Dnipro pochodzi z obwodu dniepropietrowskiego, który graniczny m.in. z obwodami: charkowskim i donieckim, gdzie trwają działania zbrojne. Dlatego nie może rozgrywać meczów na własnym stadionie. UEFA nie chce brać odpowiedzialności za życie ludzi, którzy udaliby się mecz na ogarnięty wojną domową wschód kraju. Od początku tej edycji Ligi Europejskiej domowym obiektem "biało-błękitnych" stał się stadion Olimpijski w Kijowie. Siedemdziesięciotysięczny stadion nigdy nie wypełnił się jeszcze po brzegi podczas meczu Dnipro. Rekordową frekwencją cieszyło się spotkanie z Interem Mediolan, które obejrzało prawie 26 tysięcy kibiców. Opustoszały obiekt finałowy mistrzostw Europy z 2012 roku wcale nie przeszkadza jednak drużynie Myrona Markiewicza. Dnipro wygrało cztery z sześciu spotkań rozgrywanych w Kijowie, w trzech nie tracąc nawet bramki. W cieniu dawnych lat Dnipro nigdy nie należało do potentatów nawet na krajowym podwórku. Zespół z Dniepropietrowska nie był mistrzem Ukrainy. Po odzyskaniu niepodległości największym sukcesem klubu są finały krajowego pucharu, w których zespół występował trzykrotnie, nigdy nie wygrywając. Starsi kibice Dnipro z tęsknotą mogą wspominać lata osiemdziesiąte, kiedy Dnipro grało jeszcze w lidze Związku Radzieckiego. W 1983 oraz 1988 roku zdobyło mistrzostwo ZSRR, dokładając do tego jeszcze Puchar Związku Radzieckiego, Puchar Ligi oraz Superpuchar ZSRR. W sezonie 1984/1985, Dnipro dotarło nawet do ćwierćfinału rozgrywek o Puchar Europy, przegrywając awans do półfinału z francuskim Girondins Bordeaux w konkursie rzutów karnych.Wychowują i przygarniają W przeciwieństwie do potentatów ukraińskiej Premier League (Szachtara Donieck i Dynama Kijów), Dnipro nie ma w składzie wielkich gwiazd. Korzysta ze swoich wychowanków oraz graczy, których pozbyli się w Doniecku i Kijowie. Najlepszym przykładem, że można wychować i wypromować znaczących piłkarzy w takim klubie jak Dnipro są Jewhen Konoplianka oraz Rusłan Rotań. 25-letni Konoplianka trafił do zespołu jako szesnastolatek, który wcześniej grał w szkolnej drużynie piłkarskiej w rodzinnym Kirowohradzie. Od kilku okienek transferowych o jego sprowadzenie zabiegają zespoły z Anglii, jak chociażby Liverpool FC czy Tottenham Hotspur. Osiem lat starszy Rotań przyszedł na świat w oddalonej o ponad sto kilometrów Połtawie, ale karierę zaczynał w Dniepropietrowsku. Po sześciu latach gry w pierwszej drużynie trafił do Dynama Kijów. Trzech lat w stolicy nie zmarnował, ale nie był wiodącą postacią stołecznego zespołu, dlatego w 2008 roku zdecydował się na powrót do macierzystego klubu. Obaj są etatowymi reprezentantami Ukrainy oraz podstawowymi zawodnikami Dnipro. Rotań zagrał w jedenastu z trzynastu spotkań klubu w tej edycji Ligi Europejskiej, wszystkie rozpoczynając w wyjściowym składzie. Konopljanka również ma na koncie jedenaście meczów, ale jedno ze spotkań zaczął jako rezerwowy. Skład drużyny uzupełniają wychowankowie Szachtara Doniecka, którzy nie zdołali się przebić do wyjściowej jedenastki zespołu Mircei Lucescu: Serhij Krawczenko i Jewhen Seleznjow, który ma koncie dwie korony króla strzelców ukraińskiej ligi. W zespole nie brakuje również "odpadków" z Dynama Kijów. Pierwszym bramkarzem Dnipro jest mierzący 194 centymetry wzrostu Denis Bojko. 27-latek nie zdołał wygryźć ze składu Ołeksandra Szowkowskiego i w 2014 roku po serii wypożyczeń zdecydował się definitywnie opuścić ukochany klub. Podobną historię ma za sobą Roman Zozulia. Rodowity Kijowianin, który przeszedł przez wszystkie szczeble rozwoju w stołecznym klubie. W ciągu trzech lat w pierwszym zespole, napastnik rozegrał zaledwie 35 meczów ligowych i w 2011 roku podjął decyzję o przejściu do Dnipro. Kilka tygodni później został etatowym reprezentantem kraju. W kadrze zespołu są również przedstawiciele innych narodowości, ale są to raczej uzupełnienia składu złożonego z Ukraińców. Do "stranierich" należą Brazylijczyk - Douglas sprowadzony w styczniu 2013 roku z Vasco da Gama, Czech Ondrzej Mazuch, który w przeszłości był piłkarzem Fiorentiny i Anderlechtu, Gruzin Jaba Kankawa oraz reprezentant Chorwacji Nikola Kalinić. 