Sytuacja Koemana w Barcelonie jest nie do pozazdroszczenia - Holender, jak się zdaje, już od dawna nie cieszył się przesadnym zaufaniem zarządu klubu, z prezydentem Joanem Laportą na czele. Już w maju coraz wyraźniejsze były sygnały dotyczące tego, że drogi trenera i katalońskiego zespołu mogą się niebawem rozejść. Po serii rozmów i pertraktacji 58-latek utrzymał ostatecznie swoje stanowisko na kolejny sezon, ale nie miał już wówczas z pewnością wątpliwości, że musi trzymać się na baczności, a margines błędów, jakie może popełnić w trakcie kampanii 2021/2022, jest naprawdę niewielki. Jego sytuacji nie sprzyja oczywiście kondycja finansowa klubu, która - mówiąc w dużym uproszczeniu - doprowadziła do odejścia Leo Messiego, "rdzenia" całej drużyny. Choć nie tylko jego - listę płac musiał odciążyć także np. Antoine Griezmann, który w ramach wypożyczenia powrócił do swojego poprzedniego zespołu, madryckiego Atletico. Primera Division. Dobry początek Barcelony nie rozwiał czarnych chmur nad głową Koemana W tych okolicznościach Koeman, człowiek, który przecież przychodził do drużyny jako postać mająca posiadać słynne "DNA 'Barcy"", musi na nowo budować profil całej gry, działając pod niesamowitą presją. Presją, która zdaje się po raz kolejny sięgać zenitu - hiszpańskie media są bowiem pewne, że najbliższe spotkania to dla trenera "być albo nie być".Co ciekawe w samej lidze FCB nie radziła sobie jak dotychczas źle. Klub rozegrał trzy mecze (spotkanie z Sevillą, w związku z zamieszaniem związanym z meczami reprezentacyjnymi w ramach el. MŚ, zostało przełożone) i zanotował dwa zwycięstwa oraz remis. "Duma Katalonii" okazała się lepsza od Realu Sociedad oraz Getafe, podzieliła się jednak punktami z Athletikiem Bilbao na niełatwym terenie - na San Mames w Kraju Basków.Mocno rozczarowujący okazał się jednak inauguracyjny mecz Barcelony w nowej edycji Ligi Mistrzów. W spotkaniu z Bayernem Monachium podopieczni Koemana ulegli bawarskim rywalom 0-3, a niezawodny okazał się po raz kolejny duet Thomas Mueller - Robert Lewandowski. Ten wynik mógł tylko podsycić spekulacje na temat zmiany na stanowisku menedżera FC Barcelona. Ronald Koeman bez strachu. Przynajmniej w teorii W poniedziałkowy poranek, a więc na kilkanaście godzin przed meczem z Granadą, do kiosków w Hiszpanii trafiło jednak wydanie "Mundo Deportivo" z okładką, na której widniał wielki napis "Sin miedo", czyli "Bez strachu". Na spotkaniu z dziennikarzami przed starciem z andaluzyjskim rywalem holenderski szkoleniowiec stwierdził, że nie obawia się o swoją przyszłość - choć nie wszyscy, którzy wsłuchiwali się w jego słowa, zapewne mu uwierzyli."Klub i prezydent będą podejmować decyzję" - powiedział Ronald Koeman. Jak dodał, on sam skupia się wyłącznie na najbliższym meczu i drużynie. "Reszta nie leży w mojej gestii. Jestem zrelaksowany i pewny wygranych w kolejnych meczach. Musimy odzyskać kilku graczy po kontuzjach, by mieć więcej opcji do wyboru, ale zdaje sobie sprawę, musimy teraz wgrywać. Liczą się wyniki". Potyczka z Granadą z całą pewnością będzie okazją do pewnych roszad w podstawowym składzie. Według hiszpańskich dziennikarzy Koeman będzie z całą pewnością chciał skorzystać z usług trzech zawodników, którzy mają "odczarować" nieco grę "Barcy" w oczach klubowych włodarzy - mowa tu o Philippe Coutinho oraz dwóch młodziutkich graczach, Gavim i