Huesca (27 pkt) i Getafe (31) to drużyny zaangażowane w walkę o utrzymanie w ekstraklasie, natomiast beniaminek Cadiz (36) plasuje się na 13. miejscu i do czołówki już nie dołączy. Dlatego wydaje się, że zespoły z podium - Atletico (70 pkt), Real (67) i Barcelona (65 i jedno zaległe spotkanie) - nie mogą sobie z tymi rywalami nie poradzić. Jednak tak samo można było pomyśleć we wrześniu i październiku, kiedy w tych parach rywalizowano po raz pierwszy w tym sezonie. A wówczas największą sensację sprawił Cadiz, który zwyciężył 1-0 na stadionie Realu. Barcelona takim samym wynikiem przegrała na wyjeździe z Getafe, natomiast Atletico tylko zremisowało bezbramkowo na stadionie rywala z Huescą. "Rewanż" Realu z Cadiz odbędzie się w środę, natomiast spotkania Atletico i Barcelony - w czwartek. W walkę o tytuł uwikłana jest jeszcze czwarta Sevilla, która zgromadziła 64 pkt i w środę zmierzy się na wyjeździe z Levante. Nikt z pierwszej czwórki nie wypadnie już raczej poza nią, ponieważ piąty Villarreal ma 15 pkt straty do Sevilli. Teoretycznie zatem wyłonieni zostali wszyscy hiszpańscy uczestnicy kolejnej edycji Ligi Mistrzów. W praktyce jednak trudno przewidzieć, jak potoczą się losy Atletico, Barcelony i Realu po ogłoszeniu decyzji o przystąpieniu do Superligi - rozgrywek będących alternatywą dla europejskich pucharów pod egidą UEFA. Niezależnie od tego, kiedy nowy projekt wystartuje, władze futbolu na Starym Kontynencie mogą wykluczyć jego 12 założycieli ze wszystkich rozgrywek klubowych, a piłkarzy tych drużyn - nawet z meczów reprezentacji narodowych. Na tym "skorzystałyby" m.in. ekipy Villarreal (49 pkt), Betisu Sewilla (48) i Realu Sociedad (47), które obecnie zajmują miejsca 5-7 z komfortową przewagą nad kolejnymi ekipami - to one trafiłyby do Champions League. Najbliżsi rywale wielkiej trójki - Getafe, Huesca i Cadiz - wydały podobnie brzmiące oświadczenia przeciwko Superlidze i popierające krytyczne stanowisko władz hiszpańskiej ekstraklasy oraz tamtejszej federacji piłkarskiej RFEF. mm/ krys/