną czujecie, że finał Ligi Europejskiej jest dla was na wyciągnięcie ręki? Grzegorz Krychowiak: - Przede wszystkim nie zapominamy o rozgrywkach ligowych. Naszym celem jest czwarte miejsce w Primera Division. Niestety, przez niedzielny remis z Celtą Vigo 1-1 nie wykorzystaliśmy szansy na zmniejszenie straty do Valencii. Jednak do ostatniego meczu będziemy się bić o czwartą lokatę. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że mało nas dzieli od finału w Warszawie i w rewanżu nie możemy sobie pozwolić na błąd. Dlatego na boisku we Florencji musimy być skoncentrowani i bardzo skuteczni w defensywie i ofensywie. Na dwie kolejki przed końcem ligowych rozgrywek Sevilla traci do czwartej Valencii trzy punkty. Wydaje się, że łatwiej będzie zakwalifikować się do Ligi Mistrzów wygrywając Ligę Europejską. - Oczywiście, że tak. Jeżeli jednak mamy cień szansy na zajęcie czwartego miejsca, to będziemy o nie walczyć. Czwarte miejsce i zwycięstwo w Lidze Europejskiej byłoby wspaniałym zwieńczeniem sezonu. Świętowaliście zwycięstwo nad Fiorentiną w pierwszym meczu? - Nie było na to czasu, bo już w niedzielę rozgrywaliśmy mecz ligowy z Celtą Vigo. Najważniejsze, że w pierwszym meczu z włoskim zespołem nie straciliśmy bramki. Wszyscy widzą nas już w finale w Warszawie. Jednak zdajemy sobie sprawę, że rewanż też będzie ciężki. W zespole Fiorentiny widziałem bowiem ogromny potencjał. Zwłaszcza w ofensywie to drużyna, która może nam zagrozić. Dlatego musimy być skoncentrowani w stu procentach. Nie ma mowy, abyśmy myśleli już o finale w Warszawie, bo to może nas zgubić. Fiorentina stworzyła kilka groźnych sytuacji bramkowych, ale raziła brakiem skuteczności. - To prawda. W pierwszej połowie nasi rywale mieli dwie dogodne okazje na zdobycie bramki, ale nie potrafili ich wykorzystać. A to klucz do osiągania dobrych wyników, bo jeżeli nie wykorzystuje się tego typu sytuacji, to później traci się gole. My z kolei byliśmy przeciwieństwem, bo zagraliśmy bardzo skutecznie, dzięki czemu strzeliliśmy trzy bramki. Ten wynik odebrany był jako pewne zaskoczenie. - W drugiej połowie - po zdobyciu drugiej bramki, czuliśmy, że jest możliwość strzelenia trzeciego gola i uzyskania bardzo korzystnego wyniku w perspektywie rewanżu. Dlatego stwarzaliśmy wiele sytuacji i dążyliśmy do tego celu. Ważne, że byliśmy skuteczni. Zwłaszcza druga połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra. W pierwszym meczu dwie bramki i asystę zaliczył grający na prawej obronie Aleix Vidal. - Grał na tej pozycji, ale to bardzo ofensywny gracz. Często bierze udział w naszych atakach. To była część naszej taktyki w pierwszym meczu, aby Vidal wchodził z głębi pola i grał bardzo ofensywnie. W tym spotkaniu potwierdził swoją klasę. Jak grało się panu w masce chroniącej złamany nos? - To nie jest dla mnie nowa sytuacja, ponieważ w podobnej masce grałem przed rokiem w barwach Stade Reims. Teraz mam nową. Nie miałem problemów z graniem w tej masce. Dobrze się w niej czułem i nie miało to wpływu na moją postawę. Będę w niej występował do końca sezonu. Jest końcówka sezonu, a zespół Sevilli imponuje świetnym przygotowaniem fizycznym. Trener Unai Emery przykłada do tego elementu dużą wagę? - Fizycznie czujemy się bardzo dobrze. Trener zawsze powtarza nam, że podstawą jest wybieganie meczu. Oczywiście to nie gwarantuje osiągnięcia dobrego wyniku. Jednak daje potężne podstawy do wygrania meczu. Jeżeli dużo się biega, to łatwiej jest stworzyć podbramkową sytuację. To pomaga również w defensywie. Trener często mówi mi po poszczególnych meczach, że zabrakło mi 500 przebiegniętych metrów w całkowitym rozrachunku. Ten wynik przekłada się na poszczególne sytuacje, gdzie zabrakło kilku metrów w lewo lub w prawo, aby skutecznie interweniować. To ostatecznie decyduje o bilansie przebiegniętych kilometrów. Żeby w obecnym futbolu osiągać korzystne wyniki, to każdy mecz trzeba wybiegać i wywalczyć. Jest pan doceniany przez hiszpańskie media i miejscowych kibiców. Czuje się pan liderem zespołu? - Czy to w Sevilli, czy w reprezentacji Polski, po pierwszym gwizdku jest 11, a nawet 18 liderów. Każdy powinien czuć się bardzo ważny i mieć wpływ na drużynę. Ważni są również ci, którzy siedzą na ławce rezerwowych. Przykładem może być Kevin Gameiro, który w meczu z Fiorentiną chwilę po wejściu na boisko strzelił bramkę. To świadczy o tym, że zespół nie składa się tylko z 11 zawodników. Odnośnie kontaktu z kibicami, to nie ukrywam, że w Sewilli są oni wspaniali. Atmosfera na meczach jest fantastyczna. Dlatego kontakt z fanami jest dla mnie bardzo ważny. Rozmawiał Marcin Cholewiński