Przeciętnie spisujące się w hiszpańskiej ekstraklasie Atletico (obecnie 10. miejsce) dużo lepiej radzi sobie na arenie międzynarodowej i jest blisko awansu do finału pierwszej edycji LE. Przed tygodniem wygrało z Liverpoolem 1-0 i w Anglii będzie bronić tej zaliczki. Nie jest to zadanie łatwe, o czym przekonały się wcześniej francuskie Lille czy Benfica Lizbona, które na Anfield Road traciły szanse na awans do kolejnej rundy rozgrywek. Tym razem jednak gościom może być łatwiej, gdyż "The Reds" zagrają bez kontuzjowanego hiszpańskiego snajpera Fernando Torresa, który do Anglii trafił z... Atletico. - Przed nami 90, a może nawet więcej gorących minut. Jednak fakt, że nie straciliśmy gola na własnym boisku każe z optymizmem czekać na czwartkowy mecz - przyznał urugwajski napastnik Atletico Diego Forlan, który strzelił jedynego gola w Madrycie. - Uważam, że szanse dzielą się 70:30 na korzyść rywali - podkreślił hiszpański bramkarz Liverpoolu Jose Reina. Trudno wskazać również faworyta w rywalizacji Fulham z Hamburgerem SV. Po bezbramkowym remisie w Niemczech wzrosły szanse angielskiej drużyny, tym bardziej, że na stadionie Craven Cottage w Londynie przegrały w tym roku już Szachtar Donieck (ostatni zdobywca Pucharu UEFA), Juventus Turyn czy VfL Wolfsburg. Największym sukcesem w historii klubu jest do tej pory awans do finału Pucharu Anglii w sezonie 1974/75. - Bezbramkowy remis na własnym boisku to nie jest zły wynik. Jeden gol w Londynie może dać nam awans - powiedział holenderski obrońca HSV Joris Mathijsen. Napięcia związanego z finiszem rozgrywek, także w Bundeslidze, nie wytrzymały władze HSV - po słabych ostatnio występach pracę stracił trener drużyny Bruno Labbadia. W czwartek zespół poprowadzi jego dotychczas asystent Ricardo Moniz. Smaczku rywalizacji Fulham z HSV dodaje fakt, że finał LE odbędzie się 12 maja w Hamburgu. Program rewanżowych spotkań półfinałowych (początek 21.05): 29 kwietnia, czwartek Fulham - Hamburger SV (wynik pierwszego meczu - 0-0) Liverpool FC - Atletico Madryt (0-1)