Finaliści pierwszej edycji Ligi Europejskiej nigdy wcześniej nie grali ze sobą. Dla Fulham awans do finału jest największym sukcesem w 131-letniej historii klubu. Atletico Madryt w finale Pucharu UEFA nigdy nie wystąpiło. Największym osiągnięciem hiszpańskiego klubu jest zdobycie w 1962 roku Pucharu Zdobywców Pucharów. Wtedy w pierwszym meczu finałowym w maju w Glasgow Atletico zremisowało 1-1 z włoską Fiorentiną, a we wrześniowym rewanżu w Stuttgarcie Anglicy wygrali 3-0. W drodze do tegorocznego finału Fulham, prowadzone przez byłego trenera reprezentacji Finlandii i Szwajcarii Roya Hodgsona, wyeliminowało m.in. niemiecki Wolfsburg, Juventus Turyn, broniący trofeum Szachtar Donieck i w półfinale Hamburger SV, a Atletico pokonało Galatasaray, Sporting Lizbona, FC Valencia i Liverpool. Trenerzy obu zespołów mają problemy kadrowe spowodowane kontuzjami. W Atletico w środę nie zagra bramkarz Sergio Asenjo, który w sobotnim ligowym meczu ze Sportingiem Gijon (1-1) zerwał więzadło krzyżowe w kolanie i będzie pauzował przez sześć miesięcy. W ekipie Fulham problemy ze ścięgnem Achillesa ma czołowy strzelec Bobby Zamora, jednak sztab medyczny zespołu zapewnia, że do środy przygotuje zawodnika do gry. Zdaniem ekspertów, więcej szans na zwycięstwo mają w środę Hiszpanie, ale piłkarze Fulham także są pełni optymizmu. - Sprawiliśmy w tych rozgrywkach kilka sporych niespodzianek. Uważam, że stać nas na to także w finale - twierdzi obrońca Fulham Jonathan Greening. Ekipa z Madrytu, która planowała przylecieć do Hamburga we wtorek, z powodu możliwych problemów w ruchu lotniczym spowodowanych chmurą pyłów wulkanicznych nad Europą, przyleci do Niemiec już w poniedziałek w godzinach wieczornych. Z tych samych względów trener piłkarzy Fulham Roy Hodgson zaapelował do władz UEFA o przełożenie zaplanowanego na środę meczu. Anglicy w kwietniu na mecz półfinałowy z Hamburger SV jechali autokarem. Pokonanie trasy 900 km zajęło im ponad 17 godzin, zespół był bardzo zmęczony podróżą. Jeżeli we wtorek lotniska w Anglii zostaną zamknięte, zespół Hodgsona będzie ponownie czekała podróż autokarem, na co szkoleniowiec nie chce się zgodzić.