"Joan Laporta robi to co może, a nie to co chce" - pisze komentator "Sportu". Pandemia i życie ponad stan poprzedniego prezesa Josepa Marii Bartomeu zrujnowały finanse katalońskiego klubu. Jedną z patologii była wysokość pensji piłkarzy z Camp Nou szokująca nawet jak na standardy współczesnego futbolu. Leo Messi zarabiał 139 mln euro za sezon - to był najwyższy kontrakt w historii sportu. Kiedy latem zgodził się o obniżkę pensji o 50 procent i tak zadłużonego klubu nie było na niego stać. Dziś broni barw PSG. Pieniądze Griezmanna W ostatnim dniu okna transferowego Laporta pozbył się także Griezmanna. Francuz miał drugi co do wysokości kontrakt w klubie opiewający na 17 do 21 mln rocznie. Nie dość, że Griezmann kosztował Barcę 135 mln euro (120 za transfer plus 15 mln za to, żeby Atletico nie zaskarżyło go do sądu), to jeszcze wynagrodzenie Francuza w ciągu pięciu lat miało wynieść 95 mln euro. Bez premii. Dwa lata temu otrzymał 5 mln euro za podpisanie umowy. Gdyby ją wypełnił, otrzymałby 20 mln jako premię "za lojalność". Jej wypłata miała się zacząć po trzecim sezonie. Wracając do Atletico Griezmann stracił całą tę kwotę. Do tego doszłyby premie za wyniki. Za udział w 60 proc meczów w sezonie Francuz dostawał 2,5 mln euro. Za grę w 1/8 finału Ligi Mistrzów dodatkowe 0,5 mln, za ćwierćfinał - milion. Za zdobycie Złotej Piłki nagroda od klubu wynosiła 1 mln euro. A były też w kontrakcie Francuza przewidziane premie za tytuł piłkarza roku FIFA i UEFA. Oczywiście Griezmann i Messi nie byli największym problemem Barcelony. Oni zdobywali niemal połowę goli drużyny. W pierwszej kolejności Laporta chciał się pozbyć kilku innych graczy. Philippe’a Coutinho i Ousmane’a Dembele nie dało się latem sprzedać, obaj leczyli urazy. Z klubu nie chciał odejść wypychany siłą Samuel Umtiti. Ponieważ oni nie odciążyli budżetu płacowego Barcy, trzeba było oddać innych. I tak padło na największe gwiazdy drużyny. Kto nie pozwolił się sprzedać Laporta wynegocjował zgodę na obniżkę pensji kapitanów. Wychowankowie Gerard Pique, Jordi Alba, Sergio Busquets, Sergi Roberto przystali na to dla dobra klubu. Toczą się negocjacje z innymi. Laportę czekają wydatki. Barca chce przedłużyć kontrakt z Dembele, żeby w czerwcu 2022 roku nie odszedł za darmo. W 2017 roku zapłacono za niego 105 mln euro. Francuz ma 24 lata. Wciąż można mieć nadzieje, że gdy sobie poradzi z urazami, osiągnie wysoki poziom sportowy. Laporta ma też zamiar przedłużyć umowy i, co za tym idzie, dać podwyżki młodzieży: Ansu Fatiemu i Pedriemu. Tego lata Barcelona zatrudniała piłkarzy za darmo. Emersona odkupiła z Betisu za 9 mln euro, żeby odsprzedać go do Tottenhamu za 25 mln. Holenderskiego napastnika Luuka de Jonga wypożyczyła z Sevilli w ostatnim dniu okna transferowego, ale pod warunkiem, że klub z Andaluzji będzie płacił część jego wynagrodzenia. Zatrudniła też Sergio Aguero, Erica Garcię i Memhisa Depaya - bez kwoty odstępnego, ale musiała dać im solidne pensje. Widać z tego wszystkiego, że planowanie drużyny odbywa się przede wszystkim według kryteriów finansowych, a nie sportowych. - Jest ciężko, ale staramy się być optymistami - mówi Busquets. Trener Ronald Koeman został zmuszony do wielu kompromisów. Co z tego wyniknie? Pierwszy raz od wielu lat Barcelona nie jest faworytem ani ligi hiszpańskiej, ani Ligi Mistrzów. Dariusz Wołowski