Mimo zaawansowanego jak na zawodowego piłkarza wieku (37 lat) Robert Lewandowski w tym sezonie potrafił utrzymać rolę kluczowego piłkarza w FC Barcelona. Czas jednak mija nieubłaganie i klub ze stolicy Katalonii musi już powoli szykować się do ery "post Lewandowski". Już w tej kampanii Hansi Flick bardzo często zdejmował Polaka z boiska lub sadzał go na ławce rezerwowych, aby jak najrozsądniej zarządzać jego siłami. Możemy spodziewać się, że w kolejnym sezonie ten trend tylko się zintensyfikuje. Gwiazdor Barcelony napisał to o ter Stegenie. Dwa słowa wystarczyły Barcelona dokonała wyboru, Flick się zgodził. To on ma dołączyć do Lewandowskiego Aby mieć więcej możliwości rotacji, FC Barcelona musi sprowadzić jednego zawodnika do linii ataku. A konkretniej - na lewe skrzydło. Już od dłuższego czasu ma nawet swojego faworyta, a jest nim Luis Diaz z Liverpool FC. Według Joaquima Piery Hansi Flick już zgodził się na przeprowadzenie tego transferu. Sam Kolumbijczyk natomiast według Toniego Juanmartiego z dziennika "Sport" ma być bardzo chętny na przenosiny do stolicy Katalonii. Chciałby jednak, aby Barcelona realnie oceniła swoje możliwości finansowe i podeszła do tej sprawy poważnie - m.in. zagwarantowała mu rejestrację w strukturach ligi hiszpańskiej. Dziennikarz z Ameryki Południowej Joaquim Piera podaje, że FC Barcelona miałaby zapłacić za Luisa Diaza aż 85 milionów euro. Trudno jednak uwierzyć, że transfer będzie opiewał na tak ogromną kwotę. Rok temu temat tego transferu również istniał w mediach i wówczas spekulowano, że całość mogłaby się zamknąć w kwocie 65 milionów euro. Ta kwota wydaje się o wiele bardziej realna. Media: Raków miał zaoferować rywalowi Lecha "premię". Frederiksen zabrał głos Co to oznacza dla Lewandowskiego? Mniej, ale intensywniej Jeśli ten transfer ostatecznie dojdzie do skutku, będzie to oznaczało bardzo dużą zmianę dla Roberta Lewandowskiego. Wówczas Ferran Torres będzie mógł skupić się bardziej na grze jako środkowy napastnik i stanowić dla polskiego piłkarza zaplecze jeszcze mocniejsze, niż miało to miejsce w tym sezonie. Lewandowski z pewnością będzie grał mniej, ale dzięki temu będzie mógł również pracować na większej intensywności i więcej "wycisnąć" ze swoich 60 lub 45 minut w danym meczu. Nie oznacza to więc, że przełoży się to bardzo negatywnie na jego indywidualne wyniki. Na drużynowe natomiast może przełożyć się bardzo pozytywnie, a sam Lewandowski niedawno zapewnił, że trofea zespołowe interesują go bardziej niż np. korona króla strzelców.