To był szalony pojedynek 25. kolejki Primera Division. "Królewscy" przegrywali w nim już 1-3, grali w osłabieniu, ale mimo to zdołali doprowadzić do remisu i uratować przynajmniej punkt. Do pierwszej kontrowersji doszło już w pierwszej minucie. Gareth Bale podał do Alvara Moraty, który umieścił piłkę w siatce. Sędziowie uznali jednak, że napastnik "Królewskich" był na pozycji spalonej. "Marca" zgadza się z taką interpretacją, uznając, że w tym wypadku arbitrzy mieli rację. Real dopiął jednak swego. W ósmej minucie prowadzenie dał mu Isco. W tym wypadku dziennik napisał, że pomocnik madrytczyków był nieznacznie wychylony, startując do prostopadłego podania, więc ta bramka nie powinna zostać uznana. Błąd sędziów. Tuz po zmianie stron gospodarze stracili jednego zawodnika. Bale najpierw kopnął Jonathana Vierę, a następnie go odepchnął. Zasłużona czerwona karta, bo Walijczyk stracił zimną krew. W 56. minucie Viera wykorzystał rzut karny. Został on podyktowany za zagranie ręką Sergia Ramosa. "Marca" uważa, że kapitan Realu zatrzymał rękami strzał Davida Simona, arbitrzy mieli więc rację. Potem po raz trzeci w tym meczu piłkę do siatki posłał Morata. I sędziowie po raz trzeci nie uznali mu gola, bo według nich podający Moracie Cristiano Ronaldo był na pozycji spalonej. Według dziennika popełnili błąd, gdyż Portugalczyk na pewno był co najmniej w linii z ostatnim obrońcą. I wreszcie sytuacja z rzutem karnym dla Realu. Po dośrodkowaniu Ronalda z prawej strony, piłka trafiła w rękę odwracającego się Daniego Castellano. Obrońca Las Palmas miał jednak rękę przy ciele, nie powiększył powierzchni ciała. "Marca" napisała, że sędziowie w tej sytuacji postąpili słusznie. Ja się z tym nie zgadzam. Remis na Santiago Bernabeu oznacza, że Real stracił pozycję lidera na rzecz Barcelony. "Duma Katalonii" wyprzedza "Królewskich" o jeden punkt, ale podopieczni Zinedine'a Zidane'a mają jeszcze zaległe spotkanie z Celtą Vigo. Pawo Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division