Alejandro Balde.Brazylijczyk w tym gronie może wyglądać nieco dziwacznie - nie jest przecież w Barcelonie zawodnikiem nowym, tudzież dopiero wprowadzanym do dorosłej piłki, a - patrząc po jego dotychczasowych doświadczeniach w zespole - nie zapowiada się, by jego powrót okazał się piłkarskim "trzęsieniem ziemi", które nagle odmieni wizerunek drużyny. Mimo to w Katalonii dalej istnieje wiara, że zawodnik po długiej przerwie pokaże swój niewątpliwy talent, który co rusz objawiał za czasów występów w FC Liverpool.Jeśli Coutinho pojawi się na boisku w poniedziałkowy wieczór, a wszystko na to wskazuje, to będą to jego pierwsze minuty w Primera Division od grudnia 2020 roku i pojedynku Barcelony z Eibarem. Potem kontuzja łąkotki okazała się na tyle poważna, że brazylijski gracz musiał pauzować przez wiele miesięcy. Gavi i Balde. Losy Holendra w rękach młodych Gavi (rocznik 2004) i Balde (rocznik 2003) to już zupełnie inne przypadki. Obaj młodziutcy i dobrze zapowiadający się piłkarze mają być kolejnymi diamentami z La Masii gotowymi do oszlifowania w seniorskiej piłce. Z Granadą kluczowy będzie zwłaszcza Balde, zawodnik dominikańskiego pochodzenia, który będzie musiał "załatać dziurę" na lewej obronie spowodowaną kontuzjami. W niedawnym meczu z Bayernem spędził na boisku nieco ponad kwadrans. "Do naszej dyspozycji jest Balde, który wcześniej rozegrał dobry mecz, pełen jakości i energii. Mamy też Desta i Minguezę, ale wolałbym postawić na nominalnego lewego obrońcę. Balde jest młody i musi się jeszcze nauczyć, ale nie mam obaw przed umieszczeniem go w pierwszym składzie" - powiedział Ronald Koeman, cytowany m.in. przez dziennik "Marca". Część odpowiedzialności za to, czy Holender za kilka tygodni będzie dalej szkoleniowcem "Blaugrany" spoczywa więc teraz na barkach uzdolnionych, ale wciąż nieopierzonych graczy. Koemanowi nie pomoże na razie inny młodociany talent, 18-letni Ansu Fati, który po długiej kontuzji ma być szykowany na powrót do gry na początku października. Wtedy to FC Barcelona zmierzy się w hicie hiszpańskiej ekstraklasy z jednym z najważniejszych kandydatów do wygrania ligi, obecnym mistrzem, Atletico Madryt. Do tego czasu sprawa trenera drużyny może być jednak rozwiązana. FC Barcelona i tydzień kluczowych spotkań "Odcinek 1" pisze o meczu z Granadą katalońskie (i wydawane tylko w języku katalońskim) "L'Esportiu". Gazeta sugeruje, że kibiców czeka teraz "mini-serial" związany z utrzymaniem posady przez holenderskiego menedżera. Najbliższe siedem dni będzie bowiem niebywale intensywne - 20 września to mecz z Granadą, w czwartek z kolei FCB czeka starcie z Cadizem, a tydzień zostanie zakończony meczem z Levante.W kolejny poniedziałek będzie więc wiadomo znacznie więcej na temat tego, co może się wydarzyć w klubie z Camp Nou. Dziś pierwsza odsłona trzyczęściowego spektaklu. Granada co prawda w tym sezonie nie zachwyca, balansując jak dotychczas na granicy strefy spadkowej, ale ostatnie dwa mecze zagrała na remis - i to z wyżej notowanymi rywalami, bo z Villarrealem i Valencią.Czy zespół z Andaluzji podzieli się punktami także z Barceloną, a może nawet z nią wygra? To zostanie zweryfikowane o 21.00 w poniedziałkowy wieczór. Jeden z tych dwóch scenariuszy może się wówczas okazać pierwszą salwą, która doprowadzi do zatopienia okrętu o nazwie "menedżer Barcelony Ronald Koeman". Paweł Czechowski