Gdy Hansi Flick przychodził do zespołu FC Barcelona wielu ekspertów zastanawiało się, jak może odwzorować to, co grał Bayern Monachium pod jego wodzą. Oczywiście wzrok w dużej mierze padał w kierunku Roberta Lewandowskiego, który prowadzony przez niemieckiego szkoleniowca osiągnął swoją życiową formę. "Tajemnica Lewandowskiego". Hiszpanie zaskakują przed hitowym meczem Po przyjściu do "Blaugrany" Flick za cel postawił sobie odbudowanie dyspozycji reprezentanta Polski. Już na etapie kwietnia można z pełną świadomością stwierdzić, że ta sztuka mu się udała, bo "Lewy" rozgrywa swój zdecydowanie najlepszy i najbardziej regularny sezon od momentu przybycia do Katalonii. Drugą kwestią było to, czy ktoś będzie w stanie wcielić się w rolę Alphonso Daviesa, który u Flicka wyglądał zjawiskowo. Lewandowski i spółka dostali cios. To będzie boleć Tutaj wzrok zwrócony był oczywiście w kierunku Alejandro Balde, który wracał do gry po poważnej kontuzji. Przez długi czas tego sezonu pojawiało się wiele zarzutów w kierunku młodego hiszpańskiego defensora. Po przerwie na święta Bożego Narodzenia 21-latek wszedł na zdecydowanie wyższy poziom i zbudował sobie renomę jednego z najlepszych lewych obrońców w Europie. Dla Hansiego Flicka stał się absolutnie kluczowym piłkarzem całego składu. Niestety jednak gdy Balde złapał doskonałą dyspozycję, znów przytrafiły się problemy zdrowotne. Hiszpański lewy obrońca musiał opuścić plac gry w rywalizacji z Leganes. Pierwsze badania wykazały niewielki kłopot ze ścięgnem podkolanowym. Początkowo według dziennikarzy Balde miał za cel powrót na potencjalny półfinał Ligi Mistrzów, który odbędzie się 29 lub 30 kwietnia. To wykluczało występ w finale Pucharu Króla, w którym "Blaugrana" zmierzy się z Realem Madryt. Hiszpanie wydali osąd ws. Szczęsnego i ter Stegena. "To byłoby szaleństwo" Jak się jednak okazuje, przeprowadzono dodatkowe badania, które wykazały, że sytuacja jest poważniejsza. Takie informacje przekazał najpierw Toni Juanmarti z dziennika "Sport", a potwierdził je Ferran Martinez z "Mundo Deportivo". "Sport" nazywa tę sytuacją "czarną rzeczywistością", a ta jest taka, że po dodatkowym rekonesansie zdrowia 21-latka zmienia się perspektywa. Celem dla hiszpańskiego lewego obrońcy aktualnie jest powrót na potencjalny mecz półfinałowy Ligi Mistrzów. Ten odbędzie się 6 lub 7 maja. Oznacza to mniej, nie więcej, jak to, że Hansi Flick został postawiony pod ścianą. Pozycja prawego i lewego obrońcy jest bowiem najsłabiej obsadzoną w całej Barcelonie i Jules Kounde oraz Alejandro Balde nie mają naprawdę jakościowych zmienników. Być może więc przed niemieckim szkoleniowcem poważne wyzwania i rozmyślanie, jak zatamować "krwawienie", które może pojawić się po stracie reprezentanta Hiszpanii. Wydaje się, że wyborem numer jeden będzie w tym czasie Gerard Martin. Pierwszy test już w Dortmundzie.