"Szczepionka nazywa się Luis Suarez" - komentował dziennik "Marca". COVID-19 zdziesiątkował kadrę lidera ligi hiszpańskiej i wywrócił do góry nogami jego plany przed poniedziałkowym meczem z Celtą Vigo (2-2). Drużyna miała odbyć trening, a potem krótkie zgrupowanie, gdy przyszła wiadomość, że dwóch kolejnych graczy Thoma Lemar i Hector Herrera mają pozytywny wynik testu na koronawirusa. Przerwać passę Leo Messiego W sumie aż pięciu graczy Atletico było więc na kwarantannie. Szósty Yannick Carrasco właśnie ją zakończył, ale mecz z Celtą obejrzał z ławki. Diego Simeone odwołał cały plan dnia. Nie było treningu, zgrupowania, wspólnego obiadu. Film o słabych stronach poniedziałkowego rywala piłkarze Atletico obejrzeli przez Internet. Simeone sięgnął do rezerw: szansę gry przez cały mecz dostał Geoffrey Kondogbia wykupiony z Valencii, który zaliczył aż 19 odbiorów piłki. Nie spisał się za to obrońca Felipe zmieniony w przerwie. Bohaterem Atletico został Luis Suarez - najskuteczniejszy piłkarz Primera Division. Zdobył dwie bramki, które pozwoliły liderowi wyjść na prowadzenie. - Kiedy myślę gol, mówię Suarez - stwierdził Simeone. W 17 meczach La Liga Urugwajczyk trafił do siatki 16 razy. Być może przerwie passę Leo Messiego, który był królem strzelców ligi hiszpańskiej w czterech poprzednich latach. W sezonie 2015-2016 Suarez został najskuteczniejszym piłkarzem w Primera Division - zdobywając 40 bramek dla Barcelony. Katalończycy oddali go latem do Atletico i teraz plują sobie w brodę. Ich środkowy napastnik Duńczyk Martin Braithwaite uciułał dwie bramki. Gdyby Suarez został na Camp Nou, tabela La Liga wyglądałaby dziś inaczej. Atletico prowadziło z Celtą do 89. min. Wtedy stało się coś, co zazwyczaj się nie zdarza - drużyna z Wanda Metropolitano nie potrafiła utrzymać przewagi. Remis 2-2 był sprawiedliwy, przyznał to sam Simeone. Koke zauważył niepokojący trend, że zespół uchodzący za mistrza gry w destrukcji, zaczął tracić zbyt dużo goli. Jan Oblak został pokonany aż sześć razy w ostatnich czterech spotkaniach ligowych. Simeone wie, że musi coś z tym zrobić. Wcześniej sześć goli jego drużyna straciła w 16 meczach La Liga. Rzeczywiście, dzieje się coś niepokojącego. Kto naciska lidera? Paradoks polega na tym, że od kilku sezonów trener Atletico stara się poprawić grę w ofensywie. Przez lata bywało tak, że drużyna Simeone miała ogromny kłopot ze zdobywaniem bramek. Plaga remisów pozbawiała ją szansy rywalizacji z Realem Madryt i Barceloną. W tym sezonie jest znacznie lepiej. 42 gole zdobyte - lepszy wynik w Primera Division mają tylko Katalończycy (44 bramki), którzy rozegrali jeden mecz więcej. Jeśli chodzi o liczbę bramek straconych, Atletico wciąż nie ma sobie równych. Po remisie z Celtą media hiszpańskie cieszą się, że wyścig po tytuł nabiera rumieńców. Mocno to wątpliwe. Przewaga Atletico nad Barceloną i Realem wynosi 8 pkt, a jeszcze lider ma mecz zaległy. Jeśli w 20 spotkaniach oddał rywalom 9 pkt, to ile straci w kolejnych 18? W dodatku Barca i Real pogrążone są w kłopotach, żadna z tych drużyn nie wygląda na tak mocną, żeby była w stanie wygrywać seryjnie. Szpital na Camp Nou i Santiago Bernabeu to jedno, a jeszcze trener Barcelony Ronald Koeman daje sygnały, że ligę uważa za rozgrywki mniej ważne. W starciu z Betisem w niedzielę posadził na ławce Messiego, Frankie de Jonga i Pedriego, żeby odpoczęli przed półfinałem Pucharu Króla z Sevillą. Koeman wie, że w Pucharze Barca zależy od siebie, w lidze musiałaby liczyć na kryzys Atletico, na co się nie zanosi, mimo plagi koronawirusa. Wyniki, tabelę i terminarz Primera Division znajdziesz tutaj! Remis z Celtą po tak zwariowanym dniu, to jeszcze nie klęska. Atletico musi jednak wyciągnąć wnioski, bo za chwilę czeka je starcie z Chelsea w Lidze Mistrzów. Hiszpański futbol jest w wyjątkowo trudnej sytuacji. W rankingu UEFA kluby Primera Division wciąż są na szczycie, ale ich przewaga nad rywalami z Anglii topnieje. Zespoły La Liga nie są już zaliczane do faworytów Champions League. I to Hiszpanów szczególnie boli. Dariusz Wołowski