Awans ukraińskiego zespołu do finału LE to jedna z większych sensacji ostatnich lat w światowym futbolu. Zwłaszcza wyeliminowanie w półfinale włoskiego Napoli (1-1, 1-0). - Czy latem ubiegłego roku w to wierzyłem? Szczerze mówiąc, nie planowaliśmy od samego początku gry w finale, ale często jest tak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedy zakończyliśmy rywalizację z Olympiakosem Pireus (w 1/16 finału LE - PAP), zaczęliśmy myśleć o tym, że dotrzemy daleko. Może jeszcze nie do finału, ale przynajmniej do półfinału - przyznał Markiewicz podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie. Szkoleniowiec Dnipro zdaje sobie sprawę z klasy rywala. Sevilla w poprzednim sezonie triumfowała w LE. - Ten zespół świetnie atakuje, ma bardzo dobrych piłkarzy, którzy są w stanie stworzyć wiele sytuacji. To trochę powoduje u nas ból głowy, ale obrona Dnipro - przynajmniej do dzisiaj - grała na bardzo wysokim poziomie. Musimy w środę zneutralizować napastników Sevilli - zaznaczył Markiewicz. Co ciekawe, trener Dnipro jest na co dzień wielkim fanem... hiszpańskiego futbolu. - To prawda, zresztą chyba na całym świecie jest mnóstwo takich osób jak jak. Podoba mi się styl gry hiszpańskich drużyn i sposób, w jaki tamci piłkarze ze sobą współpracują. Jeśli mam porównać Sevillę do naszych rywali w Lidze Europejskiej, to chyba jest podobna do Napoli. W obu klubach pracują trenerzy z Hiszpanii i oba prezentują podobny styl - przyznał. Na pytanie, czy w środę odbędzie się mecz jego życia, odparł: - Nie kończę kariery. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele meczów. Początek finału LE na Stadionie Narodowym w Warszawie o godz. 20.45.