Na taki mecz Legia i polska klubowa piłka, czekała od ponad dwóch lat. Komplet widzów, z których większość zasiadła na stadionie długo przed rozpoczęciem spotkania, wielka stawka, renomowany przeciwnik z legendarnym niegdyś piłkarzem na ławce trenerskiej. Atmosfera przed spotkaniem zaostrzyła apetyt na wielkie widowisko, może nawet na korzystny wynik, choć racjonalnych argumentów, żeby tak się stało, brakowało. Więcej akcji Legii, ale przewaga Rangersów Rangers, choć nie jest już tak silnym klubem jak przed laty i dopiero wychodzi na prostą, to jednak pod każdym względem budżetu, kadry, potencjału teoretycznie przewyższał Legię. W Warszawie szybko okazało się, że nie taki diabeł straszny. W pierwszej połowie Szkoci nie osiągnęli w żadnym momencie wyraźnej przewagi. Nie stłamsili Legii. Z drugiej strony grali rozsądnie, długo utrzymując się przy piłce, myśląc zapewne o tym, że czeka ich rewanż w Glasgow. Przez pierwsze 45 minut nie był to mecz na miarę oczekiwań. Zaledwie kilka minut szybkiej gry z obu stron, parę akcji podbramkowych, niewiele popisów technicznych. To była raczej siermiężna piłka, taka w szkockim stylu - dużo przepychanek, twardej walki, pojedynków w powietrzu. Lekką przewagę mieli goście, głównie dzięki długim wymianom podań. Groźniejsze sytuacja stwarzała jednak Legia. Bramkarz Rangersów Allan McGregor w 10. minucie musiał bronić kąśliwy strzał po ziemi Luquinhasa. Po pół godzinie gry mocno z pola karnego uderzał Cafu. To była jeszcze lepsza okazja. Znów górą był McGregor. Miał swoją szansę Sandro Kulenović, ale zaplątał się we własne nogi. Goście postraszyli legionistów na początku spotkania, kiedy po strzale głową Alfredo Morelosa piłka przeleciała minimalnie obok słupka bramki gospodarzy. Legia rusza do ataku Na drugą połowę Legia wyszła bardziej zmobilizowana i bardziej nastawiona na ofensywę. Bliski pokonania McGregora był Gwilia, potem Igor Lewczuk. Zapał do strzelania goli w zespole Aleksandra Vukovica szybko minął, choć bardziej było to efektem bardziej uważnej gry w defensywie Szkotów. Sytuacja wróciła do tej z pierwszej połowy - Rangersi prowadzili grę, Legia próbowała im przeszkadzać, ale do czasu. Od 60. minuty gra zrobiła się bardziej otwarta. Wicemistrz Polski zmienił nastawienie, widząc, że bezpieczna gra wobec rewanżu na wyjeździe traci sens. Na dobre rozkręcił się Gwilia. W 64. minucie idealnie podał do Lewczuka, a ten głową chybił o centymetry. Chwilę potem Flanagan w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Sandro Kulenovica. Rangersi odpowiedzieli znakomitą akcją zakończoną strzałem Morelosa. Doskonale interweniował Radosław Majecki. Zrobił się mecz - szybki, z wymianą ciosów. Mecz na miarę europejskich pucharów, zwłaszcza w wykonaniu Legii. Legia grała bez kunktatorstwa, o wygraną. Nie osiągnęła jednak celu. Była bardzo blisko. Aż dziwne, że dwie akcje Luquinhasa i Marko Vesovica nie zakończyły się golami. Przy strzale Czarnogórca doskonale zachował się McGregor. Pechowcem meczu był Lewczuk. Jego trzeci groźny strzał w tym meczu trafił w stojącego w bramce Jamesa Taverniera. Szkoci ograniczali się do obrony, nie mieli odwagi by grać "ty do mnie, ja do ciebie", jak w pierwszej połowie. Legia ich postraszyła. Oklaski dla Carlitosa Wicemistrz Polski nie wykorzystał szansy. Był bliższy zwycięstwa. Nie stracił gola. To już siódmy kolejny mecz w obecnej edycji europejskich pucharów, w którym legioniści zachowali czyste konto, tym razem jednak z wymagającym przeciwnikiem. Ale nawet ten honorowy wynik z Łazienkowskiej może nie wystarczyć do awansu do fazy grupowej Ligi Europy. W Glasgow będzie dużo trudniej. Legia nie strzeliła też gola. Vuković konsekwentnie wystawia w ataku nieskutecznego Kulenovica. Mimo że cała drużyna dostała po meczu oklaski, to jedna z trybun skandowała nazwisko Hiszpana. Jego brak być może rzeczywiście zaważył na tym, że warszawska drużyna tego meczu nie wygrała. Olgierd Kwiatkowski z Warszawy Legia Warszawa - Rangers FC 0-0 Legia: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha - Marko Vesović (84. Dominik Nagy), Cafu (61. Domagoj Antolić), Andre Martins, Walerian Gwilia, Luquinhas - Sandro Kulenović. Rangers: Allan McGregor - James Tavernier, Connor Goldson, Nikola Katić, Jon Flanagan - Joseph Ayodale-Aribo, Steven Davis, Ryan Jack, Scott Arfield (88. Glen Kamara) - Sheyi Ojo, Alfredo Morelos (88. Jemaine Defoe). Sędziował: Jean Bastien (Francja). Żółte kartki: Andre Martins, Artur Jędrzejczyk, Paweł Stolarski, Marko Vesović - Legia; Jon Flanagan, Alfredo Morelos - Rangers. Zapis relacji na żywo z meczu Legia Warszawa - Rangers FC Zapis relacji na urządzenia mobilne Liga Europejska - terminarz, wyniki