Sprawa odejścia Messiego odbiła się szerokim echem w świecie futbolu pod każdą szerokością geograficzną.Jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu, będący od dwudziestu lat symbolem FC Barcelona i budujący swój wiekuisty pomnik na Camp Nou, w końcu publicznie ogłosił, że chce poszukać nowych wyzwań poza Hiszpanią. Jednym z powodów był sportowo nieudany sezon, zakończony potwornym laniem w półfinale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, po narastający od dłuższego czasu konflikt z prezydentem klubu Josepem Marią Bartomeu. A także, generalnie, polityka zarządzania klubem, ruchy transferowe, a w efekcie szatnię, w której Messi przestał się czuć, jak we własnym, ukochanym domu. Tu prędko pojawił się jednak ogromny konflikt, który stał się główną osią sporu i koniec końców sprawił, że Argentyńczyk zaniechał wojny na wyniszczenie z FC Barcelona. Chodziło o warunki, na jakich Messi może odejść, a przede wszystkim możliwość aktywowania tzw. klauzuli lojalnościowej. Dzięki niej Messi mógłby odejść za darmo, a nie za - bagatela - 700 milionów euro. - Byłem pewien, że mogę odejść na zasadzie darmowego transferu. Prezydent klubu zawsze komunikował to w ten sposób. Jednak teraz powołuje się na fakt, że nie wyraziłem chęci zmianę klubu przed 10 czerwca. Ale przecież 10 czerwca wciąż byliśmy w środku walki o tytuł w La Liga po tym, jak wybuchła pandemia koronawirusa - przedstawiał swoje racje Messi w rozmowie z goal.com. To właśnie dlatego, jak przekonuje, zaniechał odejścia, które wiązałoby się z trwającym konfliktem i eskalowało ogromne napięcia. - I dlatego będę kontynuował grę w tym klubie. Zostaję, ponieważ prezes powiedział mi, że mogę odejść tylko wtedy, gdy ta klauzula jest aktywna. A to niemożliwe. Inną opcją było prawne wyjaśnienie sprawy. Jednak nigdy nie poszedłbym do sądu przeciwko Barcelonie, ponieważ to klub, który kocham, który dał mi wszystko, odkąd tu przyjechałem. To klub mojego życia. Barca dała mi wszystko, a ja wszystko Barcy. Dlatego nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby pozwać Barcę do sądu - deklaruje Argentyńczyk.Tymczasem wielu kibiców zastanawia się, jak bardzo całe to zamieszanie będzie miało wpływ na formę i zaangażowanie przez Messiego w grę "Blaugrany" w najbliższym sezonie. Nad tymi rozważaniami pochyli się także niemieccy dziennikarze serwisu spox.com, którzy za wzór podają przykład Roberta Lewandowskiego. I przywołują wydarzenia po sezonie 2012/13, gdy "Lewy" chciał opuścił Borussię Dortmund, ale wówczas nie dostał zielonego światła, by przenieść się do Bayernu. "Lewandowski był zdenerwowany, ale to nie wpłynęło na jego dyspozycję. Po imponującym sezonie po raz pierwszy został najlepszym strzelcem Bundesligi z 20 golami. I nie nadszarpnął swojej reputacji w BVB" - wspominają Niemcy. W tym miejscu od razu zwracają uwagę, przy okazji cytując wypowiedzi Messiego, że Argentyńczyk zdaje się mieć podobną do Polaka mentalność.AG