Te "nowe wskazówki" mają zaprzeczać oficjalnej wersji, która była dotychczas rozpowszechniana przez Francuza - że dawcą jest kuzyn piłkarza, niejaki Gerard Armand. Zresztą, ten ostatni po długim milczeniu sam zabrał głos na ten temat, potwierdzając to, co Abidal mówił wcześniej. - Nie rozumiem, skąd biorą się wątpliwości w tej sprawie. Przekazałem swój organ, aby ratować życie bliskiej osobie z rodziny. W ogóle się nie zastanawiałem, traktowałem to jako dobry uczynek. Każdy by tak zrobił - mówił Armand w lipcu 2018 w rozmowie z francuskim dziennikiem "Depeche du Midi". Co więcej, mniej więcej w tym samym czasie instytucja monitorująca w Hiszpanii "legalność" organów, które mają być przeznaczone do przeszczepu nie miała zastrzeżeń. A Armand, jak mówił, mimo problemów finansowych nie zarobił na tym "ani centa". Niedługo po tym hiszpańska prokuratura uznała, że nie ma wystarczających dowodów, aby rzeczywiście stawiać zarzuty, które miałyby potwierdzenie w rzeczywistości. Wydawało się, że sprawa zostanie już definitywnie zapomniana. Dlatego wznowienie śledztwa może dziwić, ale też wskazywać, że śledczy mają nowe argumenty. Przypomnijmy, na początku 2011 roku nagle okazało się, że u Abidala, wówczas czołowego zawodnika Barcelony i reprezentacji Francji, jest konieczny przeszczep wątroby, bo obrońca poważnie zachorował. Do operacji doszło ostatecznie w kwietniu 2012, a po powrocie do zdrowia zawodnik założył koszulkę ze specjalnymi podziękowaniami dla kuzyna. Jak mówił, "bez niego nie mógłby wrócić na boisko". Przez kilka lat wydawało się, że wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem, gdy nagle prokuratura zasiała wątpliwości, opierając się na podsłuchach założonych byłemu prezydentowi Barcelony Sandro Rosellowi, oskarżonemu w innej sprawie - brania brudnych pieniędzy. Z nagrań wynikało niedwuznacznie, że wątroba przeszczepiona Abidalowi nie pochodziła od kuzyna, ale została nabyta nielegalnie na czarnym rynku. Hiszpański "El Confidencial", donosił, że służby są w posiadaniu czterech nagrań. Rosell miał na nich przyznawać, że przygotowanie do operacji nie odbyło się jednak zgodnie z prawem. - Nie mam nic do ukrycia. Odpowiem na każde pytanie - mówił Abidal, gdy zostało wszczęte poprzednie śledztwo, choć nie zakończyło się ono niczym konkretnym. Jesienią ubiegłego roku śledczy nie znaleźli dostatecznych powodów, aby komukolwiek postawić zarzuty. Dzisiaj znowu przekonują, że mogło dojść do nieprawidłowości. RP Zobacz wyniki, terminarz i tabelę hiszpańskiej Primera Division