W Macedonii nikt w awans Pelisteru już nie wierzył - kibice zapełnili tylko część krytej trybuny znajdującej się za ławkami rezerwowych. Na tej po przeciwnej stronie boiska, wystawionej na słońce i bez dachu, siedziało tylko około dwustu kibiców Lecha. Mecze w podobnej atmosferze i warunkach rozgrywa się czasem podczas letnich zgrupowań. Potworny upał i słońce sprawiły, że tempo meczu też było dość leniwe. Lech niby miał przez cały czas kontrolę nad grą, ale aby było trochę emocji, swój "pokaz" musiał zaprezentować Jasmin Burić. Bośniak był jednym z czterech graczy, którzy nie wystąpili od początku w Poznaniu, a teraz Nenad Bjelica dał im szansę. Znów jednak, tak jak w finale Pucharu Polski, był niepewny. W 12. minucie popełnił kuriozalny błąd - najpierw dotknął piłkę, która go przelobowała i pewnie by wyleciała poza boisko, gdyby bramkarz Lecha o nią nie powalczył. Tyle że wyłożył ją rywalowi, a później pognał za nim poza linię boczną pola karnego. Tam Burić został ograny, po czym... chwycił z tyłu w pół Baże Ilijoskiego. Gdyby obrońcy "Kolejorza" nie wrócili w okolice bramki, pewnie by była czerwona kartka. A tak skończyło się na żółtej i rzucie wolnym, który Macedończycy kompletnie zepsuli. Oprócz tej sytuacji zdobywcy Pucharu Macedonii nie zagrozili przed przerwą poważniej Lechowi. Raz jeszcze Ilijoski był bliski zamknięcia akcji przy dalszym słupku, ale został zablokowany. Defensywa Lecha, w której bardzo dobrze spisywał się Łukasz Trałka, trzymała rywali daleko od pola karnego. W ataku Lech jednak się męczył - widać było brak zrozumienia obu skrzydłowych - Mario Szituma i Niklasa Baerkrotha z resztą drużyny. A skoro Lech nie mógł zdobyć gola z akcji, to zrobił to co tydzień temu. Wykorzystał stały fragment, a konkretnie - rzut rożny. W 39. minucie po dośrodkowaniu Radosława Majewskiego pięknie pod poprzeczkę główkował Lasse Nielsen. Bramkarz Marko Jovanovski wybił piłkę za boisko. Przy drugiej próbie golkiper Pelisteru był bez szans - Trałka uderzył tuż przy słupku. Po przerwie Pelister grał już tylko o honor i choć jedno trafienie. Miał na to szansę - w 51. minucie Ilijoski przegrał pojedynek sam na sam z Buriciem. Później jeszcze dwukrotnie Bośniak łapał piłkę na linii bramkowej w zamieszaniach. W 66. minucie gol na 2-0 sprawił, że Macedończycy zupełnie odpuścili. To była akcja dwóch rezerwowych - Maciej Makuszewski wyłożył piłkę spod linii końcowej na 11. metr, a Darko Jevtić huknął pod poprzeczkę. Od tego momentu Lech co chwilę mknął z kontrami, a już szczególnie, gdy boisko opuścił powolny jak wóz z węglem Nicki Bille. Wprowadzony za niego Kamil Jóźwiak, podobnie jak Makuszewski, inicjowali rajdy, które dziurawiły defensywę Pelisteru. Lech zdobył jeszcze jednego gola, gdy po zagraniu Makuszewskiego trafił Jóźwiak, ale mógł co najmniej trzy albo cztery. Dwukrotnie Macedończyków ratował słupek, dwukrotnie bramkarz Jovanovski wygrywał w sytuacjach sam na sam z Jóźwiakiem i Makuszewskim. Skończyło się więc na siedmiu trafieniach w dwumeczu i pewnym awansie "Kolejorza" do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy. W niej rywalem poznaniaków będzie norweski FK Haugesund, który w czwartek wieczorem musi tylko potwierdzić awans w rewanżu z Coleraine. Pierwszy mecz wygrał aż 7-0. Andrzej Grupa FK Pelister Bitola - Lech Poznań 0-3 (0-1) Bramki: 0-1 Trałka 39., 0-2 Jevtić 66., 0-3 Jóźwiak 77. Pelister: Jovanovski - Toszevski, Todorovski (46. Lucas), Kowaczew, B. Ljamczevski - Fernando Silva, Markoski ŻK (60. Cvetanoski), Ilijew, Pejew, Petrov (76. Trifunovski) - Ilijoski. Lech: Burić ŻK - Gumny, Nielsem, Trałka, Kostewycz - Baerkroth, Tetteh, Gajos, Majewski (64. Jevtić), Szitum (46. Makuszewski) - Bille (70. Jóźwiak). Żółte kartki: Markoski - Burić. Sędziował: François Letexier (Francja).