27-letni Chorwat to najlepszy strzelec Dnipro w rozgrywkach europejskich. W tej edycji Europa League zdobył trzy bramki w jedenastu występach fazy zasadniczej, zaliczając dublet przeciwko Karabachowi Agdam i dokładając gola w starciu z Olympiakosem Pireus. Do ćwierćfinału Ligi Europejskiej z eliminacji Ligi Mistrzów Przygoda Dnipro z Ligą Europejską rozpoczęła się w tym sezonie od... odpadnięcia z Ligi Mistrzów. W trzeciej rundzie kwalifikacji Champions League, Dnipro uległo w dwumeczu FC Kopenhadze, bezbramkowo remisując w Kijowie i przegrywając na wyjeździe 0-2. W fazie play-off Ligi Europejskiej rywalem Ukraińców byli piłkarze Hajduka Split. Tym razem Dnipro wykorzystało atut meczu w roli gospodarza i wygrało na stadionie Olimpijskim 2-1. W rewanżu skończyło się remisem 0-0. W fazie grupowej Dnipro wydawało się skazane na porażkę. Zespół Myrona Markiewicza trafił do grupy z Interem Mediolan, AS Saint-Etienne oraz Karabachem Agdam. Faworytami do awansu byli Włosi i Francuzi. Rywalizacji z zespołami z najlepszych europejskich lig nie ułatwiał niegościnny stadion w Kijowie. Na murawie obiektu Olimpijskiego Dnipro przegrało dwa mecze (z Interem i Karabachem), wygrywając jedynie z Saint-Etienne. Awans z drugiego miejsca, Ukraińcy wywalczyli w dużej mierze w delegacji. Co prawda ponownie przegrali z Interem, ale zremisowali z Francuzami i pokonali w Baku Karabach Agdam, o punkt wyprzedzając Azerów w tabeli grupy F. W 1/16 finału Dnipro wylosowało Olympiakos Pireus. Grecy zlekceważyli rywali i pierwsze spotkanie w Kijowie zakończyło się zwycięstwem Ukraińców 2-0. Na nic zdała się dobra postawa Olympiakosu w rewanżu, remis 2-2 gwarantował awans Dnipro. W poprzedniej rundzie, zespół Myrona Markiewicza mierzył się z Ajaksem Amsterdam. Na stadionie Olimpijskim wygrał skromnie 1-0 i sprawa awansu do najlepszej ósemki była otwarta. Rewanż zakończył się zwycięstwem Holendrów w takim samym stosunku i o awansie zadecydowała dogrywka. W tej, oba zespoły strzeliły po bramce, ale Dnipro jako goście mieli w dorobku gola zdobytego w delegacji, który okazał się na wagę złota. Ukraińcom nie zabrakło również szczęścia w losowaniu par ćwierćfinałowych. Dnipro Dniepropietrowsk mogło zagrać z Sevillą FC, VfL Wolfsburg, czy SSC Napoli, a trafiło na... Club Brugge. Rozegrane przed tygodniem spotkanie na stadionie Jana Breydela w Brugge zakończyło się bezbramkowym remisem. Aby awansować do półfinału, Dnipro musi wygrać w Kijowie. Każdy scenariusz, w którym Ukraińcy strzelają gola więcej od rywali zapewni historyczny sukces, jakim bez wątpienia będzie półfinał europejskich pucharów. Wszystko, ale nie karne Szkoleniowiec Dnipro przed meczem żali się na brak kontuzjowanych zawodników. - Nasza ławka jest zdecydowanie za krótka na Ligę Europejską - powiedział Markiewicz na konferencji poprzedzającej spotkanie. Z powodu urazów w rewanżu z Belgami nie wystąpią m.in. Ondrzej Mazuch, Roman Zozulia oraz Matheus. Ukrainiec dał również do zrozumienia, że oba zespoły są do siebie bardzo podobne. - Zarówno my, jak i oni mają w składzie wspaniałych napastników, ale chciałbym uniknąć strzelania rzutów karnych - zakończył trener Dnipro Dniepropietrowsk. W podobnym tonie, o konkursie jedenastek wypowiadał się szkoleniowiec Club Brugge - Michael Preud'homme, ale wcale nie oznacza to, że w Kijowie odbędzie się kanonada od pierwszej do ostatniej minuty. Dnipro strzeliło zaledwie dziesięć bramek w tej edycji Ligi Europejskiej. W stawce ćwierćfinalistów, mniej goli ma tylko Zenit Sankt Petersburg, ale Rosjanie mają o sześć meczów mniej niż Ukraińcy, bo jesienią grali jeszcze w Lidze Mistrzów. Biorąc pod uwagę również to, że w pięciu z jedenastu meczów piłkarze Myrona Markiewicza zachowali czyste konto, dogrywka i konkurs rzutów karnych wcale nie są wykluczone. Rewanżowe spotkanie ćwierćfinałowego Ligi Europejskiej pomiędzy Dnipro Dniepropietrowsk, a Club Brugge zaplanowano na czwartek. Początek meczu na stadionie Olimpijskim w Kijowie o godzinie 21:05. Kamil Kania