Wyjaśniła się sprawa Jude'a Bellinghama. Angielski pomocnik w sobotnim meczu z Osasuną otrzymał czerwoną kartkę. Będąc blisko sędziego powiedział najprawdopodobniej "f...k off" (eksperci od czytania ruchu warg bazując na zapisie kamery telewizyjnej zgadzają się, że na co najmniej 90% pewności padły właśnie takie słowa), ale sędzia Jose Luis Munuera Montero usłyszał "f...k you", które jest zwrotem bezpośrednio odnoszącym się do jakiegoś adresata. Arbiter w protokole zapisał właśnie tę drugą wersję. Jak zawsze w środku tygodnia zebrał się Komitet Dyscyplinarny przy hiszpańskiej federacji (Real Federacion Espanola de Futbol). Komitet zinterpretował, że słowa Bellinghama nie były obrazą (wtedy groziłoby mu od 4 do 12 meczów zawieszenia), lecz "przejawem lekceważenia lub pogardy". W takim przypadku zostaje się zawieszonym na 2 lub 3 mecze bądź miesiąc. W tej sytuacji zadecydowano, że piłkarz opuści dwie najbliższe kolejki LaLiga. Dodano, że materiały dowodowe dostarczone przez Real Madryt są "godne szacunku", ale niewystarczające, by podważyć decyzję boiskową. Faktycznie, nie ma dobrego ujęcia kamery, które pokazałoby drugie ze słów Bellinghama w całości. Piłkarz w trakcie wypowiadania zwrotu obracał głowę w prawą stronę, a opinie ekspertów bazują na ruchu ust tuż sprzed wypowiedzenia właśnie tego kluczowego, drugiego z wyrazów. Jude Bellingham nie zagra z Gironą i Betisem. Został zawieszony Jak czytamy w "Marce", Real Madryt zamierza złożyć apelację od tej decyzji, ale niemal pewne jest, że nie zmieni ona niczego. Były zawodnik Borussii Dortmund opuści domową konfrontacją z Gironą i wyjazdową przeciwko Betisowi. Pomiędzy tymi starciami "Królewscy" zagrają z Realem Sociedad w Pucharze Króla, ale zawieszenie nie obejmuje tych rozgrywek. - Oczywiste jest, że popełniono błąd, nastąpił błąd komunikacyjny. Nie chcę powtarzać tego, co powiedziałem, ale to bardziej brzmi jak "k..." (oryg. z jęz. hiszp.: "jod*r). Jeśli obejrzysz nagranie, zobaczysz, że to nie to samo, co mówi raport, mam nadzieję, że Federacja to weźmie pod uwagę. Nikogo nie obraziłem, wyraźnie widać to na nagraniu, nie powiedziałem tego nawet bezpośrednio do sędziego, powiedziałem to sobie. To był brak zrozumienia, oczywisty błąd arbitra - tłumaczył kilka dni temu sam zawodnik. Z pewnością obie strony nie zachowały się idealnie. Najprawdopodobniej Munuera usłyszał i zapisał w protokole inny zwrot, niż faktycznie wygłosił piłkarz. Bellingham również ma drobną nauczkę, by uważać z rodzimymi zwrotami na boiskach w "obcym" kraju. Sytuacja nie jest czarno-biała. W przestrzeni internetowej wiele osób mających styczność z brytyjskim społeczeństwem uważa, że "f... off" również może zostać przez kogoś odebrane jako obraźliwe. Najlepiej więc, by Anglik nie patrzył w momentach ewentualnego przeklinania na któregokolwiek z arbitrów.