Rywalizacje FC Barcelona - Celta Vigo w tym sezonie były niebywale emocjonujące dla obu stron i były pełne zwrotów akcji. W pierwszym spotkaniu Blaugrana prowadziła już 2:0, ale w ostatnich minutach roztrwoniła przewagę i zdobyła zaledwie punkt. W sobotę kibice Dumy Katalonii spodziewali się nieco łatwiejszego starcia i zdobycia kompletu punktów. Ponownie jednak działo się dużo i niewiele brakowało, aby Barcelona znów straciła punkty. Choć to gospodarze sobotniego starcia wyszli jako pierwsi na prowadzenie, w 62. minucie było 3:1 dla Celty. Wówczas mogło się wydawać, że Barcelona może przegrać pierwszy ligowy mecz od wielu miesięcy. Podopieczni Hansiego Flicka po raz kolejny dokonali jednak rzeczy wielkiej i odwrócili losy spotkania. Decydujący gol padł w ósmej minucie doliczonego czasu gry. Rzut karny na bramkę zamienił Raphinha i dał Barcelonie komplet punktów. Kontrowersje wokół Szczęsnego. Teraz rozwiano wątpliwości Radość w ekipie ze stolicy Katalonii była duża. Przyćmiła ją nieco informacja o urazie Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski będzie musiał pauzować około trzech tygodni i mogą ominąć go ważne spotkania, z finałem Pucharu Króla na czele. Podczas samego spotkania Barcelony z Celtą Vigo nie zabrakło natomiast kilku spornych sytuacji, o których dyskutowano na długo po zakończeniu rywalizacji na stadionie olimpijskim. Jedna z nich miała miejsce w 90. minucie meczu. Wówczas spóźniony z interwencją był Szczęsny. Polski bramkarz trafił Oscara Minguezę ręką w głowę po tym, jak zawodnik drużyny przeciwnej oddał strzał głową. Wielu kibiców uważało, że za takie zachowanie golkipera należał się rzut karny dla Celty. Wątpliwości w tej sprawie rozwiał ekspert sędziowski Luis Martinez Montor, który ocenił tę sytuację dla dziennika "ABC". Jego zdaniem Szczęsny co prawda był spóźniony, ale ekipie gości nie należał się rzut karny. "Mingueza kieruje piłkę w kierunku bramki, a Szczęsny jest spóźniony i uderza go ręką w twarz. Takich sytuacji się jednak nie odgwizduje, gdyż uważa się je za 'karę resztkową', ze względu na to, że zawodnik oddał już strzał i nie zamierza brać udziału w akcji, ponieważ piłka leci w innym kierunku. Wydaje mi się, że akcja bramkarza może wpłynąć na strzał zawodnika, ale akceptuję wytyczne Komitetu Technicznego Arbitrów" - stwierdził Montor.