FC Barcelona w 2025 roku znów odnalazła formę, którą zachwycała kibiców i ekspertów w okresie sierpień - listopad. Wówczas "Duma Katalonii" była swego rodzaju niespodzianką, bo doprawdy trudno było oczekiwać, żeby Hansi Flick odmienił grę zespołu w tak znacznym stopniu w tak krótkim czasie. Do tego jednak doszło, a Niemiec okazał się wręcz trenerskim cudotwórcą, bo pracuje praktycznie na tym samym materiale ludzkim, co sezon wcześniej Xavi Hernandez. Nicola Zalewski opuścił boisko przed czasem. Teraz przekazał wieści ws. zdrowia Wyśmienita forma "Dumy Katalonii" w 2025 roku niespodzianką więc już nie jest, a bilans 23 rozegranych meczów bez żadnej porażki musi robić wrażenie, tym bardziej, gdy przypomnimy sobie, że w tym czasie "Blaugrana" rozbiła Real Madryt czy wyeliminowała Atletico Madryt z Pucharu Króla. To wszystko przekłada się na fakt, że zespół prowadzony przez Hansiego Flicka zdaje się być naprawdę blisko zdobycia kolejnych trofeów. FC Barcelona ucieka Realowi Madryt. Szczęśliwe zwycięstwo w Madrycie W tabeli La Liga to właśnie aktualni wicemistrzowie Hiszpanii są na kursie po odebranie tytułu Realowi Madryt, choć przewaga nad "Królewskimi" wynosi tylko lub aż cztery oczka. Sprawa awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów zdaje się została załatwiona w pierwszym meczu, w którym to "Blaugrana" rozbiła Borussię Dortmund 4:0. Dzięki temu wynikowi Hansi Flick na wyjazdowy mecz 31. kolejki La Liga przeciwko nie musiał zbyt wiele zmieniać w składzie. Szalona połowa w Częstochowie. Było 0:1, aż nadszedł odwet w jedenaście minut Od pierwszych minut zagrali więc Robert Lewandowski, a także właściwie wszyscy podstawowi piłkarze, z wyjątkiem Pau Cubarsiego i Frenkiego de Jonga. "Blaugrana" wystawiła jednak cały swój zabójczy atak, co mogło zapowiadać chęć strzelenia kilku goli. Pierwsza połowa jednak totalnie zaprzeczyła takowej tezie, co więcej, zdecydowanie groźniej było pod bramką Wojciecha Szczęsnego. Polak raz został wystawiony na bardzo poważną próbę i z zadania wywiązał się w znakomity sposób. Tak naprawdę żadnej poważnej okazji na gola nie miał Lewandowski, co w ostateczności przełożyło się na bezbramkowy remis po 45 minutach gry na Butarque i Barcelona mogła się z takiego rozstrzygnięcia naprawdę szczerze cieszyć. Druga część rywalizacji rozpoczęła się dla "Blaugrany" najlepiej, jak to tylko możliwe. Piłkę w pole karne w 48. minucie meczu posłał Raphinha. Było to na tyle nieprzyjemne dośrodkowanie, że przeciął je obrońca Leganes, który nie chciał pozwolić na to, aby futbolówka dotarła pod nogi Roberta Lewandowskiego. Jego interwencja była jednak na tyle niefortunna, że zakończyła się golem samobójczym. Kilka minut później "Lewy" miał swoją jedyną szansę w meczu, ale piłka po jego strzale głową przeleciała obok słupka, a w 67. minucie opuścił plac gry. Po tym golu zdecydowanie więcej dobrych okazji do strzelenia gola mieli gospodarze, ale ich strzały nie tyle nie lądowały w siatce, co nawet nie znajdowała światła bramki, w której stał Wojciech Szczęsny. To sprawiło, że Barcelona wraca z Madrytu z trzema punktami i podwyższa przewagę nad Realem Madryt. Z polskiej perspektywy warto dodać, że piłkarzem meczu całkowicie zasłużenie został były bramkarz naszej kadry.