Nie ulega wątpliwości, że najbardziej elektryzującym meczem w Hiszpanii jest "El Clasico", czyli starcie między Realem Madryt i FC Barcelona. Zaraz "za plecami" tej słynnej rywalizacji pozostają jednak bez dwóch zdań derby stolicy - potyczka "Królewskich" z Atletico Madryt. Do takich właśnie zmagań doszło wieczorem 8 lutego. Współzawodnictwo to było tym ważniejsze, że "Los Blancos", liderzy Primera Division, mieli przed pierwszym gwizdkiem zaledwie jeden punkt przewagi w tabeli nad "Los Colchoneros"... Zapadła klamka ws. "następcy Lewandowskiego". Barcelona zdecydowana, w klubie chcą tylko jednego Derby Real Madryt - Atletico Madryt: Przebieg i wynik meczu. To było starcie u szczytu tabeli Primera Division Oba kluby weszły w mecz w naprawdę dobrym tempie, momentami wręcz grając bardzo ostro - tak jak w sytuacji, w której doszło do starcia między Jude'em Bellinghamem oraz Marcosem Llorente. Inicjatywa była głównie po stronie gości - mniej więcej w 5. minucie do groźnej sytuacji mógł doprowadzić Samuel Lino, ale nie zdołał precyzyjnie dograć do Antoine'a Griezmanna. Mimo wszystko "Los Blancos" też próbowali od czasu do czasu "podgryzać" przeciwnika - w 8. minucie ciekawym rajdem popisał się Rodrygo Goes, który wywiódł w pole Javiego Galana. Ostatecznie jednak Brazylijczyk nie zdołał opanować futbolówki przed linią końcową w taki sposób, by móc oddać strzał. Kolejne minuty upływały na mozolnym rozgrywaniu piłki raz z jednej, raz z drugiej strony - ostatecznie w 14. minucie Lino oddał w końcu płaski strzał, który jednak nie miał prawa zagrozić bramce pilnowanej przez Thibauta Courtoisa. Belg mógł spokojnie odprowadzać futbolówkę wzrokiem. W 18. minucie znów "doszedł do głosu" Rodrygo - jego uderzenie z dystansu powędrowało jednak ponad poprzeczką. Niedługo potem dogodną szansę miał Vinicius Junior, który po rajdzie uderzył przy ziemi zza "szesnastki" - tu jednak znów nie było szans na otworzenie wyniku, choć był to kolejny sygnał, że "Los Blancos" coraz mocniej chcieli zacisnąć pętlę wokół zespołu przyjezdnego. Podopieczni Carlo Ancelottiego wciąż nie mogli znaleźć sposobu na oddanie konkretnego uderzenie - w 28. minucie w polu karnym sporo zamieszania wywołali Kylian Mbappe wespół z Viniciusem, ale obaj byli dobrze pilnowani przez defensorów "Los Rojiblancos". Kilka minut później Pablo Barrios - na raty - zdołał podprowadzić piłkę w stronę bramki gospodarzy i w końcu uderzył mocno i... bardzo niecelnie. Piłka poleciała wysoko w trybuny, natomiast już wkrótce potem dla Diego Simeone i jego podopiecznych nadeszły w końcu dobre wieści. Podczas kolejnej ofensywy Aurelien Tchouameni w trakcie interwencji w polu karnym nadepnął na nogę Lino - po konsultacji z VAR arbiter Cesar Soto Grado wskazał na wapno. Wyegzekwowania "jedenastki" podjął się Julian Alvarez, który uderzył w sam środek bramki i... zdołał tu oszukać Courtoisa. Było 1:0 dla Atletico. Jeszcze w 40. minucie ten sam Alvarez otrzymał doskonałe, długie podanie i był w stanie spenetrować pole karne rywali z futbolówką przy nodze, ale ostatecznie został zablokowany przez jednego z obrońców Realu. Niejako w odpowiedzi ruszył atak "Los Merengues" - szeregi defensywne gości były jednak nieprzeniknione. Tempo zmagań było coraz większe - oba zespoły starały się jeszcze zmienić rezultat przed przerwą, a na wymienienie zasłużył w tym kontekście chociażby atak Lino czy strzał Galana z 44. minuty - mimo, że był on niecelny. Mniej efektowne było z kolei wrzucenie piłki w "szesnastkę" ze strony Frana Garcii, który nie zdołał dograć do któregokolwiek z kolegów. Ostatnią szansą na tym etapie spotkania dla Realu było uderzenie Federico Valverde z rzutu wolnego, które jednak zatrzymało się w gąszczu graczy daleko od linii bramkowej. Koniec końców rezultat się nie zmienił przed tym, jak sędzia zaprosił zawodników