Emocje opadają. Pomeczowy płacz zamienił się w smutek. Było niby tak blisko. Wszyscy mówią o niewykorzystanej szansie awansu do Champions League. To jednak mrzonka. Ligi Mistrzów żadna polska drużyna nie jest na razie w stanie osiągnąć i to obojętnie, czy gramy z Barceloną, Schalke czy z Lazio. Zawsze nam czegoś brakuje, choć mamy stadiony, kibiców, i jesteśmy gotowi na Ligę Mistrzów. Dla Wisły mógłby to być wspaniały interes, wielka kasa, wspaniałe drużyny, prasa byłaby szczęśliwa, kołowrotek kręciłby się aż miło. Jedna z firm bukmacherskich już nawet wymyśliła i była gotowa zaproponować Wiśle, że na wyjazdach w Champions League będzie grała z napisem "...at home", a w domu z napisem "Wisła at home". Głupi przepis byłby spokojnie ominięty, może się jednak uda zrealizować ten projekt w Lidze Europejskiej. No właśnie, dlaczego te rozgrywki traktujemy jak prawie zło konieczne, jak degradację. Wiem, wiem, jakby ktoś powiedział 20 lat temu, że w eliminacjach do Champions League mistrz naszego kraju zagra z drużyną cypryjską, to powiedziałbym - na pewno to wygra, a dzisiaj biją nas Cypryjczycy i nie tylko. Wygrali absolutnie zasłużenie. Byli zespołem lepszym, dojrzalszym. My jak zwykle po losowaniu napompowaliśmy balon tak mocno, że dzisiaj nie dziwmy się, że porażkę przyjęliśmy jak poalkoholowy kac. Po prostu jej nie zakładaliśmy. Myślę, że o łatwiejsze losowanie będzie już ciężko. Wisła nie awansowała, bo była słabsza i bez wielkiej formy. Nikt nie dostrzegł, że w oficjalnych rozgrywkach chłopaki zagrali 10 meczów. Czy wiecie, ile zagrali dobrze? Dwa mecze ze Skonto pominę, bo był to futbol wakacyjny, a sami wiślacy mówili o tym, że najważniejszy na tym etapie jest awans. Potem był Liteks - jeden mecz, gdzie można było przegrać czterema czy pięcioma bramkami i naprawdę dobry rewanż. A co było potem? Mizerny mecz z Widzewem, bramka w końcówce i uratowany remis, wymęczone zwycięstwo z Zagłębiem, raczej dobry mecz z Polonią (remis) i taktyczny remis rezerw z Koroną. Już teraz jest minus cztery w stosunku do lidera Ekstraklasy. APOEL był do pokonania, ale w innej formie. Obrona była bardzo słaba, po lewej stronie otworzyła się autostrada. Dwaj środkowi kryli na radar, że nie wspomnę już o samobójczej pierwszej bramce. Nie było przed meczem żadnego dzwoneczka ostrzegawczego, bo nie wypadało. Mnie zmartwił bardzo rezerwowy skład w Kielcach, bo od razu przypomniało mi się przełożenie meczu z Cracovią przed rewanżem z Panathinaikosem. Rozstawianie parasoli ochronnych to nasza polska specjalność. Holendrzy (mam tu na myśli trenera Roberta Maaskanta i dyrektora sportowego Stana Valckxa) doszli do ostatniej rudny, przegrali, ale mamy Ligę Europejską. Nie jest to za wiele, ale na nic więcej nas po prostu nie stać. A ja już dzisiaj bukmacherom proponuję przyjmowanie zakładów, kiedy i jaka polska drużyna zagra w Champions League. Ja mam swojego faworyta. <a href="http://zbigniewboniek.blog.interia.pl/?id=2127476">Zapraszamy na bloga Zbigniewa Bońka!</a> *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2.