- Wojciech Szczęsny jest numerem jeden - potwierdził w środę podczas konferencji prasowej trener FC Barcelona Hansi Flick, pytany o pozycję bramkarza w kontekście meczu z Valencią w ćwierćfinale Pucharu Króla. Wydaje się więc, że Polak będzie niezmiennie stał między słupkami, niezależnie od rozgrywek i rangi spotkania, gdy tymczasem Inaki Pena będzie musiał zadowolić się rolą zmiennika. Sam Niemiec docenił przy okazji hiszpańskiego golkipera, zdradzając także, dlaczego postawił akurat na naszego byłego reprezentanta. - To zrozumiałe, że porównujecie dwóch zawodników. Inaki jest fantastycznym bramkarzem, ale wybraliśmy Szczęsnego ze względu na jego osobowość i styl. Dobrze sobie radzi. Obaj są świetnymi bramkarzami, tak jak nasze młode talenty. Podjęliśmy decyzję i musimy się jej trzymać. Zawsze decydujemy dla dobra drużyny i tak też chcę postępować - stwierdził jednoznacznie były szkoleniowiec Bayernu Monachium. Robert Lewandowski wskazany, wystarczyła sekunda. La Liga puściła przekaz w świat FC Barcelona. Wojciech Szczęsny pierwszym bramkarzem, tak reaguje Inaki Pena Wojciech Szczęsny zadebiutował w barwach Barcelony w meczu Copa del Rey z UD Barbastro. Następnie utrzymał miejsce w składzie na Superpuchar Hiszpanii, co miało związek ze spóźnieniem się Inakiego Peni na odprawę przez potyczką z Athletikiem Bilbao. Później Polak oglądał już z ławki tylko spotkanie z Realem Betis - w którym odbywał karę zawieszenia - oraz ligowy mecz z Getafe. Teraz jest już niezmiennym pewniakiem do gry u Hansiego Flicka. Kwestia wyboru bramkarza przez Niemca jest szeroko komentowana - nie tylko w Polsce, ale i w Hiszpanii. Sprawie przyjrzał się znany dziennikarz David Ibanez, który zrelacjonował dla redakcji "El Desmarque" to, jak na nominację dla Wojciecha Szczęsnego zareagował jego rywal - Inaki Pena. Jak przekonuje, otoczenie piłkarza jasno deklaruje, że nie wie skąd taka decyzja Hansego Flicka. To już koniec, legenda Realu Madryt ogłasza. Komunikat poszedł w świat David Ibanez podkreślił, że nie może być ona wywołana wspomnianą niesubordynacją Hiszpana, mówiąc wprost o karze, jaką otrzymał. - Spóźnienie się jest karane jednym meczem, Jules Kounde już to zrobił - zaznaczył. Dodał, że oczywiście mogło to spowodować także posadzenie Inakiego Peni na ławce nie tylko w meczu z Athletikiem, ale i w samym finale z Realem Madryt, ponieważ chodziło tu o te same, integralne rozgrywki. Lecz "nie sądzi", by styczniowe spóźnienie było przyczyną zaistnienia obecnej sytuacji, którą Inaki Pena znosi z wielkim trudem. - Otoczenie Inakiego twierdzi, że chłopak przeżywa ciężkie chwile i jest smutny. Mówią, że on nie wie, co się dzieje. Przypuszczam, że gdyby chodziło o coś jeszcze, wiedziałby o tym - powiedział David Ibanez.