FC Barcelona zdaje się być na naprawdę bardzo dobrej drodze do wygranej w La Liga i odebrania tytułu z rąk Realu Madryt. Carlo Ancelotti nigdy w swojej trenerskiej karierze nie obronił ligowego mistrzostwa i bardzo wiele zaczyna wskazywać na to, że tego celu ponownie nie osiągnie. Co więcej, w wygraniu ligi FC Barcelona pomaga... właśnie Real. Zespół włoskiego szkoleniowca od końcówki stycznia zaliczył kilka naprawdę bolesnych wpadek. Te doprowadziły najpierw do zmiany na czele La Liga. Angielskie media zachwycone grą Polaka. "Był praktycznie bezbłędny" Później zaś każde kolejne potknięcie "Los Blancos" było bardzo skrupulatnie wykorzystywane przez ekipę Hansiego Flicka, co sprawiało, że przed 30. kolejką "Duma Katalonii" zbudowała sobie aż trzypunktową zaliczkę nad swoimi rywalami, a z walki o tytuł kolejkę wcześniej raczej wypisało się Atletico Madryt. Jakby tego było mało "Blaugrana" dostała od Realu bardzo miły z jej perspektywy prezent. "Królewscy" bowiem przegrali 1:2 z Valencią na własnym stadionie. Barcelona tylko remisuje z Betisem. Podział punktów na Montjuic To sprawiało, że piłkarze Hansiego Flicka mogli w hitowym spotkaniu z Betisem wypracować sobie aż sześć punktów przewagi nad obrońcami tytułu i tak naprawdę rozłożyć "czerwony dywan" na drodze do wygrania mistrzostwa kraju. Do pierwszego składu na ten mecz wrócił oczywiście Robert Lewandowski. Flick nie mógł jednak skorzystać z kontuzjowanego Inigo Martineza, a jedynie na ławce rezerwowych zasiadł Raphinha, który po powrocie z meczów kadry nie był odpowiednio wypoczęty. Real Madryt otworzył furtkę FC Barcelona. Sensacja na Santiago Bernabeu Spotkanie rozpoczęło się w sposób znakomity dla zespołu gospodarzy. Już w 7. minucie znakomitą dwójkową akcję rozegrali między sobą Ferran Torres i Gavi. Ten pierwszy doskonałym podaniem bez przyjęcia zagrał w pole karne, a tam młodszy z Hiszpanów przyłożył stopę do piłki i otworzył wynik meczu. Po golu nie okazywał radości, ze względu na swoje powiązanie z rywalem. Radość "Blaugrany" nie trwała jednak długo. W 16. minucie rywalizacji rzut rożny pod bramką gospodarzy wywalczył znajdujący się w znakomitej formie Antony. Brazylijczyk piłkę zostawił Giovaniemu Lo Celsco, a Argetyńczyk posłał ją w pole karne. Tam wyskoczył do niej Natan, który mimo asysty ze strony Ronalda Araujo był w stanie oddać strzał. Piłka po jego uderzeniu zatrzepotała w siatce i wróciliśmy do stanu wyjściowego. Wojciech Szczęsny był bez szans. Ten już się nie zmienił w pierwszej połowie, choć swoje okazje mieli Robert Lewandowski, Ferran Torres czy Lamine Yamal. Jeśli kibice na trybunach spodziewali się, że w drugiej połowie gospodarze ruszą na rywala i będą szaleńczo poszukiwać gola, to byli w sporym błędzie. Barcelona faktycznie szukała gola, ale nie były to takie ataki, jakich moglibyśmy się spodziewać, biorąc pod uwagę jakość, jaką ma w drużynie Hansi Flick. Nie pomagały także zmiany. Kilka groźnych okazji "Blaugrana" faktycznie miała, ale tylko jedną można nazwać stuprocentową. Strzał Julesa Kounde obronił jednak w znakomity sposób Adrian. Swój wielki moment miał także Wojciech Szczęsny. Polak w 89. minucie spotkania popisał się wyśmienitą paradą po strzale z dystansu Natana. Były golkiper reprezentacji Polski naprawdę musiał się przy tej próbie wykazać, żeby uratować zespół. Gdyby nie ta interwencja, Betis wróciłby do domu z trzema punktami. Remis pozwala powiększyć zaś Barcelonie przewagę nad Realem Madryt do czterech oczek.