- Ronald, musisz tu zostać - powiedział publicznie Robert Lewandowski do Araujo 12 stycznia po zwycięstwie 5:2 nad Realem Madryt w finale Superpucharu Hiszpanii. Jedenaście dni później FC Barcelona oficjalnie ogłosiła, że urugwajski środkowy obrońca związał się z klubem nowym kontraktem, ważnym do 30 czerwca 2031 roku. Poprzednia umowa obowiązywałaby do końca sezonu 2025/26. To ważne przedłużenie, bo stoper jest jednym z kapitanów zespołu. Ma spory staż, bo do klubowej akademii trafił w sierpniu 2018 r., a do pierwszej drużyny w październiku 2020 r. Czwartek był pod względem medialnym jego dniem - oprócz oficjalnego komunikatu na stronie internetowej został także wypuszczony filmik na kanale w YouTube, na którym 25-latek wybrał swoją jedenastkę marzeń, mogąc korzystać jedynie z piłkarzy związanych w przeszłości z "Dumą Katalonii". Nie zabrakło wielkich legend. Między słupki "postawił" Victora Valdesa, a do trzyosobowej linii obrony wybrał Rafaela Marqueza, Gerarda Pique i Carlesa Puyola. Środek pola utworzyli Ronaldinho, Sergio Busquets, Xavi oraz Andres Iniesta, a w ofensywie pojawili się Thierry Henry, Lionel Messi i Luis Suarez. Rzecz jasna dopóki Robert Lewandowski jest aktywnym zawodnikiem "Blaugrany", nie może być wykorzystywany w tym cyklu. Raphinha także wybrał Suareza, a Cubarsi postawił na Luisa Nazario de Limę, czyli Ronaldo. Brutalny atak na nogi reprezentanta Polski, zalał się łzami. To mogło skończyć się fatalnie Luis Suarez legendą Barcelony jest i basta. Oto wybór Araujo i Raphinhi W przypadku Araujo wybranie Suareza nie może też dziwić z tego powodu, że są rodakami. Jeszcze do niedawna "El Pistolero" grał dla kadry narodowej. Pożegnał się z nią 7 września zeszłego roku (debiutował w lutym 2007 r.), wygrał z nią Copa America 2011. Jego etap na Camp Nou także trwał dość długo. Przychodził latem 2014 roku. Początkowo musiał odczekać trzymiesięczne zawieszenie wynikające z ugryzienia Giorgio Chielliniego, ale po "odbanowaniu" nabrał wiatru w żagle. Przez sześć sezonów strzelił 195 goli w 283 meczach. Choć niektórzy zarzucają mu słabe występy na wyjazdach w Lidze Mistrzów, a to właśnie w delegacjach Barcelona kilka razy traciła szanse na triumf (jak chociażby w Rzymie w 2018 r. i w Liverpoolu w 2019 r.), to jednak jego transfer był strzałem w dziesiątkę. Współtworzył świetne trio z Messim i Neymarem. Sięgnął z nimi po najważniejsze trofea już w pierwszej kampanii. Z "Blaugraną" sięgnął łącznie po cztery mistrzostwa Hiszpanii. Bolesny werdykt ws. Lewandowskiego. Był jednym z bohaterów, ale to wciąż za mało