"Przesuń się, bo cię wyproszę...". Tego o El Clasico nie wiedzieliście
- Podczas El Clasico na murawie gromadzi się cały świat, nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Stoimy z innymi dziennikarzami ramię w ramię, a ochrona tylko patrzy, by ktoś nie postawił pół pięty poza wyznaczonym obszarem. To wielki mecz, nie da się go porównać z innymi - o kulisach pracy podczas meczu Real Madryt - FC Barcelona opowiada Interii Mateusz Majak, dziennikarz Eleven Sports. Transmisja El Clasico w tę niedzielę o 16:15 w Eleven Sports 1, początek studia z Madrytu o 14:30.

Piotr Jawor: Przy ilu El Clasico pracowałeś?
Mateusz Majak: - Kiedyś liczyłem skomentowane mecze i poprowadzone studia, ale od pewnego czasu tego nie robię. Gdybym miał strzelać, to na stadionie pracowałem pewnie przy około 15 "klasykach". Byłby jeden więcej, ale w trakcie pandemii zatrzymał mnie pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa.
Lepiej dziennikarzom pracuje się, gdy gospodarzem jest Real czy Barcelona?
- Biorąc pod uwagę Santiago Bernabeu i stare Camp Nou, to oba dla nas są niezbyt przyjemne logistycznie. Wszędzie jest daleko, przemieszczanie się jest utrudnione, a przy murawie - podczas studia - jest bardzo ciasno. Możesz nie uwierzyć, ale czasem nawet nie ma gdzie stopy postawić, tyle telewizji rozstawia się np. w przerwie. Stoimy niemal ramię w ramię i czasem zdarzy się, że np. w kadrze pojawia się jakiś niechciany zagraniczny dziennikarz lub któraś z osób pilnujących trybun.
Wyzwaniem jest też przemieszczanie się z trybuny komentatorskiej na murawę, gdzie na ogół zbiegamy w przerwie i po meczu. Do pokonania jest kilka pięter, więc musimy wyjść dobre pięć minut przed zakończeniem pierwszej i drugiej połowy. Po drodze próbujemy oglądać mecz na telefonie, o ile sieć nie jest przeciążona.
Do pokonania jest kilka pięter, więc musimy wyjść dobre pięć minut przez zakończeniem pierwszej i drugiej połowy. Po drodze próbujemy oglądać mecz na telefonie, o ile sieć nie jest przeciążona
A jeśli jest, to pewnie modlicie się, by w tym czasie nie wydarzyło się nic istotnego.
- Trochę tak to wygląda. A jakby tego było mało, to Real jest teraz w konflikcie z La Liga i np. dziennikarze studia przed i po meczu nie mogą zrobić z murawy. Zamiast tego wydzielono dla nas miejsca poza stadionem, więc droga tam będzie jeszcze dłuższa. Bodaj dwa sezony temu, właśnie z tego powodu nie widzieliśmy na żywo jednej z bramek Realu, która padła w końcówce El Clasico.
Jeśli chodzi o naszą pracę, to najlepiej jest na Montjuic [tam obecnie swoje spotkania rozgrywa Barcelona - przyp .red.]. Wiem, że dla kibica może nie jest to najlepszy obiekt, bo trybuny znajdują się daleko, ale pracuje się tam bardzo fajnie. Jest dużo miejsca, wszędzie blisko. Jednym słowem - jest bardzo komfortowo.
Kiedy w Eleven Sports zaczyna się operacja "El Clasico"?
- Mniej więcej miesiąc przed. Wówczas rozmawiamy, jakie materiały powinny powstać, szukamy ludzi, z którymi można porozmawiać, bierzemy się też za logistykę podróży. Im bliżej meczu, tym jest goręcej, a ostatni tydzień to już bardzo wysoka intensywność. Wówczas praktycznie nie wychodzimy z pracy.
Co w tej całej układance jest najtrudniejsze?
- Coraz mniej stresuję się naszą pracą, bo każdy wie, co ma zrobić i robi to dobrze. Bardziej denerwuję się, czy technologia nie zawiedzie. Robimy wszystko, żeby "opakować" taki mecz jak El Clasico w najlepszy możliwy sposób, ale nie mamy wpływu na to, co może zdarzyć się w trakcie produkcji, za którą odpowiadają Hiszpanie. Wystarczy, że ktoś wetknie kabel w złe miejsce i już pojawiają się problemy. Nawet pogoda może wpłynąć na to, co ostatecznie widać i słychać w telewizji. Na szczęście nie zdarzyło się to nigdy na dłużej niż kilka czy kilkanaście sekund. Paradoksalnie, widzowie czasami nawet tego nie zauważą.
Ale idę o zakład, że bez jakiejś wpadki nie się obyło.
- No tak. Mieliśmy studio z murawy godzinę przed meczem i testowaliśmy, czy z dźwiękiem komentarza wszystko jest OK. I okazało się, że ktoś z hiszpańskiej obsługi wsadził kabel w nieodpowiednie miejsce i przez kilkanaście sekund w trakcie studia mieliśmy luźne opowieści Mateusza Święcickiego, który przygotowywał się do komentowania meczu.
