Trzy sezony w Barcelonie i dwa mistrzostwa Hiszpanii - gdyby któregokolwiek kibica Katalończyków zapytać o taki układ w dniu podpisania kontraktu przez Lewandowskiego, to każdy wziąłby to w ciemno. Dziś jednak rola Polaka nie jest tak oczywista jak w debiutanckim sezonie. Uniezależnianie do Lewandowskiego Przed przyjściem Lewandowskiego Barcelona była kompletnie porozbijana. Na zakończenie sezonu straciła do Realu Madryt 13 punktów i nawet nie wyszła z grupy Ligi Mistrzów. 34-letni wówczas napastnik nie wydawał się idealnym lekiem na kryzys, a jednak od razu poprowadził drużynę do mistrzostwa i Superpucharu Hiszpanii, zdobywając równocześnie koronę króla strzelców. W tym sezonie Barcelona znów jest najlepsza w Hiszpanii, a Lewandowski liczy się w walce o koronę. Tyle tylko, że jego wkład w to, jak dziś wygląda ekipa Hansiego Flicka, jest dużo mniejszy niż przed dwoma laty. Niemiecki szkoleniowiec, mając w składzie takich zawodników jak Lamine Yamal, Raphinha, czy Frankie de Jong, rozkłada akcenty na cały zespół i w ten sposób coraz bardziej próbuje uniezależnić go od formy Lewandowskiego. Efekt? Nie można odmówić Polakowi, że to on w dużej mierze wprowadził Barcelonę na szczyt tabeli, ale ostatnie mistrzowskie kroki Katalończycy stawiali już bez niego w składzie i nie potknęli się ani razu. Lewandowski z boku oglądał zwycięstwa nad Mallorcą, Valladolid i przede wszystkim Realem Madryt, a w dwóch wcześniejszych zwycięskich meczach (z Celtą Vigo i Leganes) nie zdobył bramki. Mimo to Barcelona przepychała kolejne spotkania, nie dając "Królewskim" okazji do uwierzenia, że walka o mistrzostwo jeszcze nie jest rozstrzygnięta. Bramki Lewandowskiego były potrzebne Barcelonie za to w półfinale Ligi Mistrzów, ale Polak nie zdobył żadnej. Co więcej, Flick był krytykowany za to, że przy korzystnym wyniku zdecydował się w końcówce wpuścić nie do końca zdrowego "Lewego", co - według niektórych - miało wpływ na niepowodzenie. To wtedy Lewandowski mógł zamknąć usta krytykom, ale nie był w stanie tego zrobić. Lewandowski może stanąć przed dylematem Niektórym z łatwością przychodzi dziś ciskanie gromami w Polaka i rzucanie haseł o emeryturze. Brak goli w kilku spotkaniach i kontuzja doskonale wpisują się w retorykę o starzejącym się organizmie i nieubłaganie zbliżającym się końcu kariery. Rozłożenie akcentów między kilku ofensywnych graczy wcale jednak nie oznacza, że Polak mistrzom Hiszpanii jest już niepotrzebny. Nie można bowiem zapominać o jego wpływie na szatnię, na rozwijanie młodych zawodników, a także o przydatności sportowej. Może się jednak okazać, że w kolejnym sezonie Polak będzie musiał pogodzić się z rolą, jakiej nie pamięta od czasów przeprowadzki do Borussii Dortmund, czyli rozpoczynaniem meczów na ławce rezerwowych. Od ponad 10 lat układanie składów wszystkich zespołów, w których grał Lewandowski, rozpoczyna się właśnie od niego, tymczasem dziś nie potrzeba bujnej wyobraźni, by ułożyć podstawowy skład Barcelony bez Polaka. To oznacza, że Lewandowski wkrótce może stanąć przed dylematem: być zmiennikiem czy zmienić klub? Jeśli jego ego i ambicje są w stanie znieść rolę ewentualnego rezerwowego, wówczas czeka go jeszcze co najmniej jeden atak z Barceloną na Ligę Mistrzów. Jeśli nie, to lepiej, by nie męczył się ani on, ani klub. Piotr Jawor