Hiszpańska Federacja Piłkarska (RFEF) razem ze związkiem zawodowym piłkarzy (AFE) chcą w ten sposób zaprotestować przeciwko podziałowi praw telewizyjnych. Obie organizacje nie są zadowolone z nowej ustawy, wspieranej przez ligę piłkarską (LFP), która obliguje nadawców do wprowadzenia układów zbiorowych dla krajowych praw telewizyjnych. RFEF i AFE twierdzą, że ich interesy nie zostały w wystarczającym stopniu uwzględnione. Obecnie większość pieniędzy z tego tytułu otrzymują FC Barcelona i Real Madryt. "To oni nawołują do strajku i to oni muszą go odwołać" - powiedział na konferencji prasowej Javier Tebas, prezes LFP. "Tu nie chodzi tylko o zawodowy futbol, ale także o futbol, o którym mówią, że tak bardzo się troszczą, czyli na poziomie trzeciej ligi i amatorski" - dodał. Tebas wypowiedział się po specjalnym spotkaniu swojej organizacji, która reprezentuje dwie najwyższe klasy rozgrywkowe w Hiszpanii. LFP w wydanym potem oświadczeniu ostrzegła, że "działania federacji z przyzwoleniem związku piłkarzy wyrządzą bardzo poważne szkody dla zawodowego i amatorskiego futbolu". AFE i LFP pojawią się w środę w sądzie, gdzie przedstawią swoje argumenty. Strajk spowodowałby odwołanie dwóch ostatnich kolejek Primera Division, a także zagroziłby finałowi Pucharu Króla pomiędzy Barceloną a Athletikiem Bilbao, który zaplanowano na 30 maja.