A jak wiadomo, w takim momencie na antenie mogą paść różne, niekoniecznie parlamentarne słowa.
- Przede wszystkim nasi komentatorzy, to bardzo kulturalni ludzie (śmiech). A po drugiej - jest u nas zasada, że jak idzie przekaz, to wszyscy muszą przestrzegać zasad poprawnej polszczyzny.
Ilu dziennikarzy w przerwie pracuje na murawie podczas El Clasico?
- Tu już na pewno nie będę strzelał, bo tam stoi naprawdę cały świat. Jesteśmy na różnych meczach i np. Der Klassiker [mecz Bayern Monachium - Borussia Dortmund] to ogromne wydarzenie, ale w porównaniu z El Clasico to jednak przepaść. Przy murawie, wzdłuż jednej linii, stoimy z innymi dziennikarzami ramię w ramię. Niektórzy są też za bramkami, nie da się nawet szpilki wcisnąć. Do tego musimy uważać, by choć pięty nie postawić poza miejscem dla nas przygotowanym, bo od razu pochodzi ochrona i grozi wyproszeniem ze stadionu.
Ciekawie czasem jest też po meczu. Kiedyś w Barcelonie nagrywaliśmy podsumowanie, gdy przyszła do nas pani z ochrony i zaczęła wypraszać ze stadionu. Kłótnia trwała dobre pół godziny, a pani nie przekonywał fakt, że im dłużej będzie przeszkadzała, tym dłużej będziemy tam siedzieli. Na szczęście zjawili się przedstawiciele klubu i konflikt zażegnano (śmiech).
Musimy uważać, by choć pięty nie postawić poza miejscem dla nas przygotowanym, bo od razu pochodzi ochrona i grozi wyproszeniem ze stadionu
Bliskość największych piłkarzy świata pomaga w jakimś nawiązaniu relacji z nimi?
- Nie, to wręcz niemożliwe, przynajmniej nie w trakcie meczu. Nie ma nawet momentu, gdy byłaby możliwa wymiana zdań. Zresztą przedstawiciele obu klubów bardzo pilnują, żeby piłkarze nie mieli kontaktu z dziennikarzami poza umówionymi wcześniej rozmowami. Pamiętam jednak, że raz jeden z gości naszego studia zauważył w pobliżu Eduardo Camavingę i udało się mu zrobić wspólne zdjęcie.
Polskim dziennikarzom łatwiej pracuje się podczas El Clasico, odkąd w Barcelonie grają Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski?
- Nikt nie rozwija przed nami czerwonego dywanu. Pracuje się dokładnie tak samo, jak przed pojawieniem się Lewandowskiego i Szczęsnego.
W ekipie Eleven Sports dziennikarze czekają na powołania na El Classico jak piłkarze na ogłoszenie kadry na mundial?
- Chyba nie, bo od kilku lat nasza ekipa jest bardzo podobna. Znaki zapytania są tylko przy tym, ile osób ostatecznie pojedzie na tak zwany on-site. Niezależnie od tego, wszyscy są mocno zaangażowani w to wydarzenie. Nerwy na pewno są mniejsze niż podczas powołań od selekcjonera.
Jak będzie wyglądał dzień z El Clasico w Eleven Sports?
- Mateusz Święcicki już od czwartku jest w Barcelonie i przygotowuje materiały, m. in. wywiady z piłkarzami. W sobotę dołącza do niego reszta ekipy i ostro pracujemy. W niedzielę będziemy mieli wejście w Cafe Futbol [godz. 11, Polsat Sport 2], a o 14:30 zaczynamy na naszej antenie studio przedmeczowe. Jedno będziemy mieli z dachu hotelu z pięknym widokiem na Madryt, drugie pod Santiago Bernabeu. Do tego łączymy się także ze studiem w Warszawie, a w przerwie nadajemy z murawy Bernabeu.
I kiedy będziesz mógł powiedzieć: "Ufff, znowu się udało"?
- Pierwszy stres schodzi kilka minut po rozpoczęciu meczu, kiedy wiem, że wszystko z komentarzem jest OK. O formę komentatorów się nie martwię, bo wiem, że Sebastian Chabiniak i Mateusz Święcki jak zwykle kapitalnie wprowadzą kibiców w to święto. Później trzeba będzie się nabiegać do studia, a emocje opadną dopiero wieczorem, gdy wszyscy pójdziemy na dobrą kolację.
Kto wygra niedzielne El Clasico?
- Te mecze ostatnio są szalone. I patrząc na to, jak Real i Barcelona grają w tym sezonie, to myślę, że padnie sporo bramek. Mecz będzie wyrównany, na wymianę ciosów. Liczę, że będziemy się dobrze bawić i dostaniemy jakościowe widowisko.
Rozmawiał Piotr Jawor













