Spotkanie z Rayo Vallecano dla Barcelony miało wielką wagę. Wobec wpadek Realu Madryt i Atletico w 24. kolejce podopieczni Hansiego Flicka stanęli przed szansą na objęcie fotela lidera La Liga. A na to czekają od 30 listopada i sensacyjnej porażki z Las Palmas. Trzeba było jednak wygrać z zespołem, który z trzech ostatnich wizyt w stolicy Katalonii z czterema punktami. Barcelona na prowadzeniu, Lewandowski z golem. Plan na 45 minut wykonany Tak jak można było się spodziewać, gospodarze zepchnęli przyjezdnych od pierwszych minut do głębokiej defensywy i rzadko opuszczali ich połowę. Rayo wyczekiwało na okazję do skontrowania Barcy, przy okazji dbając o zabezpieczenie defensywy. Pierwszą dogodną okazję do otwarcia wyniku miał Raphinha. Jego uderzenie przeleciało jednak obok słupka. Chwilę później Brazylijczyk powinien już trafić, ale jego uderzenie świetnie obronił golkiper. Niespodzianka w składzie Barcelony. Kuriozalny powód, to znowu się wydarzyło Co się odwlecze, to nie uciecze. Z tym że pomocną dłoń w kierunku Barcelony wyciągnął w 26. minucie Pathe Ciss. Senegalczyk powalił w polu karnym Inigo Martineza, a sędzia po analizie VAR zdecydował się na odgwizdanie rzutu karnego. Podszedł do niego naturalnie Robert Lewandowski. Wytrzymał próbę nerwów, choć piłka do siatki prześlizgnęła się po słupku. Stracona bramka wyraźnie pobudziła jednak graczy Rayo. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy Jorge de Frutos po zgrabnej kontrze umieścił piłkę w siatce, ale gospodarzy uratował spalony. Chwilę wcześniej kapitalną paradą popisał się Wojciech Szczęsny, który uchronił Barcę od zejścia na przerwę przy wyniku 1:1. Nerwowe minuty w Barcelonie. Do ostatnich minut drżeli o zwycięstwo Hansi Flick widząc, że jego podopieczni tracą kontrolę nad spotkaniem zdecydował się już w 65. minucie wprowadził Julesa Kounde i Daniego Olmo. Rayo regularnie gościło pod polem karnym "Azulgrany", a tej wyraźnie brakowało polotu w ofensywie. Wiele pracy w bramce tego dnia miał Wojciech Szczęsny - gracze Rayo regularnie "straszyli" Barcę, która wydawała się być bardziej skupiona na obronie wyniku, aniżeli podwyższeniu prowadzenia. W 70. minucie znów przed znakomitą szansą na gola stanął Raphinha, ale celownik Brazylijczyka tego dnia był zdecydowanie rozregulowany. Misja pod tytułem obrona prowadzenia się powiodła i po 58 dniach odzyskała fotel lidera La Liga. Walnie przyczynili się do tego Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Gdyby nie gol kapitana Biało-Czerwonych i parady 34-latka prawdopodnie kibice musialiby jeszcze dłużej czekać na odzyskanie prowadzenia.