Zinedine Zidane jest w Realu Madryt osobą coraz bardziej znaczącą. To właśnie on przekonał Isco, by nie szukał szczęście w Premier League, gwarantując mu, iż jest przeznaczony do wyższych celów niż wycieranie ławki na Santiago Bernabeu. Francuz kieruje projektem "hiszpanizacji" drużyny, madryckie media poniosła fantazja do tego stopnia, że nawiązały nawet do "Quinta del Buitre", czyli przełomu lat 80-tych i 90-tych, gdy piątka wychowanków (Butragueno, Sanchis, Michel, Vazquez i Pardeza) tworzyła potęgę klubu. Kibice czekają na wielkie transfery Zakup Isco, odzyskanie z Bundesligi Daniego Carvajala, przedłużenie kontraktów ze zdolnymi wychowankami "La Fabrica", a nawet zaawansowane zabiegi o Asiera Illarramendiego z Realu Sociedad nie zmienią faktu, że to wciąż Cristiano Ronaldo, Mesut Oezil, Luka Mordic i Karim Benzema będą decydowali o sile uderzeniowej drużyny Carlo Ancelottiego. Kibic Realu z przyjemnością przyjmuje "hiszpanizację", z niecierpliwością oczekując jednak wieści w sprawie transferów Luisa Suareza, a przede wszystkim Garetha Bale’a. To oni mają dodać jakości drużynie Ancelottiego. Włoch przybywa do Madrytu w poniedziałek. Prasa hiszpańska opublikowała już podstawowe punkty przemowy, którą na dzień dobry "zafunduje" piłkarzom. Nie ma w tym nic szczególnie oryginalnego: będą to tradycyjne formuły o tym, że wszyscy są w jego oczach równi, zaczynają od zera i oczywiście, by nikt nie myślał, iż na "grzeczności" trenera da się coś ugrać. Wszelkie przejawy braku dyscypliny, będą karane. Także na treningach. Z pewnością Ancelottiego czeka wyzwanie fascynujące. Wybór między Ikerem Casillasem i Diego Lopezem, dowartościowanie Pepe, którego Jose Mourinho traktował ostatnio obcesowo, a nawet powtórne przekonanie Cristiano Ronaldo, iż Real to klub jego marzeń. Tę wyliczankę można ciągnąć właściwie w nieskończoność. Mourinho pozostawił w szatni Realu masę konfliktów. Odrodzenie Kaki, Oezil jak Zidane Przyjazd włoskiego szkoleniowca budzi ponoć nadzieję nawet u Kaki, który spędził pod jego wodzą w Milanie najlepsze lata. Cieszy się Luka Modric - jego rola w zespole na pewno wzrośnie. Zidane pracuje z entuzjazmem, ma przecież za sobą przynajmniej jedną fantastyczną decyzję transferową, to on namówił Florentino Pereza na sprowadzenie Raphaela Varane’a. Entuzjazm w Madrycie wydaje się uzasadniony. Mesut Oezil ogłasza, że jest zachwycony perspektywą współpracy z Zidanem, bo jako chłopiec próbował kopiować wszystkie jego zagrania. Przez uwielbienie dla Francuza bliski stał mu się także Real Madryt. Istnieją jednak fakty mogące niepokoić fanów najbogatszego klubu świata. Kiedy spojrzy się na "ery po Mourinho" w Porto, Chelsea i Interze, można dostać palpitacji serca. W Porto, z którym "The Special One" zdobył wszystko, po jego odejściu nastał totalny chaos: w sezonie 2004-2005 klub miał trzech trenerów (Víctor Fernández, Luigi Delneri, i José Couceiro) udało się wygrać tylko dwa ważne mecze o Superpuchar Portugalii i Puchar Interkontynentalny. Poza tym drużyna ponosiła porażki na wszystkich frontach. Real ma być mocniejszy niż przed rokiem Kiedy 20 września 2007 roku "Mou" opuścił Chelsea, Avram Grant zakończył sezon bez trofeum. W kolejnym klub z Londynu miał dwóch szkoleniowców: Luiza Felipe Scolariego i Guusa Hiddinka. Ten ostatni wywalczył Puchar Anglii. Najgorzej odejście Mourinho przeżył jednak posiadacz potrójnej korony Inter Mediolan. Rafa Benitez został zwolniony po wygraniu Superpucharu Włoch i klubowych mistrzostw świata, Leonardo wygrał Puchar Włoch ostatnie trofeum, jakie klub zdobył do dziś. Czy to oznacza, że Real czeka podobny wstrząs? Niekoniecznie. Dla Porto zniknięcie "Mou" zbiegło się z wyprzedażą kluczowych piłkarzy i całkowitą odnową drużyny. Gdyby John Terry nie poślizgnął się przy karnym w angielskim finale Champions League w Moskwie, anonimowy Avram Grant dokonałby z Chelsea tego, co nie udało się Mourinho. Inter rozsypał się w sposób naturalny, po życiowym sukcesie z Portugalczykiem najważniejsi piłkarze albo odeszli, albo ulegli kontuzjom, albo całkowicie stracili motywację i formę. Real po Mourinho ma być kadrowo mocniejszy niż w ubiegłym sezonie. Motywacji piłkarzom zabraknąć nie może, ostatnio przegrali na wszystkich frontach. Przychodząc do Madrytu Portugalczyk obiecywał wielkie wyniki, i słowa raczej nie dotrzymał. Opromieniony gigantycznymi sukcesami w poprzednich klubach dał Realowi w trzy lata tylko trzy trofea (Puchar Króla, mistrzostwo Hiszpanii i Superpuchar Hiszpanii). Okazało się, że jest normalnym śmiertelnikiem, poprzedni sezon był zdecydowanie najgorszym w jego życiu. Ancelotti obiecuje nie tylko zwycięstwa, ale też grę ofensywną i piękną. Tego drugiego warunku "Mou" nigdy nie chciał spełnić. Z punktu widzenia presji, Włoch jest w znacznie lepszej sytuacji, niż Pep Guardiola w Bayernie Monachium. Do poprawienia po poprzedniku jest właściwie wszystko, chyba, że Real wróci do serii porażek w 1/8 finału Champions League, którą zaliczył w latach 2005-2010. Wtedy fani z Santiago Bernabeu faktycznie gotowi zatęsknić za Mourinho. Autor: Dariusz Wołowski Porozmawiaj o artykule na blogu Darka Wołowskiego