do szatni. Po zmianie stron "Królewscy" od razu ruszyli do dalszych prób odrobienia strat - swojej szansy pod bramką Jana Oblaka szukał Mbappe, ale obrońcy Atletico nie odstępowali go ani na krok. W 49. minucie z próbą rajdu prawą flanką wyszedł Rodrygo, ale został... nieprzepisowo powstrzymany przez Galana. Brazylijczyk niedługo potem zdołał dograć na linię piątego metra do Bellinghama - ten został co prawda przyblokowany, ale do futbolówki dopadł Mbappe, który w końcu zdołał pokonać Oblaka - było 1:1 i mecz w 50. minucie zaczął się niemalże jak od nowa... Piłkarze Realu "poczuli krew" - bardzo szybko nowy atak napędził Vinicius, który zagrał na głowę Bellinghama. Anglik uderzył zdecydowanie i... trafił w poprzeczkę. Golkiper "Los Colchoneros" miał tutaj sporo szczęścia, że nie skapitulował po raz drugi w krótkim odstępie czasu. Na murawie robiło się coraz goręcej - w 57. minucie "Los Blancos" znów obnażyli nieszczelność obrony gości i Bellingham zdołał oddać kąśliwy strzał głową z bliska po podaniu Daniego Ceballosa. Oblak wykazał się wielkim refleksem i nie krył wściekłości na partnerów z AM. Mniej więcej gdy zegar na Santiago Bernabeu wybijał 60. minutę starcia to znowu drużyna przyjezdna zdołała nieco namieszać z przodu - Giuliano Simeone uderzył jednak zdecydowanie poza światło bramki. Pięć minut potem Ceballos znów dał o sobie znać w ofensywie i oddał płaski strzał z dystansu, który jednak wpadł wprost w rękawice golkipera Atletico. Potem Llorente z kolei był raz po raz zatrzymywany w "szesnastce" Realu. W 68. minucie na mocne uderzenie zdecydował się Lucas Vazquez - Jan Oblak stał jednak znowu na posterunku, mając naprawdę ogrom pracy w tamtej części gry. Niedługo potem musiał uważać przy kolejnym strzale Mbappe, choć ten był dużo słabszy, niż się pierwotnie zapowiadało. Słoweniec w 70. minucie popisał się też skuteczną interwencją po strzale Rodrygo, a następnie zatrzymał także próbę Viniciusa. Bramkarz urastał na największego bohatera ekipy z Estadio Metropolitano. Po kilku mgnieniach oka Oblak zachował też zimną krew po tym, jak Rodrygo dokonał wrzutki z wolnego w "szesnastkę", a Jose Gimenez minął się z piłką w powietrzu. Golkiper nie pozwolił tu, by Vazquez wykonał dobitkę. Później w końcu na jakąś próbę riposty zdecydowało się Atletico - Griezmann nie doszedł jednak do szansy na czysty strzał. W 82. minucie wielką wolą walki wykazał się Vinicius, który zdążył opanować futbolówkę zmierzającą za linię końcową - Brazylijczyk zagrał do swego rodaka, Rodrygo, a ten huknął obok bramki. Niemniej kibice zespołu przyjezdnego mogli złapać się za serce. Bernabeu kipiało emocjami, ale żadna ze stron nie była w stanie zadać decydującego ciosu - jeszcze w 90. minucie szansę na dublet miał np. Mbappe, ale Oblak raz jeszcze stał się "żywym murem". W doliczonym czasie gry Angel Correa szukał swojej sposobności na zostanie bohaterem, ale tym razem na posterunku był Courtois, a zresztą... i tak sędzia odgwizdał spalonego. Hit zakończył się remisem 1:1, mimo że Real usilnie starał się o to, by do podziału punktów nie doszło. W drugiej połowie jednoznacznym herosem Atletico był Jan Oblak. Tym samym po sobotnim wieczorze najwięcej powodów do radości miała... FC Barcelona, która może niebawem wykorzystać szansę do zniwelowania różnicy w tabeli dzielącej ją od rywali ze stolicy kraju. Reprezentant Polski zrównany z ziemią. Francuzi bez żadnej litości Primera Division. Kiedy kolejne mecze Realu i Atletico? Atletico Madryt swój kolejny mecz ligowy rozegra dokładnie 15 lutego mierząc się z Celtą Vigo. Tego samego dnia Real Madryt zagra z Osasuną, natomiast "Królewskich" czekać będzie nieco wcześniej jeszcze starcie fazy play-off Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. To będzie kolejny wielki hit z udziałem podopiecznych Carlo Ancelottiego...