Trener Santiago Solari znowu zaskoczył. Albo inaczej - po raz kolejny zdecydował się na posadzenie na ławce rezerwowych dwóch zawodników, których jeszcze nie tak dawno trudno było sobie wyobrazić poza pierwszym składem "Królewskich". Isco i Marcelo nie mają jednak dobrej prasy u nowego szkoleniowca. I to mimo wielu absencji spowodowanych kontuzjami. Przeciwko Sevilli nie mogli zagrać: Navas, Bale, Asensio, Vallejo, Kroos, Llorente i Mariano. Dla gości mecz na Santiago Bernabeu był ważny co najmniej z dwóch powodów: po trzech spotkaniach bez zwycięstwa w lidze, a szczególnie ostatniej porażce z Bilbao Sevilla straciła nieco impet, a kolejna przegrana - tym bardziej z bezpośrednim rywalem - nie wpłynęłaby dobrze na zespół. Po drugie, kiedy przerwać fatalną passę (aż 16 porażek w ostatnich 18 pojedynkach z Realem w Madrycie), jeśli nie w takim momencie? A jednak znowu się nie udało, mimo że przez wiele minut goście trzymali się dzielnie, a nawet mieli szansę na sprawienie niespodzianki. Pierwszą dobrą okazję Real wypracował sobie w 6. minucie, gdy Vinícius Júnior dostał bardzo dobre podanie za obrońców, znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale Vaclík obronił jego mocny strzał po ziemi. Gospodarze mieli lekką przewagę, częściej atakowali, ale Sevilla nie chciała jedynie się bronić. Kontra wyprowadzona w 22. minucie byłaby wręcz wzorowa, gdyby Eskudero był bardziej precyzyjny, a nie trafił jedynie w boczną siatkę. To był ewidentny znak, że Real musi uważać, bo chwilę potem nastąpiło kolejne ostrzeżenie. Courtois z trudem obronił strzał głową André Silvy z kilkunastu metrów. Po drugiej stronie boiska próbował Benzema, ale generalnie obrońcy Sevilli dość łatwo radzili sobie z atakami Realu. Nie pomagały też strzały z daleka, jak w wykonaniu Viníciusa tuż przed przerwą. "Królewscy" nie zachwycali, potwierdzając przy okazji, że relatywnie słabe zainteresowanie kibiców (dużo pustych krzesełek na Bernabeu) nie jest przypadkowe. Od początku drugiej połowy przewaga Realu w posiadaniu piłki znowu była wyraźna, ale wszelkie próby zburzenia andaluzyjskiego muru kończyły się przed polem karnym gości. Gracze Solariego długo nie potrafili znaleźć sposobu, aby się przez niego przebić. Blok defensywny Sevilli był bardzo dobrze ustawiony. A jeśli już "Królewscy" strzelali z daleka, to bardzo niecelnie, jak Ceballos. Choć paradoksalnie, kilka minut później ten sam zawodnik był najbliżej uzyskania prowadzenia, bo po kolejnym uderzeniu piłka trafiła w poprzeczkę. Na ostatni kwadrans Solari wpuścił na boisko Isco i wtedy... nastąpił cios, na który czekali wszyscy kibice Realu. Casemiro wypuścił taką "petardę" zza pola karnego - w okienko - że Vaclík nie miał nic do powiedzenia. To pierwszy gol Brazylijczyka w tym sezonie, jak się okazało, niezwykle ważny. Już w doliczonym czasie gry Modrić postawił kropkę nad i, wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem. Dzięki temu Real awansował na trzecie miejsce w tabeli, uciekając Sevilli. Do drugiego w klasyfikacji, Atletico Madryt, traci jednak ciągle pięć punktów, bo gracze Diego Simeone też wygrali (3-0 z Hueską). Real Madryt - Sevilla 2-0 (0-0) 1-0 Casemiro (78.), 2-0 Modrić (90.+2) Real Madryt: Courtois - Carvajal, Varane, Ramos, Reguilón - Modrić, Casemiro, D. Ceballos (88.Valverde) - L. Vázquez (77. Isco), Benzema, Vinícius Júnior. Sevilla: Vaclík - Carriço, Kjaer, Sergi Gómez - Navas, Banega, F. Vázquez, Escudero (86. Salvatierra) - Ben Yedder (71. Promes), Sarabia, André Silva (75. Munir). Żółte kartki: Casemiro, Ceballos - Carrico, Banega, Kjaer. RP Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division