Kandydat na nowego prezesa Barcelony Toni Freixa wywołał pod koniec ubiegłego roku duże poruszenie ogłaszając, że klubowi z Katalonii zostały zaoferowane usługi Sergio Ramosa. Obrońca doskonały Okazało się, że było to w czasach, gdy Ramos grał jeszcze w Sevilli. W 2005 roku Real Madryt wydał rekordowe jak na nastolatka 27 mln euro. Ramos to był jedyny hiszpański piłkarz jakiego kupił prezes Florentino Perez w swojej pierwszej kadencji w Realu (2000-2006). Perez wydawał wtedy dziesiątki milionów na topowe, zagraniczne gwiazdy: Portugalczyka Luisa Figo, Francuza Zinedine'a Zidane'a, Brazylijczyka Ronaldo, Anglika Davida Beckhama. Według koncepcji "Zidanes y Pavones" Real miał być drużyną silną w ofensywie dzięki armii zaciężnej, której asystują na boisku wychowankowie klubu: tani, grający w formacjach defensywnych. Ramos był wyjątkiem. Dziś po 16 latach na Santiago Bernabeu jest największym symbolem Realu Madryt. I dla wielu, najlepszym obrońcą w dziejach piłki nożnej. Fani innych klubów szanują go lub nienawidzą, bo gra bezkompromisowo twardo. Już dekadę temu słynny stoper Milanu Franco Baresi mówił, że patrząc na Ramosa widzi piłkarza właściwie bez wad. Wyszkolonego tak, że mógłby grać w ataku, lub pomocy. Do tego silnego, skocznego, inteligentnego. Przy wzroście 184 cm w pojedynkach powietrznych nie ma sobie równych. Jest najskuteczniejszym obrońcą w dziejach ligi hiszpańskiej. Zdobył dla Realu 72 gole w Primera Division i 100 we wszystkich rozgrywkach (w 666 meczach). Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Poza tym to charyzmatyczny przywódca. Mimo 35 lat rządzi drużyną. Każdy jego uraz sprowadza na defensywę Królewskich chaos i nieszczęście. W Lidze Mistrzów bez Ramosa Real właściwie nie umie wygrywać. Kapitan ma wszelkie podstawy, by uważać się za nr 1 w drużynie. Tymczasem zarabia 11,7 mln euro za sezon, mniej od wiecznie kontuzjowanego Edena Hazarda i wypożyczonego do Tottenhamu Garetha Bale’a (obaj po 15 mln). Z tego punktu widzenia z pewnością Ramos zasługuje na podwyżkę. Ale niektórzy dziennikarze w Hiszpanii wypominają mu, że czasy są ciężkie. Z powodu pandemii Real stracił w ostatnim roku 250 mln euro. Ludzie w innych branżach tracą pracę, bankrutują, to nie jest odpowiedni czas, by ikona Realu żądała od klubu swojego życia więcej kasy. To oczywiście punkt widzenia prezesa Florentino Pereza. Wojna szantażem Każdy ma więc swoje racje. I swoją strategię. Ramos to wytrawny gracz, tak jak jego agent. Kiedy poprzednim razem negocjował z Realem nowy kontrakt, wyszło na jaw, że jego usługami zainteresowany jest Manchester United. Przestraszony Perez dał swojemu kapitanowi podwyżkę. Klub z Manchesteru był wkurzony uważając, że Ramos nigdy na poważnie nie rozważał przenosin na Old Trafford, a tylko użył United jako straszaka na Real. To metoda stara jak świat. Kiedy piłkarz negocjuje nowy kontrakt z klubem, jego agent stara się, by głośno było o kontrofertach. W Hiszpanii praktykowano to latami. Gdy Real negocjował ze swoim graczem, Barcelona chętnie ogłaszała, że chce go na Camp Nou. Nie po to, by go rzeczywiście mieć, ale po to, by Real wydał więcej. Tak było na przykład z Meksykaninem Hugo Sanchezem - pięciokrotnym królem strzelców ligi hiszpańskiej. Klub z Katalonii chciał go zatrudnić, ale głównie po to, by utrudnić negocjacje Królewskim. W krasie katalońskiej pojawiły się nawet zdjęcia Meksykanina w koszulce Barcelony.