Williams wystąpił we wszystkich ostatnich 192 meczach ligowych "Lwów" z Bilbao. Gdy ostatni raz zabrakło go na boisku - było to 17 kwietnia 2016 roku - Robert Lewandowski miał "zaledwie" 118 bramek w Bundeslidze (obecnie 275), a Krzysztof Piątek dopiero sposobił się do przenosin z Zagłębia Lubin do Cracovii. W ciągu ostatnich pięciu lat żaden uraz nie wykluczył Williamsa z gry, choć jest to zawodnik bazujący na szybkości, co naraża go na kontuzje mięśniowe. Te jednak kompletnie się go nie imają. I to mimo tego, że atakujący nie do końca jest wzorem profesjonalizmu. Przyznał kiedyś, że zdarza mu się grać do 1 w nocy w gry komputerowe.Wyczyn Williamsa jest wyjątkowy, lecz jeszcze nie rekordowy. Jest bowiem jeden zawodnik z pola, który na hiszpańskich boiskach zanotował lepszą passę. To Antonio Larranaga, który na przełomie lat 80. i 90. wystąpił w 202 kolejnych meczach. Williams może zostać nowym rekordzistą już w przyszłym sezonie i aż strach pomyśleć, jak bardzo może wyśrubować swoje osiągnięcie. Nazwany na cześć księdza Choć Williams urodził się w Kraju Basków, jego ojciec pochodzi z Ghany, a matka z Liberii. Nieznający się jeszcze wówczas rodzice przyszłej gwiazdy Athleticu musieli uciekać z Liberii z powodu wojny domowej. Trafili do obozu dla uchodźców, gdzie się poznali. Później udało im się przedostać do Hiszpanii. Tam na swoje szczęście spotkali księdza o imieniu Inaki, który wyciągnął do nich pomocną dłoń. Na jego cześć nazwali później swojego syna, który został chrześniakiem duchownego.- Moi rodzice dostali się do Hiszpanii po długiej przeprawie przez pustynię z Ghany do Melilli. Mama zawsze mi opowiada, że bardzo cierpieli, że piasek pustyni palił. W rzeczywistości jej podeszwy stóp są poparzone - mówił Williams w rozmowie z portalem Lavanguardia.com. - Rodzice chcieli, aby ich przyszłe dzieci miały lepsze życie niż ich własne. Żeby nie brakowało im wody ani jedzenia, żeby mogły chodzić do szkoły... Zaryzykowali wszystko i dzięki Bogu mamy się bardzo dobrze, niczego nam nie brakuje. Jestem bardzo dumny z rodziców. Z tego, co dla nas zrobili. Zostali powitani jako uchodźcy wojenni i wysłani do Bilbao. Miałem szczęście, że się tam urodziłem, jestem Baskiem i mogłem reprezentować Athletic - dodał.Być możne to trudna przeszłość rodziny naznaczyła charakter 26-latka, który był poddany testom także podczas jego kariery. Williams - pierwszy czarnoskóry strzelec gola w historii Athleticu - podczas meczu z Espanyolem w sezonie 2019/20 został zaatakowany na tle rasistowskim. Gdy po zmianie zmierzał w kierunku ławki rezerwowych, fani "Papużek" wydawali dźwięki przypominające odgłosy wydawane przez małpy. Piłkarz nie wytrzymał i skierował w ich stronę niecenzuralne słowa.Williams jest jednak wzorem, wzorem wierności. W 2019 roku podpisał kontrakt z klubem do 2028 roku, a w umowie zawarto klauzulę wykupu opiewającą na 135 mln euro. Piłkarz był już kuszony przez wielkie piłkarskie marki, lecz nie zapowiada się, by miał opuścić stadion San Mames.- Zawsze mówiłem, że jestem w miejscu, w którym chciałem być. Tak długi związek z wielką drużyną, to dla mnie kwestia dumy. Klub dał mi wszystko. Zawsze we mnie wierzył i jest moim domem - mówił Williams po podpisaniu kontraktu. Williamsów dwóch Athletic może liczyć już nie tylko na Inakiego Willamsa, ale i jego brata - Nico, który pod koniec kwietnia zadebiutował w drużynie "Lwów" i ma już na koncie dwa występy.- Zawsze tego chciałem, to spełnienie marzeń. Kiedy przybyłem do Athleticu, marzyłem o grze w pierwszym zespole. Gdy do klubu dołączył Nico, śniłem o tym, by dzielić z nim szatnię. Dziś możemy powiedzieć, że dokonaliśmy tego, choć przed nami jeszcze długa droga - mówił Inaki po premierowym występie swojego brata.Gdyby Williams mógł obdarzyć zdrowiem... na przykład Edena Hazarda, ten być może byłby jedną z gwiazd Primera Division. To jednak niemożliwe. 26-latkowi pozostało więc obdarzać radością kibiców Athleticu. W tym sezonie atakujący zdobył sześć bramek. Biorąc pod uwagę jego regularność, będzie mógł jeszcze poprawić tę statystkę w ostatnich spotkaniach tego sezonu.Podczas dyskusji dotyczących natężenia spotkań we współczesnym futbolu, Williams nie przejmuje się niczym i po prostu robi swoje. Tak buduje sobie pomnik legendy Athleticu Bilbao, co tydzień dokładając kolejne cegiełki.TB