By wyłonić zwycięzcę tegorocznego finału Ligi Europy, potrzebna była seria rzutów karnych. Po 120 minutach utrzymywał się bowiem remis 1-1. W konkursie "jedenastek" lepsi okazali się gracze Sevilli. Dla Jose Mourinho był to pierwszy przegrany finał na arenie europejskiej. Ten fakt okazał się dla niego dotkliwy, co poskutkowało niekontrolowanymi wybuchami agresji w trakcie spotkania i bezpośrednio po jego zakończeniu. Mimo to Portugalczyk potrafił znaleźć moment, by wesprzeć zdruzgotanych piłkarzy Romy. Skandaliczne sceny na lotnisku. Sędzia finału LE zaatakowany. "Plucie, kopniaki" Poruszająca przemowa Mourinho po finale LE. A potem... wulgarny atak na arbitra - Nie przegraliśmy tego meczu, tylko zremisowaliśmy - mówił przy linii bocznej Mourinho otoczony podopiecznymi krótko po końcowym gwizdku. - Moje dzieci są na stadionie. Towarzyszą mi na finałach od 20 lat, od kiedy były małe. Teraz też są tutaj i płaczą. Moje dzieci, 23 i 27 lat. Podążają za futbolem i za swoim tatą. Idźcie do domu, do swoich rodzin. Wasi ojcowie tam czekają, wasze żony i wasze dzieci. Tak naprawdę nie przegraliśmy dzisiaj. Nie musimy już myśleć o tym, co się tutaj stało. Głowa do góry, uniesiemy ten ciężar razem. Nie płaczcie. Cały czas jesteście moim zespołem, bez względu na wynik. Wcześniej Mourinho zdjął z szyi medal za udział w finale LE i rzucił go w trybuny. Krążek padł łupem młodego kibica. Mourinho "odleciał" po finale LE, puściły hamulce. Wszystko nagrała kamera. Bezpardonowy atak Później portugalski szkoleniowiec skupił się już tylko na rozładowaniu frustracji. W katakumbach budapesztańskiej Puskas Areny zaatakował słownie arbitra Anthony'ego Taylora, który - zdaniem "The Special One" - wypaczył wynik meczu, podejmując błędne decyzje. Padły wyjątkowo wulgarne i obraźliwe słowa. Jak można było się spodziewać, dochodzenie w tej sprawie już dzień po finale wszczęła UEFA. Portugalczyk nie uniknie kary za swoje zachowanie, incydent został bowiem zarejestrowany przez stadionowy monitoring. Co interesujące, Mourinho - również w obiektywie kamer - obiecał swoim piłkarzom, że nigdzie się z Rzymu nie rusza. W teorii zupełnie ucina to narastające od tygodni spekulacje na temat rychłej przeprowadzki "Mou" do PSG. Ale tylko w teorii.