Chociaż Sevilla w dwóch ostatnich spotkaniach zdobyła ledwie punkt, sytuacja w tabeli LaLiga ułożyła się tak, że drużyna prowadzona przez Julena Lopeteguiego wciąż pozostawała w grze o podium. Ba, nawet mistrzostwo, z matematycznego punktu widzenia, wciąż było w zasięgu zespołu ze stolicy Andaluzji. Do tego jednak trzeba było wygrywać wszystko i liczyć na potknięcie rywali.Starcie z Valencią miało być powrotem na zwycięską ścieżkę, ale pierwsze 45 minut na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán nie mogło napawać fanów gospodarzy zbytnim optymizmem. Co prawda w 22. minucie Suso trafił do siatki, ale znajdował się na pozycji spalonej i bramka słusznie nie została uznana. Po zmianie stron mecz zdecydowanie się ożywił. Pierwsi na prowadzenie mogli wyjść goście. W 57. minucie z pola karnego na bramkę uderzał Manu Vallejo, ale fantastycznym refleksem wykazał się Bono i uratował swoją drużynę. W odpowiedzi na bramkę Valencii uderzał Alejandro Gomez, ale Jesper Cillessen nie miał większych problemów z obroną tego strzału.Jednak w 66. minucie holenderski bramkarz był już bezradny wobec uderzenia Youssefa En Nesyriego. Co prawda goście domagali się odgwizdania spalonego, ale sędzia po analizie VAR postanowił uznać bramkę i Sevilla wyszła na zasłużone prowadzenie. Jak się okazało, była to bramka na wagę trzech punktów. Wygrana Sevilli sprawia, że ta drużyna wciąż jest w grze o tytuł. Co prawda nie wszystko zależy od piłkarzy Lopeteguiego, ale matematycznie wszystko jeszcze może się zdarzyć. W rozegranych później spotkaniach Celta Vigo pokonała na swoim stadionie Getafe 1:0, a Huesca, która cały czas walczy o pozostanie w LaLiga, dość nieoczekiwanie w takim samym stosunku wygrała z Athletic Bilbao. KK