Lech przegrał 0-2 z Fiorentiną, ale nie stracił szans na wyjście z grupy I. Musi jednak wygrać dwa ostatnie pojedynki. W czwartek w starciu z liderem Serie A poznaniacy prezentowali się nieźle, walczyli, byli całkiem blisko korzystnego wyniku. Różnica między tymi drużynami była mniejsza niż dwa tygodnie temu, a przecież we Florencji "Kolejorz" triumfował. - Przegraliśmy, ale tego, jak się zaprezentowaliśmy, jak zagraliśmy, nie musimy się wstydzić. Były momenty, gdy mogliśmy strzelić bramkę, zagraliśmy dobry mecz. Przy stanie 0-0 Szymek Pawłowski uderzył bardzo dobrze, ale minimalnie niecelnie. Później przy 0-1 Gergo miał świetną piłkę i też trochę się pomylił - uważa Trałka. Lech radził sobie nieźle aż do 42. minuty, gdy po delikatnym faulu Dariusza Dudki na Giuseppe Rossim sędzia z Turcji podyktował rzut wolny. - Byłem blisko tej sytuacji i choć nie chciałbym bronić swojej drużyny, to nie gwizdnąłbym tego. Czy był kontakt? Jeśli był, to delikatny. Pomyślałem wtedy, że aby zdobyć gola, to trzeba w tej sytuacji perfekcyjnie uderzyć. I rywal tak właśnie zrobił. Wielka szkoda, bo nie przypominam sobie, by do tej bramki Fiorentina stworzyła jakąś stuprocentową sytuację. Mieli dobre pierwsze 5-10 minut, gdy oddali kilka strzałów, ale z minuty na minutę czuliśmy się coraz pewniej. Nasze ataki się poprawiały, a gola dostaliśmy w najgorszym momencie - uważa Trałka, który był zbulwersowany brakiem reakcji sędziego Özkahyi na bandyckie uderzenie łokciem przez Federico Bernardeschiego w twarz Tomasza Kędziory. Stało się to równo z gwizdkiem kończącym pierwszą połowę, na oczach tak sędziego-asystenta, jak i arbitra technicznego. Nawet na internetowej stronie poświęconej arbitrom zostało to ocenione jako "kluczowy błąd", bo uderzenie łokciem było "bronią, użyte z nadmierną siłą". W takiej sytuacji Turek powinien pokazać w przerwie Włochowi czerwoną kartkę. Interwencja Trałki, protesty Jana Urbana na nic się zdały - Halis Özkahya pozostał niewzruszony, ale sytuacja ta nie umknęła ocenie angielskiego obserwatora Stephena Bennetta. - W sytuacji z "Kędim" z miejsca powinna być żółta kartka, a nie wiem, czy nie śmierdziało czerwoną. Tłumaczenie, że to było po gwizdku, to żadne tłumaczenie. Ja też mogę kopnąć kogoś po gwizdku i co, nie będzie wówczas kartki? Szkoda - opowiada Trałka. Jan Urban zaskoczył nieco, wystawiając do gry teoretycznych trzech defensywnych pomocników: Trałkę, Aziza Tetteha oraz Karola Linetty’ego. Ten ostatni był jednak wysunięty, grał na "dziesiątce". - Karol w kilku sytuacjach spisał się naprawdę nieźle, utrzymał piłkę mimo naporu dwóch przeciwników, próbował grać prostopadle, przenosił często grę do Szymka (Pawłowskiego). To także jego dużo nauczy, na pewno jest mu potrzebne - twierdzi Trałka i dodaje, że sytuacja w grupie wciąż jest otwarta. - Polecimy do Portugalii na kluczowy mecz, a jak wygramy, to ostatni mamy u siebie. Ale teraz to nieważne, ja już myślę o niedzieli i Górniku Łęczna. Andrzej Grupa