Niemal wszyscy zawodnicy Barcelony pod wodzą Hansiego Flicka rozwinęli się i wskoczyli na dużo wyższy poziom, aniżeli jeszcze sezon temu. Niemal, bo teza ta zdecydowanie nie obejmuje Ansu Fatiego. Zmagający się w przeszłości z wieloma kontuzjami skrzydłowy na starcie rozgrywek otrzymywał jeszcze z rzadka szanse od trenera, ale kompletnie nie był w stanie ich wykorzystać. Aż przestał dostawać minuty. Ansu Fati się doczekał. Pierwsze minuty na boisku od ponad czterech miesięcy Niemiec wielokrotnie pomijał wychowanka nawet przy ustalaniu kadry meczowej, w mediach tłumacząc, że ten musi ciężej pracować na treningach. Wreszcie po wielu miesiącach bez ani minuty na murawie Fati dostał szansę na występ w rywalizacji z Borussią Dortmund. Wszedł na plac gry za Lamine Yamala, który miał prosić o zmianę właśnie po to, aby 22-latek mógł wreszcie zagrać. Podejście szkoleniowca do Fatiego jednak się nie zmieniło. A niewiele brakowało, żeby ten odszedł z klubu już w trakcie zimowego okienka transferowego. Poważne zainteresowanie sprowadzeniem reprezentanta Hiszpanii wyrażał Besiktas. Operacja upadła jednak na ostatniej prostej. Po wielu tygodniach poznaliśmy szczegółową odpowiedź na pytanie dlaczego. Dlaczego zimowy transfer Fatiego upadł? Znamy szczegóły Prezydent tureckiego klubu - Serdal Adali w rozmowie z mediami ujawnił, że o fiasku operacji przesądziła niespodziewana porażka Besiktasu w Lidze Europy. "Czarne Orły" poległy na wyjeździe z Twente, przez co nie awansowały do fazy pucharowej Ligi Europy. To miało przekreślić transfer Fatiego. Nie tak miało być. Lewandowski usunięty przez UEFA. Nie jest już nawet trzeci Z perspektywy czasu wydaje się, że odejście Fatiego do Besiktasu byłoby najlepsze dla każdej ze stron. Od 4 stycznia aż do 9 kwietnia skrzydłowy nie pojawił się na murawie ani razu, a w całym obecnym sezonie zaliczył zaledwie 191 minut.