Z Wojciechem Szczęsnym w bramce Barcelony nie ma nudy. Polak, nawet gdy jego drużyna prowadzi czterema golami, potrafi wylać wrzątek na teoretycznie bezpieczny wynik. W meczu z Realem Madryt ratunku nie było - skończyło się czerwoną kartką i rzutem wolnym. Z Benfiką sprokurował rzut karny. Teraz jednak może mówić o wielkim szczęściu. Wojciech Szczęsny w 33. minucie meczu z Valencią znów interweniował źle. Polak podciął piłkarza Valencii i nie pozostawił żadnych wątpliwości - Cesar Soto Grado musiał wskazać na "wapno" i podyktować rzut karny. Na dodatek Polak został ukarany żółtą kartką. Faul był ewidentny, ale tym razem przyszedł ratunek w postaci VAR-u. Okazało się bowiem, że chwilę wcześniej, na połowie Valencii, faulowany był Jules Kounde. Po tej sytuacji Barcelona straciła piłkę i "nadziała się" na kontrę zakończoną rzutem karnym. Debiut Szczęsnego, szokujący zwrot akcji. Oto powód, Flick nie pozostawił złudzeń Szczęsny sprokurował rzut karny. VAR uratował polskiego bramkarza Sędzia został wezwany do monitora i uznał, że do faulu na Kounde rzeczywiście doszło. Żółta kartka dla Szczęsnego i rzut karny dla Valencii zostały więc anulowane, a Barcelona miała rzut wolny na połowie Valencii Pierwsza połowa tego meczu zakończyła się wynikiem 5:0 dla Barcelony. Jedynym minusem w jej grze jest właśnie sprokurowany rzut karny przez Szczęsnego - w kolejnym meczu z rzędu, co jest bardzo niepokojące. Tym razem VAR uratował Polaka, ale nie ma wątpliwości, że musi on poprawić swoją grę przy wyjściach z bramki. W tym elemencie rywale mogą dostrzec u niego sporo niedociągnięć.