Real Madryt nie zagra już w tym sezonie w Lidze Mistrzów. "Królewscy" pożegnali się ze swoimi ulubionymi rozgrywkami zaskakująco wcześnie, bo już na etapie ćwierćfinału, gdzie wyraźnie lepszy okazał się Arsenal. Zespół z Londynu pokonał ten ze stolicy Hiszpanii w dwumeczu aż 5:1, wygrywając oba spotkania. Wobec tego atmosfera w drużynie prowadzonej przez Carlo Ancelottiego jest oczywiście ponura, a sama przyszłość Włocha wisi na włosku, żeby nie powiedzieć, że jest przesądzona. Dramat ekipy Polaków w 94. minucie. Komentator oszalał, trenerzy wyrzuceni Dziennikarze bliscy klubowi od środy regularnie przekazują, że doświadczony trener nie będzie prowadził "Los Blancos" w przyszłych rozgrywkach. Następcą Włocha ma być ktoś z dwójki: Xabi Alonso, Juergen Klopp. Real wciąż walczy jednak na dwóch frontach. W następny weekend "Królewscy" rozegrają finał Pucharu Króla z FC Barcelona, a w La Liga również wszystko wydaje się jeszcze otwarte. Przed tą kolejką "Blaugrana" miała cztery oczka zaliczki nad Realem. Real Madryt wciąż w walce o mistrzostwo kraju. Magiczny gol Valverde Zespół prowadzony przez Hansiego Flicka w sobotę wygrał 4:3 w dramatycznych okolicznościach, dzięki czemu nałożył presję na podopiecznych Ancelottiego, których czekało starcie z Athleticiem Bilbao przed własnymi kibicami. Goście przyjechali w mocno rezerwowym składzie, bez Nico Williamsa. Z kolei Carlo Ancelotti nie mógł skorzystać z Kyliana Mbappe, który jest kontuzjowany oraz zawieszony. Włoch wrócił do ustawienia, które w poprzednim sezonie przyniosło serię sukcesów. Kiwior i spółka wciąż w grze o mistrzostwo Anglii. Polak pod lupą dziennikarzy, tak go ocenili Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie nie było widać, że na Realu ciąży jakaś presja. Spotkanie na Santiago Bernabeu toczyło się dość letnim, żeby nie napisać, sparingowym tempie. Raz po raz mecz starał się rozruszać Vinicius Junior, który ruszał z seryjnymi dryblingami i pojedynki wygrywał. Świetnie w defensywie prezentował się Aurelien Tchouameni, raz po raz blokował próby podań gości z Bilbao. Z tego wszystkiego niewiele jednak wynikało i pierwsza część rywalizacji zakończyła się rozczarowującym bezbramkowym remisem. Druga była zupełnie inna. Piłkarze Ancelottiego z szatni wyszli zdecydowanie bardziej zmotywowani i chętni do atakowania, co było widać na murawie Santiago Bernabeu. Jeszcze więcej inicjatywy brał na siebie Vinicius, który strzelił nawet gola w 80. minucie po ładnej indywidualnej akcji. Trafienie zostało jednak anulowane z powodu minimalnego spalonego Endricka. Drugą połową Real zasłużył jednak na gola, a ten przyszedł w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, gdy Fede Valverde kopnął prosto w okienko bramki Unaia Simona i zapewnił gospodarzom trzy punkty. Sytuacja w La Liga wciąż jest więc otwarta.