Lewandowski leci grać w USA. Awantura wybuchła od razu. Polak w trudnej sytuacji
Robert Lewandowski znalazł się między młotem a kowadłem. Temat rozegrania przez FC Barcelona meczu ligowego z Villarreal w Stanach Zjednoczonych budzi wielkie emocje w całej piłkarskiej Europie, ale przede wszystkim w Hiszpanii. Ze względu na daleką i nieplanowaną wcześniej podróż taki pomysł może nie podobać się również samym zawodnikom obu zespołów. Otwarcie jednak z pewnością nie będą się mu sprzeciwiać. Z wiadomych względów.

Praktycznie cała piłkarska Hiszpania wrze po oficjalnym ogłoszeniu tego, że mecz Villarreal CF - FC Barcelona w ramach 17. kolejki LaLiga zostanie rozegrany w Miami na Florydzie.
Przedstawiciele innych klubów oraz ich kibice mówią wprost, że taki pomysł narusza integralność rozgrywek. Barcelonie odpada bowiem trudny wyjazd na stadion "Los Amarillos". Kibice Villarreal natomiast tracą jeden z najatrakcyjniejszych meczów w sezonie.
Do dużych przeciwników rozegrania meczu ligowego Barcelony w USA należy oczywiście Real Madryt - główny rywal "Dumy Katalonii" w walce o mistrzowski tytuł. Na kilka dni przed niedzielnym El Clasico "Los Blancos" złożyli oficjalny protest, w którym domagają się wyjaśnień od władz ligi hiszpańskiej.
Piłkarze Realu Madryt uderzają. Szefowie FC Barcelona i LaLiga odpowiadają. Awantura trwa
Sprawy nie przemilczeli również piłkarze Realu Madryt. Swojego komentarza na ten temat udzielił m.in. Thibaut Courtois, który uważa, że jest to całkowite wypaczenie rozgrywek.
- Tak, to całkowicie wypacza rozgrywki. Łatwo jest mówić o NFL czy NBA, gdzie są 82 mecze o miejsce w playoffach i to nic nie zmienia. W NFL głosują właściciele wszystkich klubów, zdublowali mecze, bo to wiąże się dla nich z zyskami. Tutaj jest odwrotnie. LaLiga to wprowadza - komentuje belgijski bramkarz.

Jeden z liderów Realu Madryt negatywnie wypowiedział się również na temat cenzurowania protestu hiszpańskich drużyn. Polega on na tym, że przez pierwszych kilkanaście sekund po gwizdu piłkarze grają i stoją w miejscu. LaLiga natomiast całkowicie pomija ten temat zarówno we własnym przekazie, jak i w transmisjach telewizyjnych.
Dani Carvajal, inny wieloletni piłkarz Realu Madryt, ma uważać natomiast, że obecna forma sprzeciwu hiszpańskich drużyn jest niewystarczająca. Prawy obrońca miał namawiać innych piłkarzy, aby została ona zaostrzona. W wywiadzie dla "Teledeporte" powiedział praktycznie to samo, co jego klubowy kolega Thibaut Courtois. Hiszpan uważa, że takie posunięcie jest wypaczeniem rozgrywek ligi hiszpańskiej.

Prezydent FC Barcelona odpowiedział Courtois. Joan Laporta twierdzi, że Real Madryt może zrobić z tym, co chce i ma pełną swobodę wypowiedzi w tym temacie. "Duma Katalonii" natomiast w tym czasie skupi się na realizację swojego planu, jakim jest rozegranie meczu z Villarreal CF w Miami.
Szef ligi hiszpańskiej Javier Tebas natomiast powiedział, że jego zdaniem bardziej niż mecz rozegrany w USA rozgrywki wypaczają propagandowe materiały wideo transmitowane w klubowej telewizji Realu Madryt. Filmy te mają za zadanie ukazać w złym świetle sędziów mających prowadzić kolejne spotkanie "Los Blancos". Telewizja Realu w materiałach tych pokazywała wybrane błędy arbitrów popełnione na niekorzyść stołecznej drużyny. - Były wyraźnie skierowane na wywieranie presji na kolektywie sędziowskim - skomentował Javier Tebas.
Jak widać, w Hiszpanii wywiązała się wielka awantura. Piłkarze FC Barcelona, w tym Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny, nawet gdyby chcieli skomentować tę sprawę, nie mogą tego zrobić.











